środa, 4 grudnia 2013

Od Tiney c.d. Asami

Po wszystkich tych wydarzeniach każdy wydawał się być czymś przygnębiony. Nie miałam czelności narzucać się któremuś z nich, po prostu nie zauważenie wymknęłam się z pałacu i ruszyłam do lasu. Nie rozumiałam wszystkich tych sytuacji i więzi poznanych mi osób, ale i tak było mi ich zal wszyscy mieli przeszłość która poprzez to wszystko do nich wróciła. Ja nie miałam tego problemu, moja przeszłość niemal całkowicie zapomniała, jedyne co zostało w mojej pamięci to niejasne obrazy i umiejętności. Spacerowałam po lesie w ciszy rozmyślając. Nawet nie zauważyłam kiedy minęłam granice pomiędzy złotym a przeklętym lasem. Tutaj drzewa nie miały przyjemnych ciepłych kolorów, otoczenie było szare i smutne. Brr... Jakby atmosfera już nie była napięta, za ponure to wszystko dla mnie! Uderzyłam mocno pięścią w konar pobliskiego drzewa, jako ślad zostało spore wgłębienie w pinu, jak gdyby ktoś uderzył tam siekierą. Zerknęłam na rękę, nie miała jak zwykle delikatnych szponów i łusek na przedramieniu, teraz była pokryta tak gęstą i mocna łuska jakbym miała zbroje, a szpony miały wielkość małych sztyletów. Uspokoiłam oddech a ręka wróciła do normy. Czasami udawało mi się w minimalnym stopniu, panować nad wyglądem, czyli mniej lub więcej smoczych cech miałam. Spojrzałam w niebo było ciemno, w sumie lepiej, nie będę aż tak widoczna. Przyjęłam pozycje walki i zaczęłam trenować skomplikowane chwyty, dźwignie, kopnięcia i uderzenia. Dawało mi to przyjemność i nieco rozluźniało. W końcu, po wielu godzinach padłam na ziemie zmęczona. Moja uwagę przyciągnęło jakieś światełko w oddali. A to co? Rozłożyłam skrzydła i pofrunęłam nisko nad ziemią w stronę blasku. Była to niewielka chatka, na zewnątrz leżały jakieś nie dojedzone przez dzikie zwierzęta szczątki. Zajrzałam przez okienko. Przy kominku siedziała jakaś postać. Chwila... Ja wiem kto to! To był tamten dziwny chłopak, Will. Zastanawiałam się czy wejść, w końcu dużo przeżył. Położyłam dłoń na klamce. Wejść czy może lepiej nie?

<Will?>

Brak komentarzy: