One Shoty~!

One Shoty na święta:

Od Xsawiera i Willa: Wycieczka


Xsawier


- Nie będzie żadnego mięsa! – Krzyknąłem po raz kolejny. – Tak jak na każdej wigilii, będziemy jeść ryby, kapustę z grzybami i barszcz z uszkami! – Popatrzyłem na niego wściekły. Zepsuł cały nastrój świąteczny, który tak chciałem przeżyć. Nigdy nie miałem okazji spędzić świąt Bożego Narodzenia w tak licznym i znanym mi gronie. Nigdy nawet nie pomagałem w szykowaniu czegokolwiek. Można by powiedzieć, że to moje pierwsze święta.
- Ale ja chce mięso! – Znowu się wydarł, jak niezadowolony bachor. Ten koleś kiedyś rozszarpie moje nerwy.
- Dość! – Do kuchni wparowała Asami. Twarz miała całą czerwoną ze złości. – Nie pozwalacie mi się skupić! Idźcie sobie stąd! Ja i Tiney wszystko przyszykujemy, ale proszę… Idzie gdzieś! – Dziewczyna zaczęła nas wypychać z kuchni. – Spacer będzie dobry. Na dworze możecie krzyczeć do woli. – Wyrzuciła nas z zamku. No pięknie… teraz jestem skazany, na tego bałwana.
- To wszystko Twoja wina! Zachowujesz się jak bachor! – Wskazałem go palcem.
- Doprawdy!? Jakiego demona obchodzą tradycje świąteczne!?
- Mnie obchodzą! A ty nie jesteś lepszy…. Chce mięsa! Chce mięsa! – Zacząłem podskakiwać jak mała dziewczynka. – Jak jakiś nadpobudliwy dzieciak… - Spojrzeliśmy na siebie wściekle. A potem mniej wściekle… a potem zaczęliśmy się śmiać. Nie wiem, co tak naprawdę nas rozbawiło, ale śmialiśmy się ponad 5 minut. Potem oparliśmy się o siebie.
- Przepraszam… - Powiedzieliśmy jednocześnie. Nasze oczy znowu się spotkały. – Nic nie szkodzi. – Znowu w tym samym czasie. Uśmiech nie chciał zejść nam z twarzy. Przytuliłem Will’a do siebie i staliśmy tak przez jakiś czas. W końcu puściłem go i zapytałem:
- To idziemy na ten spacer? – Willuś ochoczo pokiwał głową. Ruszyliśmy przed siebie. Nie znaliśmy jeszcze terenów wokół zamku. Wprowadziliśmy się już jakiś czas temu, ale jakoś nie mieliśmy czasu na zwiedzanie. Ostatnio zaczęło robić, się coraz cieplej, więc pogoda była idealna. Po krótkim spacerze przez zieloną polankę usłyszeliśmy cichy szum wody. Zaczęliśmy kierować się w kierunku dźwięku. Po jakimś czasie doszliśmy do małego mostku, który prowadził do czegoś w rodzaju parku. Nie było tam ławeczek, ani ścieżki, ale nie było tam też, aż tyle drzew, aby nazwać to miejsce lasem. Z małego strumyka wyrastały drzewa różnego rodzaju. Jedne były normalne zielone, ale były też z różowymi liśćmi… A wokół nich latały piękne niebieskie motyle.
Wszystko wyglądało pięknie, ale jak dla mnie krajobraz był za bardzo bajkowy i Willowi, chyba też za bardzo nie przypadło to miejsce do gustu. W każdym razie wiem, że dziewczynom na pewno by się spodobało. Poszliśmy dalej. Złapałem Willa za rękę. W miarę jak szliśmy do przodu, niebo zaczynało się ściemniać. Było to dziwne, bo dzień dopiero, co się zaczął. Znaleźliśmy w końcu jakąś ścieżkę. Wokół nas zaczęło się robić coraz ciemniej, a drzewa wydawały się coraz bardziej łyse, wyjałowione.
- Dziwnie tu. – Szepnął do mnie Will. Złapałem go mocniej za rękę.
- Nie bój się. Jakby, co to cię obronię. – Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym. Xsawier bohater! Potem już sam zacząłem się zastanawiać, czy nie zawrócić. Jednak moje myśli się zmieniły z chwilą, kiedy ujrzałem kolorowe, rozgwieżdżone niebo. Czegoś takiego na pewno nie można było zobaczyć w zwykłym świecie. Obydwoje stanęliśmy zafascynowani i wpatrzeni w górę. W całym swoim życiu nie widziałem, czegoś tak pięknego.
- WoW. – Powiedziałem. – Chyba nie jest tu, aż tak strasznie, co? – Zwróciłem się do Willa. Chłopak stał z otwartą buzią, ze wzrokiem utkwionym w niebie. Wyglądał tak zachwycająco, że nie mogłem się powstrzymać. Jednym ruchem złapałem go za biodra i przyciągnąłem do siebie. Jego usta nadal były otwarte, więc zwinnie wsunąłem do nich język. Will był nieco zaskoczony, ale po chwili odpowiedział na mój pocałunek. W ciągu chwili, czułem się cały rozpalony. Nie wiem, czy to, to miejsce tak na mnie działało, ale pragnąłem Willa, jak nigdy przedtem. Jednak musiałem na to poczekać. W końcu nie będziemy tego robić w lesie… Odkleiłem się od ukochanego, złapałem go za rękę i pociągnąłem go dalej. Teraz szliśmy trochę pod górę, a jak już byliśmy na samej gurze, to zobaczyliśmy rozrośnięty las, który był pod nami. Poszliśmy w jego stronę. Z każdą chwilą, w której oddalaliśmy się od dziwnego nieba, robiło się coraz jaśniej. W chwili jak weszliśmy do lasu, widzieliśmy jak lekkie promienie słoneczne przesuwają się pomiędzy koronami drzew.
Ten las był raczej normalny. Jedynie dziwną rzeczą, było to, że temperatura nagle spadła. Nawet mi było chłodniej niż zwykle. Szliśmy dalej, aż natrafiliśmy na coś dziwnego. Coś jakby… ściana z drzew? Nie było żadnego przejścia. Ciekawość nas zżerała, więc okrążyliśmy ten mur z dwa razy, ale nie znaleźliśmy żadnej dziury, alby drzwi. W końcu się wkurzyłem i zacząłem siłą przedzierać się przez krzaczory. Nie było to łatwe, ale po paru minutach mi się udało. Dałem znak Willowi, żeby przeszedł, przez niewielką dziurę, którą zrobiłem. Poszedłem zaraz za nim. Od razu uderzyło mnie niezwykłe zimno. Aż musiałem złapać się z ramiona. Moje buty były całe zanurzone w białym puchu. Śnieg? Skąd tutaj śnieg?
Will cały się trząsł, więc objąłem go od tyłu. Teraz grzaliśmy siebie nawzajem. W sumie oprócz śniegu, nie było tutaj nic ciekawego.
- Wracajmy. – Powiedziałem do Willa, i zacząłem kierować się do wyjścia.
- Stójcie! – Usłyszeliśmy donośny głos za nami. Odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazał się dziwny staruszek. Był ubrany na czarno i miał długą białą brodę. Czy to jakaś zła podruba świętego Mikołaja!? Co jest Kurwa!?

William



Było zimno, dziwnie, biało i zimno. Ja chcę już wracać do zamku! Usiądę sobie z gorącą czekoladą i przytulę do Xsewusia. A tu nagle jakiś dziadek ubrany na czarno każe nam stać.
- Dziadzio! Zimno mi~!- pisnąłem.- Sprężaj się~!
- To czegoś się nie odział?- podszedł do nas, a Xsewuś mnie mocniej ścisnął.
- Bo nie wiedziałem, że tutaj taka lodówka będzie~! A ty to w ogóle kto, co~?
- Jam Święty Mikołaj.
Demon za mną wybuchł śmiechem, a ja nie mogłem przestać się się głupkowato szczerzyć. To miałby być Święty Mikołaj? Jakoś wątpię... Niby był gruby i miał długą białą brodę, ale nie wyglądał na miłego i przyjemnego.
- Ty nie jesteś Mikołaj! Gdzie masz czerwony strój, elfy, renifery, prezenty i pierniczki~? 
- Ty naprawdę uwierzyłeś w te brednie o mnie?- spojrzał na mnie dziwnie.
Aż przestraszyłem się jego wzroku i zrobiło mi się jeszcze zimniej. Pokręciłem się trochę i mocniej wtuliłem w Xsewusia, zakryłem się nawet jego płaszczem. Z jakiej racji on był cały czas taki ciepły~? Nie to, że narzekam czy coś, ale w takie gorące noce to czasem z nim się nie da w jednym łóżku wytrzymać~! A on mnie jeszcze cały czas jak maskotę przytula. Czasami w takie bezsenne noce zastanawiam się co mu się śni, bo zdarza mu się jęknąć lub mnie pocałować~! Raz mnie nawet ugryzł~! I potem się pytał co mi się stało...
- A ty co się tak wtulasz, jakbym twój był, co?- chłopak zażartował szepcząc mi do ucha.
- Bo jesteś mój~! Chociaż nie mieliśmy jeszcze ślubu... Ale pomińmy to~!- spojrzałem na dziadka.- Możemy już iść? Zimno~!
- A nie chcecie prezentów? Dostaniecie je w pierwszej kolejności.- uśmiechnął się.
- Prezenty~!- krzyknąłem radośnie.- Xsewuś ja chcę prezenty~!
- Nie wiem czy można mu ufać.- mruknął i ścisnął mnie jeszcze mocniej.
- Jakby co to go zabijesz~!- zachichotałem i znów spojrzałem na Mikołaja.- Dawaj te prezenty~!
- Ależ proszę.- pstryknął palcami i przed nami pojawiły się dwa pudełka zawinięte w czerwony papier. Oboje spojrzeliśmy na ziemię, a gdy znów zwróciliśmy wzrok na dziadka to jego już nie było.
- Dziwak jakiś.- mruknąłem.- Ale są prezenty~!- schyliłem się i wziąłem paczuszki.- Chodźmy Xsewuś, zimno tu.- dałem mu jego prezent. 
Złapaliśmy się za ręce i wyszliśmy z tego dziwnego miejsca, od razu się cieplej zrobiło~! Spojrzałem na demona, uśmiechał się. Uwielbiam jak on się uśmiecha, czuje wtedy, że mam po co żyć i nie jestem w stanie powiedzieć jak mocno go kocham. 
Przystanęliśmy przy jakimś drzewie i spojrzeliśmy na siebie.
- To jak, otwieramy?- chłopak zapytał.
- Otwieramy~!
Zabraliśmy się do rozrywania papieru, radocha przy tym była przednia, ale to co było w środku takie fajne nie było. Oboje dostaliśmy rózgi, z doklejonymi karteczkami "Za dużo seksu".
Xsawier obejrzał swój kij.
- I co ja mam z tym kurwa zrobić? I jeszcze ta głupia kartka...
- W tyłek możesz sobie wsadzić~!- zaśmiałem się i pomachałem swoją rózgą jak różdżką.
- Chyba tobie.
- Sądzę, że by bolało.- skrzywiłem się.- Może jest mniejszy od twojego sprzętu, ale ma drzazgi...
Demon złapał mnie za brodę i przyciągnął do siebie od razu wkładając język do moich ust i nachalnie całując. Rozlało się we mnie przyjemne ciepło~! Moja ręka powędrowała pod jego koszulkę, ja chce, żebyśmy to zrobili! Teraz, już, natychmiast!
- William czyżbyś się napalił?- Xsewuś udawał zszokowanego.
- A jeśli tak, to co?- zamruczałem mu do ucha.
- Wracajmy do zamku to zobaczysz.- zaśmiał się.
- Tak, wracajmy.- cmoknąłem go w nosek.
Złapałem go za rękę i zacząłem ciągnąć za sobą.
- A wracając do tego mięsa Xsewuś, to ja nie lubię ryb, wiesz~? A chciałbym żebyś mnie nakarmił wszystkimi dwunastoma daniami~!


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od Williama: Problem z karpiem




- William Black! Do nogi kurwa, ale już!- usłyszałem głos Tin z kuchni.
Spojrzałem na Zico zdziwiony, miał na głowie opaskę z reniferowymi uszami i właśnie razem podjadaliśmy słodycze, które zwinąłem z kuchennej szafki.
- O co jej może chodzić?
Mój braciszek wzruszył ramionami i zgniótł papierek od czekoladowego Mikołaja. Zamiast schować to sreberko do kieszeni, lub wyrzucić na podłogę czy coś, to włożył mi go za koszulkę. 
Zacząłem się trzepać i spiorunowałem go wzrokiem.
- Ej~! Jak ty mogłeś~?- papierek wyleciał spod mojej koszuli.- Idę do Tin bo coś czuję, że jest wkurzona. Chociaż nic nie zrobiłem~!
Podniosłem się i wytrzepałem spodnie, potem pomogłem wstać bratu i pociągnąłem go za sobą by poszedł ze mną. Jakby co to jego wystawię na pierwszy ogień~! Tak, wiem jestem okrutny~! Ale to mój kochany braciszek, powinien mi wybaczysz, ne~?
Poszliśmy razem do kuchni gdzie siedziały Asami i Tin. Przygotowywały potrawy na wigilię, bo dzisiaj gwiazdka~! W sumie to mało mnie obchodzi to święto, wtedy głównie siedziałem na kanapie przy kominku, owinięty kocykiem z kubkiem gorącej czekolady w łapce.
- Co tam Tin~? Dlaczego darłaś się jak stare gacie~?- zachichotałem i wskoczyłem na blat, wygodnie na nim siadając.
Smoczyca spiorunowała mnie wzrokiem i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Gdzie wyście byli, co? My was szukamy od godziny.
- A to nasza słodka tajemnica~!- puściłem oczko do Zico.
- Po pierwsze to zabieraj swój tyłek z blatu, a po drugie, masz zabić karpia. Podobno ty umiesz dobrze zabijać.
- A wy nie możecie tego zrobić?- po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Nienawidzę ryb! Tych martwych i tych żywych!
- My jej nie zabijemy, bo nie chcemy by to biedne zwierzątko cierpiało.- Asami odwróciła się i teraz patrzyła mi w oczy.- No Will, do roboty.
- Ale ja nie lubię ryb~! Są takie obślizgłe i ble!
Zico wybuchł śmiechem i poklepał mnie po plecach. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem szeroko.
- Ty mi braciszku pomożesz~!
- Chyba sobie żarty robisz!- oburzył się.- Ja idę do Sivy, niech ci Xsewuś pomoże.- wzruszył ramionami i zmył się z kuchni aż się kurzyło.
Anielica podeszła do mnie i włożyła mi do ręki nóż.
- No Will, zmykaj do rybki, jest w łazience, wypatrosz ją przy okazji.
Obie zachichotały i zsunąłem się z blatu, dlaczego ja musiałem tak skończyć? Dlaczego Xsewuś nie może tego zrobić? Bo kurwa poszedł po choinkę! Bo im się żywej zachciało!
Spuściłem głowę w dół i poczłapałem do łazienki. W pomieszczeniu było chłodno i wanna była do połowy pełna. W wodzie pluskał się duży, śmierdzący karp. Aż mnie zemdliło na jego widok.
- Głupia ryba, wannę okupuje.- zmarszczyłem brwi i pochyliłem się nad nią.
Karp beztrosko pływał sobie w kółko nie mając pojęcia, że niedługo zostanie odcięta mu głowa, wyprute flaki i będzie zjedzony. Oczywiście nie przeze mnie~!
Dotknąłem go lekko palcem, był taki śliski… Skrzywiłem się i wytarłem palec o brzeg wanny. Nie zabiję tego czegoś, nie dam rady… Prędzej się porzygam~!
- Co porabiasz?- usłyszałem za sobą głos.
Tak się skupiłem na rybie, że nie usłyszałem gdy wchodził do środka. Podskoczyłem i krzyknąłem ze strachu, a nóż który miałem w dłoni wleciał do wanny, oczywiście nie raniąc karpia.
- Xsawier! Nie strasz mnie tak!- oburzyłem się.
Przyjrzałem mu się dokładnie, na polikach miał rumieńce, co znaczyło, że właśnie wrócił z mrozu. Uśmiechał się szeroko, a na głowie miał czapkę mikołaja, wyglądał tak słodko~!
- Przepraszam, nie chciałem.- złapał mnie za biodra i przybliżył do ciebie od razu robiąc mi malinkę na szyi.- Co tam porabiasz?
- Kazali mi zabić rybę, ale nie umiem.- spojrzałem mu w piękne czerwone oczka– Pomożesz mi~?
Demon zerknął na wannę po czym na mnie.
- Chyba nie mam serca go zabijać.- pocałował mnie delikatnie w usta i potem odgarnął mi niesforne kosmyki włosów za ucho. One oczywiście wróciły na swoje miejsce~!
- No wiesz~! To co ja mam zrobić~? Ja nawet boję się tego dotknąć! I jeszcze nóż mi tam wpadł!- odwróciłem się do wanny i nachyliłem się nad nią.
Chłopak włożył tam rękę, ryba otarła się o niego, a on jak gdyby nigdy nic wyjął ostrze i pokazał mi je.
- Boisz się ryby?
- Bleee… Nie dotykaj mnie póki nie umyjesz rąk.- wskazałem na zlew, a on wywrócił oczami.- I to nie tak, że się boję.. Po prostu się brzydzę, tak bardzo, bardzo.
Xsewuś umył ręce i podszedł do mnie całując w czoło.
- To co zamierzasz zrobić?
- Chyba mam pomysł~!- uśmiechnąłem się szeroko.- Zaczekaj tu~!
Wybiegłem z łazienki i ruszyłem w kierunku biblioteki. Ostatnio jak sobie tam siedziałem i grzebałem, to znalazłem pewną rzecz, która według Xsewusia miała nam się nigdy nie przydać. Bo w sumie po co nam wielkie kuliste akwarium~? Po co w ogóle ktoś to trzymał w kufrze, w bibliotece takie szklane akwarium~?
Wziąłem je i biegiem wróciłem do Xsewusia.
- Wyjmuj rybkę~! Potem będę musiał cię umyć, ale to nic~!
Demon uśmiechnął się i zaczął łapać karpia, ja napełniłem akwarium, nie było duże, ale ryba powinna się tam zmieścić~!
W końcu Xsewuś złapał rybkę, trzepotała strasznie, ale szybko trafiła do akwarium.
- No Xsewuś~! Umyj wannę, potem się rozbieraj, a ja zaraz do ciebie przyjdę~!
Chłopak pocałował mnie szybko w usta i poczłapałem do kuchni, oczywiście razem z akwarium w którym pływała rybka.
Postawiłem naczynie na blacie i zaśmiałem się.
- Oto wasz karp na wigilię~!
- Miałeś go zabić Will, a nie przełożyć do akwarium.- Tin zmarszczył brwi.  
- To nie będziemy jeść karpia na wigilii~! Będziemy mieć karpia do ozdoby~! Postawimy go na środku stołu i już~!
- W sumie to nie głupi pomysł…- stwierdziła anielica.
- No i fajnie~! Potem ozdobimy choinkę, a na razie idę umyć Xsewusia~!- zachichotałem i znów ruszyłem do łazienki.

------------------------------------------------------------------------------------------------- 

 Od Tin i Asami

Leniwie otworzyłam oczy Asami krzątała się w te i z powrotem po pokoju
-Co ty robisz?- zapytałam ponętnie
-Dzisiaj gwiazdka, a tyle rzezy jeszcze nie zrobionych!- denerwowała się bez powodu
-Ojj... daj spokój! dzień jak co dzień tyle tylko że jest dobre jedzonko i prezenty- Anielica zdawała się mnie całkowicie nie słuchać, strasznie zestresowana. Złapałam ja za nadgarstki i spojrzała głęboko w oczy, następnie pocałowałam. Cały stres jak gdyby w niej zelżał, gdy się od niej odkleiłam ponownie zanurzyłam sie w jej oczach
-W wszystkiem tobie pomoge- uśmiechnęłam się. Jednak po chwili mój usmiech zniknoł. Dlaczego? Dlaczego? no? Dlaczego? Gdy chłopcy świetnie się bawili ja musiałam pomagać w kuchni!!! Dlaczego?!! Dzielnie znosiłam męczarnie przez 2 godziny ale miałam serdecznie dość. Krzyczałam i szarpałam się w myślach, nienawidze gotować! nic mi nie wychodzi i na dodatek to nudne. Myślałam że wybuchne. Asami wyczuła mój ponury nastruj
-Tini?- zapytała słodziudko, odmruknełam tylko w odpowiedzi
-Kocham cię i dziękuje że mi pomagasz- wspieła się na palcach do moich ust. Mimo wolnie poje ręce powędrowały na jej piersi. Gdy tak zatapiałyśmy się w naszym namietnym pocałunku do kuchni wszedł Zico. Gdy odsząknoł odskoczyłysmy od siebie. Gestem chłopak pokazał piersi. Spojżałam na biust Asami, na jej czerwonym fartuszku zostały dwa białe slady moich rak od mąki. w zakłopotaniu zaczełam je strzepywac. A demon pokładał sie ze smiechu
-Gdzie się gapisz?!- zawołała zawstydzona anielica, szybko zakryłam ją własnym ciałem i zucila mordercze spojzenie w strone Zico. CHłopak pospiesznie wyszedł z kuchni jagby bojac się że zaraz zabijego go zamiasy karpia. Spojzałyśmy z Asami na siebie i wybuchłysmy śmiechem. Mina chłopaka była niezapomniana. Niestety po tej krótkiej fali szczęścia musiałam wrócić do roboty. Z godziny na godzine byłam coraz bardziej wściekła. Ten pośpiech, ten stres, aaaa!
-MAM DOŚĆ!- krzyknełam i usiadłam na podłodze jak małe dziecko, w dłoni nadal trzymałam nóż. Asami mnie uspokajała -Nie! Nie! nie! nie! nie!!!!- Kręciłam głową, cały czas demastrując mojego focha.
-Tinea... prosze...- anielica robiła do mnie maślane oczka, byłam nieugieta, cały czas machałam przecząco głowa.
-Bo coś zrobie- zagroziła mi. Zaraz potem obieła mnie za szyje, wsunełaa mi język do ust i delikatnie ale pewnie wcisneła mi kolano w krocze. Nie wiedziałam że ona tak umie. Z moich ust dobył sie jęk zachwytu
-No..? skończysz fochy?!- zaczeła powoli mnie pocierać w tym miejscu
-Nie, jesli przestaniesz- szepnełam
-Reszte dostaniesz na prezent jak bedziesz grzeczna- usmiechneła sie, podnosząc mnie z podłogi. Jeszcze przez kolejna godzine pomagałam jej w kuchni, ale gniew wciąz narastał. Gdy przyszedł Will musiałam się wyrzyć więc kazałam mu zabić karpia, ale ten debil włozył go do akwarium. Juz miałam odciac łeb tej rybie moim kolcem ale Siva załozył je czapeczke mikolaja i patrzył na nia jak na obrazek. No dobra, pomysł karpia w czapce mikołaja był fajny.
-Przyrzekam że nikogo ani niczego nie ukatrupie, ale wypuście mnie wreszcie z tek kuchni!!!- wykrzyczałam
-Tinea! kuchnia to dopieo poczatek trzeba posprzatać i przygotować chioinke. Nakryc do stołu!
-Mam dośc! święta nie maja byc męczarnią tylko czymś wesołym!
-Będzie wesoło- pocieszyła mnie, wtedy wrócił will z całym mokrym xsawierem, kompał go zamiast karpia czy co?
nagle poczułam jakis swąt. Co to?
-xsawier? gdzie choinka?- spojżałam na niego, a on chwile sie zastanowił
-przy kominku...- rece mu opdły gdy równierz poczuł smrud, wbiegliśmy do jadalni, właśnie tam paliła się 2 metrowa choinka
-brawo geniuszu- mocno trzasnełam go reką w plecy. Gdy Asami spojrzała na ruiny choinki oczy jej zeszklily sie do łez
- to kompletna katastrofa a chciałam spędzić święta z Tin!- wrzasnęła i pobiegła do kuchni
-Co za idiota stawia drzewo przy ogniu?- klepnełam w głowe osłupiałego demona. I pobiegłam za Asami żeby ja uspokoić. Uklekłam przy niej i przytuliłam ją
-I co teraz Tin?- zapytała podnosząc załzawione oczy
-Pujdziemy do lasu i poszukamy nowej- odpowiedział za mnie Siva siedzacy z kamienna twarzą na blacie stołu, coś cały czas podjadał
-Siva jesteś kochany. A czy dasz radę sam?- spojrzałam na niego.
-Dla ciebie wszystko.- wstał i poszedł. 
-Jest dobra strona tego że poszedł.- powiedziałam 
-Co? Jaka?- spojrzała na mnie.
-Gdyby został wszystko by zniknęło, on to ma ziołądek bez dna-zaśmiałyśmy się,
-zróbmy cokolwiek innego, tylko nie kuchnia i nie sprzątanie- dodalam gdy sie uspokoiłysmy
-już prawie wszystko ugotowane a porządek już jest...muszę ci załatwić prezent
-masz zamiar opakować się tylko w papier?- zapytałam zalotnie
-Moge! To zrobić
-ale tylko papier
-Mam pomysł!- podskoczyła z radości
-sanki? też fajny prezent!- uśmiechnełam się
-nie...ale też bym się przejechała
-dobra, nie mów, niech to bedzie niespodzianka
-okey wiec prezent po Wigili w sypialni tylko musisz poczekac chwilkę
-noo dobraaa- westchnełam nagle wparadował Will z wielkim kartonem na rękach i puszystym łańcuchem na szyji
-może i zjaraliśmy choinke, ale paczcie co znaleźliśmy!- pochwalił sie kartonem pełnym bombek i innych ozdób choinkowych
-Idelnie! To wy zajmijcie się derokacjami a ja kuchnią bo jak widac Tin nie umie gotować i tylko mi tutaj zawadza
-ooo! kocham cie!- przytuliłam ją mocno gdy zwolniła mnie z zajec kuchennych. Dzieki temu że asami pozwoliła mi nie brać udziału w gotowaniu, miałam czas na przyszykowanie dla niej prezentu. Wszyscy zjedliśmy posiłek i gadaliśmy przy tym o wszyskim. Potem nadszedł czas gdzie Siva poszedl spać a Xsawier i Will zaszyli się w sypialni w celach wiadomych, a Zico gdzieś poszedł. Asami połozyła mi dłoń na kolanie i szepneła do ucha
-To za 10 minut w spyalni- szybko popędziła na góre. Nie rozumiałam co dla mnie szykuje, ale odczekalam 10 min, w miedzy czasie zabierając mój starannie ukryty prezent, po wyznaczonym czasie ruszyłam do pokoju. Gdy weszłam do naszej sypialni z pudełka lezacego przy drzwiach wyskoczyła Asami ubrana jedynie w skapy strój kompielowy, kocie uszka i ogonek 
-Niespodzianka!- krzykneła przy tym głosno. Zdebiałam, stałam i patrzyłam jak wryta
-Mówilaś że chciałaś mnie więc pomyślałam że tak może byc.- zaczerwienila sie ze wstydu
-slodziudka!- podbiegłam do niej, przytuliłam ją i pocierałam policzkiem w policzek
-aaaa...dziękuje.- powiedziała głośno -Czyli ci sie podoba?
-tak! i to bardzo!
-Cieszę się!- powiedziała i dała mi buziaka w policzek 
-Mam jeszcze cos dla ciebie- wyjełam zza pleców pakunek i wreczyłam go jej
-Naprwdę dziękuję ci bardzo- obserwowałam jak oczy anielicy błyszcza jak u małego dziecka gdy rozrywała papier. W środku był srebny naszyjnik z wyrytymi naszymi imionami
-podoba ci się? żłobienia sama wykonywałam-
-Takkkk!- od razu go jej złozyłam, a ona wtuliła sie we mnie. Gdy tak wtulałyśmy sie w siebie, poczułam że dziewczyna mieknie, wręcz zaczyna sie rozpływac. Podtrzymałam ja i zerknełam jej w twarz. no, nie... zasneła... usmiechnełam sie do siebie. była taka słodziudka. Deliktatnie odłozyłam ją na łuzko i zasnełam tulac ją niczym pluszowego misia.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od Xsawier'a i Will'a: Ubieranie choinki w stroju Śnieżynki~!

William


- Zico musisz mi pomóc ubrać się w coś ładnego, chce zaszokować Xsewusia~!- oznajmiłem z entuzjazmem, gdy mój braciszek wszedł do pokoju.
- Nie umiesz się sam ubierać, tylko muszę ci pomagać? 
- Ale nie o to mi chodzi!- Oburzyłem się.- Chce żebyś mi pomógł coś znaleźć~! To, dlatego przyszliśmy do sypialni dziewczyn~!
Chłopak podszedł do szafy, otworzył ją i zaczął grzebać. Wyjął jakąś koronkową bieliznę i mi pokazał.
- Jak to założysz to Xsewuś się zdziwi, gwarantuje ci to.- Zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się szeroko i zabrałem bratu majtki.
- Bez przesady Zico~! 
- A myślałeś już nad czymś?- Dalej grzebał w szafie.
- No wiesz, mamy święta~!- Zacząłem kręcić majtkami na palcu.- Xsewuś jest napalony jak zwykle i prędzej czy później i tak się na mnie rzuci… Myślałem o stroju Śnieżynki, albo jakiegoś seksi renifera..- Strzeliłem majtkami w głowę chłopaka i wybuchnąłem śmiechem.
- Kto to Śnieżynka?- Zdjął bieliznę z twarzy i wrzucił ją do szafy.
- Wnuczka Świętego Mikołaja~! Znalazłeś tam coś~? 
- Ehem. To może być?- Wyjął czerwoną sukienkę, do rąbka na dole miała przyszyte białe futerko.
- Ależ tak~! Zastanawiam się skąd dziewczyny mają takie coś~!- Zachichotałem i pobiegłem do łazienki z sukienką. 
Nie była obcisła, to znaczy była, ale było mi w niej wygodnie. Była też zwiewna i lekka, kończyła się na połowie ud. Oczywiście zostałem w bokserkach, bo jeśli założyłbym bieliznę, którą znaleźliśmy z Zico to nie dość, że byłoby mi niewygodnie, to jeszcze dziewczyny by mnie zabiły.
- Zico~! Chodź tutaj~!
Chłopak wszedł do środka i uśmiechnął się na mój widok.
- Wyglądasz jak dziewczyna.
- Ale, ładna dziewczyna~?- Przejrzałem się w lustrze.
- No ładna.- Zico zmarszczył brwi.- Nie jesteś transwestytą, nie?
- Nie! Nie jestem, po prostu chcę zrobić niespodziankę Xsewusiowi~! Myślisz, że mu się spodoba~? 
- Żuci się na ciebie. Mam cię umalować?- Zachichotał.
- Nieeee, sądzę, że sukienka wystarczy~! Chodźmy do niego~!
Złapałem Zico za rękę i pociągnąłem za sobą. Wyszliśmy z pokoju dziewczyn i ruszyliśmy do głównej sali, tam był Xsewuś i Siva, zaczęli już ubierać nową choinkę. Ja oczywiście wybrałem kolory~! W tym roku będzie czerwono złota~! Chłopcy zaczęli wieszać już bombki, bo ze światełkami już się uporali.
- Xsewuś~! Ładnie wyglądam~?
- Pięknie.- Mruknął nawet na mnie nie patrząc.
- No wiesz, co~! - Oburzyłem się.- Nawet na mnie nie spojrzałeś~!
Zico zaczął się śmiać i poszedł do Sivy, pomóc mu. 
- Bo ty zawsze jesteś piękny.- Nadal się do mnie nie odwracał.
- Ale no odwróć się! Bo pomyślę, że zacząłeś mnie zdradzać z tymi bombkami~!
Demon westchnął, odłożył bombkę, którą trzymał i odwrócił się. Gdy mnie ujrzał to szczęka mu opadła i no… Zdziwił się mocno~! Jego wyraz twarzy był cudowny~!
- Podobam ci się, jako Śnieżynka~?- Zrobiłem piruecik jak baletnica i podbiegłem do niego.- Mogę też ubierać choinkę~? 
- M..Możesz..- Wydukał nie odwracając ode mnie wzroku.
- A weźmiesz mnie na barki~? Będę mógł wtedy wyżej sięgnąć~! 
Chłopak złapał krawędź sukienki, podniósł ją do góry i delikatnie zajrzał pod spód.
- Skąd masz sukienkę?
- A to tajemnica~!- Zachichotałem i klepnąłem go w dłoń, by nie zaglądał mi pod sukienkę.- Mogę ci usiąść na barkach czy nie~?

Xsawier

- Możesz… - Wyjąkałem. Zaskoczył mnie… i to bardzo. Nie kręciły mnie takie przebieranki, ale Will po prostu we wszystkim wyglądał słodko. Miałem ochotę zaprowadzić go do pokoju i wypieprzyć jak nigdy dotąd…, ale są święta i muszę się ogarnąć. Nie zrobię nic niepożądanego… ewentualnie jak będzie już po wszystkim. Will podszedł do mnie i kazał mi ukucnąć. Zrobiłem jak mi kazał, a chwilę później wślizgnął mi się na barki. Od razu poczułem na szyi materiał bokserek Will’a. Matko, ja chyba przez niego oszaleje… Podawałem mu bombki, a on wieszał je wysoko. Każdy jego ruch, oraz bardziej mnie podniecał. Zaczęło mi się robić gorąco. Po dziesięciu minutach nie wytrzymałem.
- Dacie sobie radę bez nas? – Zapytałem. Nawet nie czekałem na odpowiedź, od razu skierowałem się do drzwi, żeby jak najszybciej znaleźć się na górze w łóżku z Will’em.
- Ej! Gdzie idziesz!? Ja chciałem choinkę ubierać! – Krzyczał Will.
- Trzeba było się tak nie ubierać. – Wyszeptałem. Czułem, że przegrałem walkę z samym sobą. Dlaczego do cholery on mnie tak pociąga!? I to jeszcze w tym stroju… Chłopak odburknął cos w odpowiedzi, ale nie mówił już nic więcej. Kiedy doszliśmy do pokoju, wziąłem go pod pachy i ściągnąłem na ziemię. Na łóżko dokładniej. Popatrzyłem na niego.
- Rozbieraj się. – Rozkazałem.
- Ale…
- Albo nie. Zostań w tym. Jest nawet lepiej. – Zdjąłem z siebie koszulę i od razu rzuciłem się na Willa. Zacząłem go całować, a moje ręce błądziły po całym jego ciele.
- Xsaw… - Zaczął Will, ale zatkałem mu usta kolejnym pocałunkiem. Nie będę przerywał. Moja ręka powędrowała do jego krocza i złapała jego członka nadal schowanego w bokserkach. Te sukienki były takie wygodne… żadnych guzików, ani zamków… Po prostu wkładasz i już!
- Asami… - Wydyszał po kolejnym długim pocałunku. Asami!? Odwróciłem się gwałtownie. W drzwiach stała wkurzona dziewczyna. Nie wiem czy była czerwona ze złości, czy ze wstydu…
- M-moja sukienka. – Powiedziała tylko. Zszedłem z Will’a i usiadłem na rogu łóżka.
- Cześć Asami. Może pomożesz chłopakom w dekorowaniu choinki...? – Zapytałem miło. Dziewczyna dalej stała w przejściu i patrzyła na nas z mordem w oczach.
- Will… Możesz… Mi oddać sukienkę. Jak zrobisz to teraz, to nie wyciągnę z tego konsekwencji. – Widać było, że starała się nad sobą panować. Jak na razie jej to wychodziło. – Poczekam w przedpokoju. I macie zajść na dół i pomóc! A nie… robicie TO!– Trzasnęła drzwiami. Spojrzałem na Will’a i uśmiechnąłem się smutno.
- Chyba nici z robienia TEGO. – Westchnąłem i wstałem z łóżka. – Pójdę już na dół. Ty się przebierz. – Musiałem… ulżyć sobie w bólu. Poszedłem do swojego pokoju wlazłem do łazienki i… no i wiecie… Rozpiąłem spodnie, zdjąłem bokserki… I zająłem się swoim nabuzowanym sprzętem. Chyba nigdy nie byłem, aż tak podniecony. Mówię serio… nigdy. Nie poszło mi ta cała sprawa z masturbacją najlepiej… Ciężko było mi cokolwiek zdziałać w pojedynkę, a jak już mi się udało, wystarczyło jedno wspomnienie o Will’u a wszystko znów stawało w pionie. Powinienem się niby cieszyć… W końcu nie każdy może się cieszyć takim powodzeniem seksualnym. Ale w tym momencie było mi to bardzo zbędne. Po chyba pięciu próbach w końcu mi się udało. Sprzątnąłem, co trzeba (na szczęście celowałem w kabinę prysznicową, więc nie było tego dużo), ubrałem się i wyszedłem. Ku mojemu zdziwieniu w pokoju czekał na mnie Will. Nadal był w sukience i leżał sobie swobodnie na moim łóżku.
- Co ty robisz? Asami się wkurzy.
- Nie. Przekupiłem ją. – Uśmiechnął się słodko i usiadł na brzegu łóżka. – Zostawiłeś mnie tam samego, a do tego zabawiasz się sam w łazience? Nie ładnie Xsewuś~! Obrażę się na ciebie~!
- Ale nie chciałeś! I Asami przyszła… - Will podbiegł do mnie i rzucił mi się w ramiona. O co mu do cholery chodzi!? Teraz to mnie chce!?
- Zachęciłeś mnie, a potem zostawiłeś! A Asami się nie przejmuj. Już się nie gniewa~!

- Już cię nie rozu… - Nie zdążyłem nawet dokończyć, bo Will zatkał mi usta pocałunkiem, tak jak ja wcześniej. Od razu poczułem jak mój członek znów pęcznieje. Czy on nie ma kurwa dość!? Nie mam nad nim żadnej kontroli! Normalnie jakbym w liceum był! W każdym razie niedługo potem wylądowaliśmy na łóżku. Ja rozebrałem się ponownie… Will został w sukience… Ale nie na długo, bo potem wylądowała na ziemi, tylko trochę podarta po bokach… Resztę możecie sobie dopisać. A złość Asami jak zobaczyła pognieciona i podarta sukienkę jest nie do opisania. To trzeba było zobaczyć. Ale serio… chyba nikt by nie chciał tego zobaczyć.

-----------------------------------------------------------------------------------------


Od Tin: Zimowe szaleństwo.

Właśnie odbywałam chyba najtrudniejszy w życiu trening. Siłowałam się z saneczkami. Stare drewniane saneczki, gdy tylko je zobaczyłam uznałam że muszę je mieć! Był tylko jeden problem... były na samym dnie kantorka pod schodami, pełnego innych rupieci kantorka. Żeby się do nich dostać musiałam przedrzeć przez miliony innych rzeczy.
-Grrr!!! K***a! chce te sanki!!!- wydarłam się i zaczęłam wywalać wszystko za siebie, byle by dostać się do sanek! spadł nareszcie śnieg i muszę to wykorzystać.
Dwa dni temu tak brakowało mi tego białego, zimnego puchu że zjechałam na nartach po schodach. Zachichotałam przypominając sobie co się wtedy działo. Nikomu nie mówiłam że podobnie jak dziś znalazłam całkiem niezłe narty. Rankiem uznałam że je wypróbuje, ale z braku śniegu i nadmiaru mojej ułańskiej fantazji. Wpięłam je i zjechałam po zamkowych schodach jak po stoku. Niestety potraciłam po drodze Zico. Chłopak cały się poturbował bo przez tak niecodzienny widok osłupiał i nie zdążył zejść mi z drogi. A mojej twarzy nie zauważył bo miałam czapkę i gogle aby choć sobie wyobrazić że jestem w ośnieżonych górach. Gdy dojechałam do dołu uznałam że wypadałoby przeprosić demona. Zaczęłam go szukać po całym zamku. Siedział z Williem który go opatrywał. Gdy wyjaśniłam wszystko Will mi podziękował bo już myślał że jego brat ma coś z głową gdy powiedział "narciarz potracił mnie na schodach". Ale fajnie się zjeżdżało, kiedyś to powtórzę, ale jak Asami nie będzie patrzeć.
Z zadumy wyrwało mnie nagłe "ŁUP!!!". Leżałam na ziemi przygnieciona wymarzonymi saneczkami.
-Nareszcie! mam je!- krzyknęłam zrywając się z ziemi. Chwaciłam je pod pachą i wybiegłam na dwór aby je wypróbować. Już się tak cieszyłam a tu kolejna przeszkoda. Czy ja nigdy nie naciesze się zima? Zapytałam sama siebie z rezygnacją. Po horyzont leśna, długa, szeroka... płaszczyzna.... I gdzie ja mam sobie pojeździć na sankach??? Już wracałam z rezygnacją do zamku ale coś zauważyłam. Dach!!! był pochyły i ośnieżony! Dach! Poleciałam na sam czubek budowli. Usadowiam sanki pod sobą już miałam zjechać, ale zamiast ruszyć do przodu, zaczęłam zjeżdżać do tyłu. Krzyczałam równocześnie ze strachu i radości gdy nabierałam prędkości. Nagle sanki wystrzeliły wraz ze mną w powietrze, chwile unosiłam się nad ziemią jak podczas skoku Małysza. W końcu zaczęłam spadać
-Uwaga!!!-wydarłam się na całe gardło gdy zauważyłam że idealnie pode mną stoi Will z Xsawierem obściskując się. Niestety chyba ostrzegłam za późno bo spadłam na nich a saneczki wbiły się w śnieg metr od nas.
-Powiedz jakie jeszcze masz pomysły, żebyśmy wiedzieli ile jeszcze będzie rannych i jak długo mamy bać się o życie- zaczął lekko podirytowany William
-Przepraszam... sanki miały jechać do przodu, ale jakoś takoś wyszło na odwrót-
-Dlaczego tak w ogóle zjeżdżałaś z dachu?- zapytał Xsawier spoglądając w górę
-Bo nie było nigdzie indziej górki- usprawiedliwiłam się
-Czyli schody ci się znudziły?- zapytała z nutką wredoty Will
-Ojtam, ojtam- wywróciłam oczami. Wstałam otrzepując się ze śniegu i wzięłam sanki
-A ty gdzie?- zapytał 
-Jeszcze raz zjechać- uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam na dach żeby pozjeżdżać sobie jeszcze kilka razy.


------------------------------------------------------

 Od Williama: Ważny dzień.



Dzisiaj jest jeden z ważniejszych dni w mym życiu~! A mam ich tyle co przyjaciół, czyli nie wiele~!
A więc dziś urodzinki Xsewusia~! Od rana przygotowywałem wszystko~! Sam! No… Asami pomogła mi z gotowaniem, bo nie chciałem otruć ukochanego w ten wyjątkowy dzień, ciekawe czy byłby na mnie wkurzony…
A więc wszystko mam już dokładnie zaplanowane. Najpierw będzie romantyczna kolacja, a potem zabiorę go do sypialni i dam prezenty~!
Już się nie mogę doczekać aż wróci~! Tin zabrała go na dłuuuuuuuuuuuuuuugi spacer po lesie. Ja w tym czasie przygotowałem stół i siebie. Założyłem czarną koszulę i spodnie rurki, a na to białą marynarkę. Z tego co wiem to Xsawowi się podobałem w takim wydaniu.
- Dobrze jest~?- wpadłem do kuchni gdzie Asami nakładała jedzenie na talerze.- I do tego czarna róża~!
- Cudnie Will.- wzięła naszykowane talerze i ruszyła do jadalni.
Ja westchnąłem głęboko, poprawiłem koszulę i ruszyłem do drzwi wejściowych bo usłyszałem jak są otwierane.
- Ale żeś mnie przeciągła…- usłyszałem narzekanie demona.
Przyspieszyłem kroku i wleciałem do hallu zanim smoczych odpowiedziała. Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem się do chłopaka.
- Teraz ja się tobą zajmę.- zamruczałem i włożyłem sobie róże do ust.
Demon nic nie odpowiadał, był chyba trochę zdziwiony i przekonany, że zapomniałem o jego święcie. Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą.
Dał się prowadzić i mogę przysiąc, że co chwila zerkał na mój tyłek~!
Weszliśmy do jadalni. Stół był pięknie przystrojony, świece się świecą, dania na swoim miejscu i wino w kieliszkach. Byłem wdzięczny dziewczynom, że mi pomogły, bo sam bym nie dał rady ze zdążeniem przygotowania tego wszystkiego.
Usiedliśmy do stołu i wyjąłem z ust róże kładąc ją na stole.
- Z jakiej to okazji.- demon zmarszczył czoło, ale się uśmiechał.- Co nabroiłeś?
- Dzisiaj są twoje urodziny skarbie~! Muszę przecież uczcić ten wielki dzień~! Nie wiedziałem co będziesz chciał, więc dzisiaj będzie romantyczna kolacja, a jutro impreza.- uśmiechnąłem się i napiłem trochę wina.
- Miło, widać, że się postarałeś.
- Ale to nie koniec~! Jak zjemy to mam kolejne niespodzianki~!
Chyba chciał się jak najszybciej dowiedzieć o moich planach bo od razu zaczął jeść. Oczywiście nie obyło się od rozmów o byle czym i o wszystkim. Zaczęło się o rozmawianiu o daniu, a skończyło na knowaniach kosmitów.
Szczerze to myślałem, że dłużej posiedzimy przy tym stole, no ale cóż zrobić? Po godzinie wszystko było już zjedzone i wypite.
- Było pyszne.- opadł na krzesło.- Ale teraz chcę tą drugą niespodziankę.- aż mu oczy zapłonęły.
- To przyjdź za 6 minut do sypialni.- podniosłem się, podszedłem do niego i pocałowałem w usta, by go rozpalić.
Chciał mi wsunąć język do ust, ale przerwałem i podszedłem do stołu.
- 6 minut Xsewuś~…- zdmuchnąłem jedną świecę, wziąłem różę i poszedłem na górę.
Gdy tylko wpadłem do sypialni zacząłem się szybko przebierać w swój specjalny strój.
Zdjąłem ciuchy i zostałem tylko w czarnych bokserkach, założyłem sobie na szyję czerwoną muszkę i na głowę opaskę z czarnymi kocimi uszkami. No i przyczepiłem sobie czary ogonek, bo bez niego ani rusz~!
Wyjąłem jeszcze z szafeczki mały pakunek z doczepioną karteczką i położyłem na szafce nocnej Xsewusia, bo pewnie dopiero rano ją zauważy i odpakuje.
Zapaliłem jeszcze dwie świeczki i rozwaliłem róże by pozyskać płatki. Nie wiem czy mu się spodoba, ale warto próbować, ne~?
Ułożyłem się na łóżku i czekałem na mojego solenizanta. Przyszedł prawie od razu po tym gdy byłem już gotowy, nie wiem czy pilnował tych 6 minut, ale przemilczmy to~!
Gdy mnie zobaczył to jego oczy wręcz zabłysły drapieżnie, na twarzy pojawił mu się wielki uśmiech i oblizał usta.
- Pysznie…- zamruczał i zaczął rozpinać swoją koszulę.- Rozumiem, że będziesz robił to co chcę, tak?
- Ależ oczywiście~!- uśmiechnąłem się.- Jestem twoim małym kotkiem~!
Xsaw położył się na mnie i od razu wsunął mi język do ust.
Zaczęła się upojna noc~! Mrrrr~… Wszystkiego najlepszego Xsewuś.

William Black
01.02.2014r. godz. 00:06


Brak komentarzy: