Tak fajnie mi się spało, a ten idiota musiał mnie obudzić... No dobra. Wybaczam mu. Zwłaszcza jak powiedział coś o strychu. Na początku go zbyłem, ale potem on przybrał taki... poważny ton. Zdziwiło mnie to trochę. Nie myślałem, że mówił serio z tym zmienieniem się. ale jednak mówił. Powoli i ospale wstałem z łóżka.
- Dobra... pójdę to sprawdzić. Ty zostań tu. - Will chciał wstać, ale nie pozwoliłem mu. Jeśli faktycznie jest jakiś strych na górze... i coś po nim chodzi, to sam się z tym rozprawię. Przeszedłem całe ostatnie piętro, ale nie znalazłem żadnych drzwi prowadzących na górę. Postanowiłem opuścić na chwilę swoje ciało, żeby sprawdzić, czy nie ma przypadkiem jakiegoś tajnego przejścia. Mój duch wleciał przez sufit na górę. I faktycznie było tam pomieszczenie... Można to uznać za strych. Było tylko jedno wejście. Sprawdziłem gdzie dokładnie było i wróciłem do swojego ciała. Zszedłem do biblioteki, bo właśnie tam było tajne przejście. znajdowało się w ostatnim regale. Musiałem zrzucić z niego wszystkie książki, by znaleźć przełącznik ukryty za nimi. Kiedy go wcisnąłem, cały regał przesunął się w bok ukazując pięknie zdobione drzwi. Całe były w złocie. Po bokach zdobienia przybierały wzór obszernej winorośli. Za to w środku był ogromny gryf ze skrzydłami rozłożonymi do lotu. Pół lew, pół orzeł. To pewnie znak tutejszego grodu... Nawet ładny. dokładnie przyjrzałem się wrotom. W końcu przekręciłem gałkę i otworzyłem drzwi. Zacięły się. Coś blokowało je z drugiej strony. Popchnąłem je mocno. Usłyszałem stłumiony krzyk zza drzwi.
- Kto tam jest!? - Krzyknąłem. Popchnąłem drzwi jeszcze mocniej, aż w końcu puściły. Wszedłem do środka. Było ciemno. Zauważyłem, że przede mną leżał jakiś człowiek.
- Wstań. I powiedz kim jesteś. - Zażądałem. Istota poruszyła się. Po chwili stanęła przede mną. Nie widziałem twarzy, bo była zakryta kapturem, ale po głosie poznałem, że to facet... i to bardzo stary.
- Jestem właścicielem tego zamku. To ciebie nie powinno tu być, DEMONIE. - Ostatnie słowo wyrzucił z siebie z pogardą w głosie. No proszę... Znalazł się właściciel. Ale czemu ukrywał się na strychu? A raczej na schodach prowadzących na strych.
- Zauważyłeś? Świetnie. To może powiesz mi co się stało z mieszkańcami tego zamku? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że po prostu wyginęli... ktoś by go na pewno przejął. - Starzec westchnął.
- Niezwykle ciekawski jesteś diable... - Diable!? O co chodzi? - Mieszkańcy faktycznie "wyginęli", jak to nazwałeś. I byli chętni na zamek... ale ja każdego z nich wyganiałem. Tylko ty byłeś na tyle mądry, by sprawdzić, czy na pewno nie ma tu strychu...
- Aha... Czyli te dźwięki? To twoja sprawka? I ludzie tak po prostu od tego uciekali? - Interesujący gościu.
- Od tego zawsze zaczynam. Potem dzieją się inne rzeczy. Nie bez powodu miejsce to nosi nazwę nawiedzonego...
- Xsawier... co tu robisz? - Usłyszałem głos Willa. - Z kim rozmawiasz? - Odwróciłem się i spojrzałem na zaspanego chłopaka.
- Z właścicielem... - Chciałem wskazać starca ręką, ale jego już nie było. Tak samo jak drzwi. Teraz zakrywał je regał z ułożonymi książkami. No pięknie. - Nie ważne. - Podrapałem się po głowie w zamyśleniu. Ten koleś musiał coś jeszcze ukrywać... - Chodźmy spać.
- A co ze strychem?
- Nie ma żadnego strychu. Musiało cie się to przyśnić. - pocałowałem go w czółko i poprowadziłem do sypialni.
<Will? Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz