To co zrobił Will nie było mądre. Jego
wystąpienie nieźle wszystkich wkurzyło... Ale to co zrobił Cień, było jeszcze
głupsze... Można powiedzieć, że mnie porwał. Poleciał z nami do zamku. Nie wiem
jak to zrobił, ale podejrzewam, że smoki mają swoje sposoby... Kiedy w końcu
wylądowaliśmy Cień zostawił mnie razem z Willem. Powiedział, żebyśmy sobie
pogadali. Chłopak patrzył się na mnie jak w obrazek. Wkurzało mnie to.
- Musiałeś się wtrącać durniu!? -
warknąłem na wstępie. - Mówiłem cie, że masz spadać. - Nie miałem już problemu
z rozmową z nim. Byłem tak wyprawny z emocji, że miałem gdzieś co do niego
czułem. Po prostu skoncentrowałem się na złości na niego...
- Wiesz co?
Myślałem, że mnie kochasz... Ja pierwszy raz pokochałem i okazało się to być
niewypałem. Nawet... - Zaśmiał się delikatnie. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy.
można by powiedzieć, że był to dla mnie szok... Ktoś taki jak on płacze? Świat
stanął na głowie! - Nawet przez chwilę myślałem, że tylko grasz by nas
ratować czy coś, ale gdy przekonałem się, że o mnie nie walczysz, to zmieniłem
zdanie. Na co ja w ogóle liczyłem?! Że będziemy szczęśliwą parą? Śmieszne nie?
Przecież wiem jakie są demony, nawet sam taki byłem, a i tak się łudziłem. -
Teraz go naszło na takie wyznania? Nie mogłem dalej patrzeć jak płacze z mojego
powodu. Jeszcze zrobiłbym coś głupiego... Odwróciłem od niego wzrok.
- Will.
Wracam do nieba. - Powiedziałem to najzimniejszym głosem na jaki udało
mi się zdobyć
Dobrze.-
Zaczął ocierać łzy. Słyszałem, że pociąga nosem. - Idź, nie będę ci już stał na
drodze. - 2 sekundy później nie było go w pokoju. Nie wiedziałem co zamierza
zrobić, ale chyba nie chciałem wiedzieć. Położyłem się na łóżku. Jak miło było
być u siebie. Nawet jeśli chociaż na chwilę. Ten zamek to pierwsze miejsce, w
którym się zadomowiłem, odkąd pamiętam. Czułem się wspaniale we własnym łóżku i
pod własnym dachem. Jednak nie trwało to długo. W pokoju zmaterializowała się postać
Evelyn. Tym razem założyła ubranie bardziej godne anioła. Miała na
sobie długą białą suknie z prostego materiału. Jej strój idealnie
kontrastował z czarnymi włosami, które opadały jej na ramiona.
- Wracamy
Xsawier. - Wstałem powoli z łóżka i podszedłem do niej.
- Jasne... w
końcu nic mnie tu nie trzyma. - Złapała mnie za rękę. W mgnieniu oka
byliśmy już w ich posiadłości.
- Niedługo
będzie kolacja. - Kobieta poszła w swoją stronę. Patrzyłem za nią
do momentu jak zniknęła za zakrętem. Mógłbym się do niej
przyzwyczaić... Może nie jest, aż taka zła. Poszedłem do swojego
pokoju. Był pusty. Scarlett jest jeszcze pewnie w szpitalu. Rany aniołów nie
leczą się tak szybko jak demonów. Powinienem do niej iść, ale strasznie mi się
nie chciało. Uwaliłem się a łóżku i momentalnie zasnąłem. Odpłynąłem w kolejny
sen z Willem.
***
Obudził mnie
straszny huk. nie wiedziałem skąd pochodzi. Usiadłem na brzegu łóżka. Dopiero
po paru chwilach zdałem sobie sprawę, że to dźwięk w mojej głowie.
Ktoś mi mówił, że jest jakieś zebranie.... na wielkiej sali. Super... znowu
jakaś nawalanka? Wstałem trochę otumaniony i podszedłem do drzwi. Nie zdążyłem
ich otworzyć, kiedy do pokoju wpadła Scarlett. Złapała mnie za rękę i
przeniosła w jakieś dziwne miejsce. Byłem trochę zszokowany, bo
nie zdążyłem zamknąć oczy w trakcie "teleportacji".
Oczy mnie piekły jak cholera.
-
Zebrałem was tutaj, aby coś ogłosić. - Zaczął znajomy mi już głos. - Jak
już pewnie słyszeliście na arenie, zgodziłem się na ślub anioła z demonem.
- W końcu wzrok zaczął mi się rozjaśniać i ujrzałem Gabriela, który stał
wysoko nad nami na jakiejś trybunie, czy czymś... - Po konsultacji z
Panem Najwyższym, postanowiłem to jednak cofnąć. Takie wydarzenie mogłyby
wywołać chaos w świecie naszym i ludzi. - Oczy rozszerzyły mi się w zdziwieniu.
Scarlett, która cały czas trzymała mnie za rękę, ścisnęła
ją nagle z niewiarygodną siłą.
- Nie...
nie... - szeptała sobie pod nosem i kręciła głową na boki. Jej oczy się
zeszkliły, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Serdecznie
przepraszam osoby uwikłane w tą sprawę. Rodzinę aniela Christophera, proszę o
przyjście do mojej komnaty, razem z Xsawierem. Ekhem... Dziękuję za uwagę i
przepraszam za problem. Możecie się rozejść - Wszyscy zaczęli się
kręcić w kółko. Sam nie wiedziałem co mam robić. Na szczęście wściekła Scarlett
pociągnęła mnie za sobą, bo inaczej mógłbym się zgubić....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz