- Wspaniale. Dziękuję ci!-
chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w stronę mego domu. Od razu przywitała nas
moja niania.
- Asami twoi dziwni znajomi czekają w twoim pokoju. - Szepneła mi do ucha.
- Dziękuję ci.- przytuliłam ją.
-Życzę powodzenia w walce!.- puściła mi oko. Ja ruszyłam w stronę pokoju. Wszyscy tam siedzieli.
- No.więc sprawa wygląda tak że będę walczyć o Xsawiera na arenie za chwilę.- uśmiechnęłam się niemrawo. Od razu wszyscy ruszyli za mną. Do areny szliśmy chwilę. Widać było że wieści szybko się rozeszły, wiele osób zasiadło na złotych fotelach. Reszta poszła usiąść w pierwszym rzędzie jednak Will wolał zostać ze mną.
- Nie martw się.- szepnełam do chłopaka.
- Ale przecież ty się narażasz dla mnie.- odpowiedział.
- Hai! I też dla siebie. Nie bój żaby, będzie git.- próbowałam go uspokoić. Wroga mi anielica stanęła naprzeciwko mnie. Jedynie odzielały nas metry. Nastała cisza, cała rada siedziała wokół Boga. Xsawier też tam był, razem z rodziną anielicy.
- Znacie zasady. Zaczynajcie.- rzekł mój ojciec. Nawet nie minęła sekunda a nasze ostrza otarły się o siebie. Latałyśmy z ogromną prędkością. Uderzałysmy w siebie atakami magicznymi jak i fizycznymi. Jednak ona była silniejsza, czułam że napędzają ją negatywne emocje. Byłam słaba, ona.jednak bez.litości zadawała mi ciosy. Leżała na ziemi, ledwo co wstalam. Nogi mi się trzęsły.
- Hahaha...myślisz że wygrasz? Szybciej cię zabije.- warkneła. Z moich ust leciała krew.
- Nie ja walczę, dlatego że kocham Willa i Xsawiera, a ty nic nie czujesz.- krzyknęłam, nagle moje ciało i Willa się połączyły czułam wszystko co on. Widziałam jego wspomnienia a on moje. Uderzyłam dziewczynę z całej siły. Ona leżała bez życia a jej skrzydła były połamane.
- Wygrała Asami.- ktoś krzyknął. Upadłam na ziemię z zmęczenia. Nagle Scarlett wstała i chwyciła nóż. Biegła na mnie, jednak Tinea mnie obroniła. Ledwo żywa anielica leżała na ziemi.
- Dziękuję ci.- powiedziałam.
- Nie ma.sprawy- dziewczyna się uśmiechnęła.
- Will udało się.
William, Xsawier?
- Asami twoi dziwni znajomi czekają w twoim pokoju. - Szepneła mi do ucha.
- Dziękuję ci.- przytuliłam ją.
-Życzę powodzenia w walce!.- puściła mi oko. Ja ruszyłam w stronę pokoju. Wszyscy tam siedzieli.
- No.więc sprawa wygląda tak że będę walczyć o Xsawiera na arenie za chwilę.- uśmiechnęłam się niemrawo. Od razu wszyscy ruszyli za mną. Do areny szliśmy chwilę. Widać było że wieści szybko się rozeszły, wiele osób zasiadło na złotych fotelach. Reszta poszła usiąść w pierwszym rzędzie jednak Will wolał zostać ze mną.
- Nie martw się.- szepnełam do chłopaka.
- Ale przecież ty się narażasz dla mnie.- odpowiedział.
- Hai! I też dla siebie. Nie bój żaby, będzie git.- próbowałam go uspokoić. Wroga mi anielica stanęła naprzeciwko mnie. Jedynie odzielały nas metry. Nastała cisza, cała rada siedziała wokół Boga. Xsawier też tam był, razem z rodziną anielicy.
- Znacie zasady. Zaczynajcie.- rzekł mój ojciec. Nawet nie minęła sekunda a nasze ostrza otarły się o siebie. Latałyśmy z ogromną prędkością. Uderzałysmy w siebie atakami magicznymi jak i fizycznymi. Jednak ona była silniejsza, czułam że napędzają ją negatywne emocje. Byłam słaba, ona.jednak bez.litości zadawała mi ciosy. Leżała na ziemi, ledwo co wstalam. Nogi mi się trzęsły.
- Hahaha...myślisz że wygrasz? Szybciej cię zabije.- warkneła. Z moich ust leciała krew.
- Nie ja walczę, dlatego że kocham Willa i Xsawiera, a ty nic nie czujesz.- krzyknęłam, nagle moje ciało i Willa się połączyły czułam wszystko co on. Widziałam jego wspomnienia a on moje. Uderzyłam dziewczynę z całej siły. Ona leżała bez życia a jej skrzydła były połamane.
- Wygrała Asami.- ktoś krzyknął. Upadłam na ziemię z zmęczenia. Nagle Scarlett wstała i chwyciła nóż. Biegła na mnie, jednak Tinea mnie obroniła. Ledwo żywa anielica leżała na ziemi.
- Dziękuję ci.- powiedziałam.
- Nie ma.sprawy- dziewczyna się uśmiechnęła.
- Will udało się.
William, Xsawier?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz