Chyba zaraz oszaleje! I co mam teraz
niby zrobić? Tak bardzo chciałem mieć go całego, ale z drugiej strony to...
wstydziłem się? Tak, to bardzo możliwe. Poza tym Will był teraz chory i nie
wiem, czy to nie pogorszyło by jego stanu zdrowia... Nie wiem, czy uda mi się
nad sobą zapanować, jak wejdziemy pod prysznic całkiem nadzy.
- Dobra, rozbieraj się. Ja zaraz wrócę.
- Powiedziałem. Jednak nie mogę przegapić takiej okazji... Wyszedłem z
pomieszczenia i wyjąłem z szafy czyste ręczniki i dwa stosy czystych ubrań...
Muszę w końcu poprosić krawcowe, żeby coś uszyły dla Williama. Przecież nie
może wiecznie chodzić w moich ciuchach, prawda? Jak wróciłem do łazienki
zobaczyłem stertę ubrań porzuconych przed drzwiami. Pod prysznicem lała się
woda. Przez chwilę patrzyłem na zarys drobnego ciała Willa prześwitującego
przez prawie przezroczyste drzwiczki. To takie podniecające... Szybko się
rozebrałem i wlazłem pod prysznic. Nie zdążyłem jeszcze nic zrobić, kiedy Will
przytulił się do mnie.
- Szczypie Xsewuś! - Krzyknął wtulony w
moją pierś. Z góry leciała na nas wrząca woda. Przykręciłem trochę wodę.
- Dziwisz się, jak włączyłeś
wrzątek...? - Chłopak nie odpowiedział, tylko bardziej się wtulił. - Will,
muszę cię umyć. - Powiedziałem spokojnie i z trudem odlepiłem od siebie jego
ciało. Nałożyłem na swoje ręce trochę żelu pod prysznic i zacząłem delikatnie
pocierać jego ramiona. Nie mogłem użyć gąbki, bo mogła pogorszyć stan jego skóry.
Umyłem całe jego ciało... Will przez ten czas uważnie mi się przyglądał... było
to dość krępujące, ale nie dałem tego po sobie poznać. Kiedy skończyłem umyłem
sobie ręce z piany.
- Opuściłeś jedno miejsce. - Powiedział
William.
- Które? - Spytałem... chociaż bardzo
dobrze wiedziałem o co mu chodzi. Willuś wziął moją rękę i przyłożył do miejsca
o którym mówił. Poczułem w rękach lekko szorstką nawierzchnię. Pod moim
dotykiem momentalnie się powiększył... Zerknąłem na Willa. Uśmiechnął się
do mnie, tym samym pozwalając na wszystko. Zacząłem delikatnie pocierać jego
członka. Chłopak jęknął przeciągle. Wolną ręką przybliżyłem do siebie jego
usta. Nasze usta zaczęły przeplatać się w namiętnym pocałunku.
- Kocham cię, Will. - Szepnąłem mu do
ucha. W tym momencie Chłopak doszedł. Dyszał ciężko, ale wiedział, że to
jeszcze nie koniec. Podniosłem go do góry i zacząłem przygotowywać go do
wejścia.
- Xsawier! - Ponownie go pocałowałem, a
on oplótł mnie w pasie nogami. Czułem bliskość jego ciała. Z góry cały czas
leciała woda, ale przestaliśmy zwracać na to uwagę. Czułem, że jeżeli zaraz w
niego nie wejdę to eksploduje.
- Will, przepraszam... ale już nie
wytrzymam. - Wszedłem w niego, a on krzyknął. To był taki piękny krzyk.
Poruszałem się w nim szybko, a on jęczał. Byłem w niebie... o ile demon może
się tam znaleźć. Jego wnętrze było takie ciepłe i... moje.
- Will... nie oddam cie nikomu, wiesz o
tym? Jesteś mój... tylko mój. - Wysapałem. Will złapał się mnie mocniej za
ramiona i zaczął wbijać mi paznokcie w skórę. Bolało, ale był to taki przyjemny
ból. Poczułem, że zaraz dojdę.
- Ja... - nie zdążyłem nawet
dokończyć... skończyłem w jego wnętrzu. Will jęknął, a jego mięśnie się spięły.
On też ponownie doszedł. Wyszedłem z niego i zacząłem go całować. On
odwzajemnił moje pocałunki, ale z mniejszym zapałem niż zwykle. Odkleiłem swoje
usta od jego.
- Dobrze się czujesz? - Zapytałem
patrząc mu w oczy.
- Taa..ak - Powiedział i wpadł w moje
ramiona.... Zemdlał. No pięknie... I co ja mam teraz sobie myśleć? Zrobiłem mu
krzywdę? Wyszedłem szybko z pod prysznica z Willem w ramionach. Poszedłem
położyć go na łóżku. wytarłem delikatnie jego ciało, żeby go zbytni nie drapać.
Chłopak zaczął otwierać oczy.
- Xsawier! Co... się stało? - Nie
zdążyłem odpowiedzieć, a on rzucił mi się na szyję. - Przepraszam! To nie tak,
że coś mi się stało... po prostu było mi za dobrze. - na moich policzkach
pojawiły się rumieńce, a całe ciało zrobiło się gorące.
- Ale już ci lepiej? - Zapytałem.
patrząc mu w oczy. On z uśmiechem kiwnął głową.
- Załóż coś na siebie. - powiedziałam
rzucając w jego stronę trochę ciuchów. - Ja idę zamówić dla ciebie ubrania. -
pocałowałem go w policzek i wyszedłem z pokoju. Droga do krawcowej nie była
długa, więc szybko załatwiłem sprawę i wróciłem do pokoju. Od progu wyczułem
obecność jakiegoś demona. Upewniło mnie w tym też to, że drzwiczki od szafy się
poruszyły. Will leżał na łóżku, już ubrany i liczył pęknięcia na ścianie... on
to jest sierotą... żeby nie zauważyć jak ktoś wkrada się do pokoju...
Podszedłem do szafy i otworzyłem ją. Nie zobaczyłem nic szczególnego, ale
wiedziałem, że coś tam było. Will zaczął mnie wołać, ale szybko go zbyłem.
- Xsewuś, choć tu! - zawołał po raz
kolejny. Tym razem do niego podszedłem.
- Jak się czujesz?
- Lepiej! dlaczego zaglądałeś do szafy?
- Ktoś tu jest.
- Kto? - Przyłożyłem palec do ust i
mrugnąłem do niego.
- Ciii.. - Z szafy wyskoczył czarny
kot. Will zapytał się czy to Black... ale to nie był on...
- Kim jesteś? - Zapytałem demona, kiedy
wskoczył na parapet.
- Raczej co tu robię - poprawiła mnie -
Jestem Karika. Widzę że pałacyk jest zamieszkany. Normalnie był została i
walczyła ale, widzę że nie mam zbytnio szans.
- Przemień się. - Powiedziałem. Po
chwili moim oczom ukazała się demonica. Matko jak ja ich nie lubię...
wredne suki z nich...
- To ja już pójdę. - powiedziała
i chciała wyskoczyć z okna. Zatrzymałem ja w ostatniej
chwili. Może i ich nie lubiłem, ale w moim zamku wszyscy są mile
widziani.
- Jak chcesz możesz tu
zamieszkać... Mamy dużo wolnych pokoi... Wybór zależy od ciebie.
<Kariki? A może Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz