niedziela, 15 grudnia 2013

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.3

Dręczyły mnie te luki w pamięci. Wymknęłam się do biblioteki żeby poszukać swoich akt. Cały czas mi coś nie pasowało. Przeryłam wszystkie pułki i nic. Nigdzie nie mogłam znaleźć swoich akt. Ktoś mnie klepnął w plecy tak gwałtownie że podskoczyłam w przestrachu.
-Nie skradaj się tak!- warknęłam na Jaskiera
-Przyszedłem ci tylko powiedzieć że dostałaś zadanie
-Co? ale znowu sama? czy tym razem w grupie?-
-Sama, sama. A jak sobie wyobrażasz żeby nasza mistrzyni była wgrupie? i tak by nic nie robili- zaśmiał się
-No dobra a co mam zrobić?
-Na razie się przy szykować, a później wpadnij do gabinetu ojcostwa- powiedział i wyszedł. Za uwarzyłam że wcisnął mi szara teczkę z napinanym moim imieniem jednak była tam tylko mała karteczka "Przestań węszyć, to ci nie wyjdzie na zdrowie." ciekawe czy to jaskier tam ją włożył czy ktoś inny. odłożyłam teczkę i ruszyłam do gabinetu ojcostwa w środku Ojciec gadał z Jaskierem
-A co jeśli jednak coś pamięta? ci debile nawet nie umieli cofnąć jej wyglądu do normalności!- wrzasnął jaskier
-Na pewno nic, i tak teraz musi ich zabić. Nie chcemy aby przypomniała sobie ich, a tym bardziej prawdziwą siebie- odpowiedział ze spokojem ojciec
-Spotkanie z nimi może pogorszyć sytuacje!
-Dlatego ma ich zabić...- słowa te były tak zimne że aż przeszedł mnie dreszcz. O co im mogło chodzić? Mam nadzieje że nie o mnie. Zapukałam do drzwi.
-Proszę, wejdź kochanie- teraz głos staruszka był miły.
-Witaj ojcze- oczywiście siwy staruszek za biurkiem nie był moim prawdziwym ojcem tak jak wszyscy tu nie byli moim rodzeństwem. Ale tak sie do siebie zwracamy w tej cichej i podziemnej bazie.
-Jaskier zaprowadzi cie w pewne miejsce, musisz zabić zebrane tam istoty- powiedział z uśmiechem, Jaskier za to ni wyglądał na zadowolonego. Jednak zaprowadził mnie w owe miejsce. Stary zrujnowany zamek wygadał na opuszczony ale ponoć była tam jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Podleciałam do okna, brat odszedł z powrotem do bazy. Przez szybę zauważyłam drobną anielice przeczyszczającą się miedzy regałami. Wszyscy to wszyscy nie? Rozbiłam okno i wleciałam o środka. W ułamku sekundy w mojej dłoni pojawił się miecz który przyłożyłam jej do gardła.

<Asami?>

Brak komentarzy: