- Zobaczymy! - Od razu
rzuciłem się na Williama. Przez chwilę toczyliśmy się po podłodze. Od razu
poczułem, że Will dużo trenował. Kiedy złapałem go za ręce, by bardzo
umięśnione. Był też dużo silniejszy niż wcześniej. Co on robił? Chyba nie
przyszedł tu, żeby mnie pokonać, prawda? Aż tak mnie nienawidzi? Zacząłem się
zastanawiać co odegrało się na mnie w walce. Will walnął mnie pięścią w twarz.
Zabolało jak cholera... Facet wstał i ustawił się w pozycji do walki. Zrobiłem
to samo. Rozmasowałem bolące miejsce.
- Noo... widzę, że
ulepszyłeś swoje ciosy... ale to nie wystarczy, żeby mnie powstrzymać. -
Uśmiechnąłem się. Jak ja dawno nie miałem takiego kontaktu z człowiekiem!
Brakowało mi tego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo samotny bylem
przez ostatnie cztery miesiące. Podbiegłem do Willa i wymierzyłem cios w jego
brzuch. Chłopak złapał moją pięść w ostatniej chwili. Zaczęliśmy się siłować.
- Jestem też bardziej
zręczny... jak już zdążyłeś zauważyć. - Warknął Will przez zaciśnięte zęby. Na
moim czole pojawiły się krople potu. Czemu on tak swobodnie poruszał moją ręką,
skoro wkładałem w to tyle siły? Jeszcze raz się spytam... co on kurwa robił?
Odskoczyłem od niego. Znowu stanęliśmy twarzą w twarz. Tym razem to Will zaczął
pierwszy. Moje biodro ucierpiało, kiedy kopnął w nie z całej siły (mam
nadzieję, że z całej bo było cholernie mocno!) W odwecie pierdolnąłem go w
twarz z kolanka. Z nosa zaczęła mu ciec krew. Jakoś mnie to nie ruszyło...
Chłopak wytarł dłonią krew z ust i spojrzał na mnie wrogo. Mam nadzieję, że nie
miał takiego syndromu jak ja... ostatnio prawię go zabiłem... ja nie chce
umierać!
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz