Minął
już miesiąc odkąd wróciłem do zamku. Służba dla Gabriela przeleciała bardzo
szybko... Tak naprawdę to tylko dotrzymywałem mu towarzystwa, od czasu do czasu
przekazując jakieś informacje do różnych ludzi. Nie napracowałem się w ogóle.
Dzięki temu miałem więcej czasu na myślenie... Tak długi czas, a i tak nic nie
wskórałem. Byłem w tym samym miejscu co przed poznaniem Willa. Byłem nijaki...
jedynym moi zajęciem było włóczenie się po zamku i okolicznych lasach.
Preferowałem to pierwsze, z racji wspomnień związanych z lasem... W każdym
razie dzisiaj spędzałem kolejny dzień w zamku. Czułem się jakbym był sam... Asami
się na mnie pogniewała, nie wiem dlaczego, a Will uciekł z zamku. Jakie to
niedojrzałe... uciekać od kłopotów jak najdalej. No dobra, sam tak zrobiłem,
więc nie mogę go winić. Poranek zaczął się jak zwykle. Wstałem leniwie z łóżka
i poszedłem na śniadanie. Oczywiście jadłem sam, bo Asami nie raczyła mnie
zaszczycić obecnością... a reszta mieszkańców, jak zwykle gdzieś się zmyła. Po
zjedzeniu wybornego, jak zwykle, śniadanka, przyrządzonego przez moich
kucharzy, wróciłem do pokoju. Po raz kolejny wziąłem się za czytanie. Ostatnio
wychodziło mi to lepiej niż w zamku Scarlett. Nauczyłem się ignorować swoje
myśli, oplatające się głównie wokół Willa. Tak samo było ze snami. Budziłem się
i udawałem, że nie pamiętam, że cokolwiek mi się śniło. Ktoś mógłby pomyśleć,
że całkiem o nim zapomniałem, ale to tylko pozory. Moje prawdziwe uczucia były
ukryte pod ogromnym płaszczem magika... jak królik w kapeluszu. Dodatkowo
ostatnio nikt mi nie przeszkadzał. Samuelowi rozkazałem wziąć wolne na jakiś
czas... a nikt inny nie chciałby ze mną rozmawiać, więc cały czas byłem sam.
Nawet Mistress przestała mnie odwiedzać. Czułem się tak jakby cały świat o mnie
zapomniał, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Nawet najeźdźcy przestali nas
dręczyć. Po tym całym zdarzeniu w niebie, stwierdzili, że nie chcę mi wchodzić
w drogę... nie wiem dlaczego tak stwierdzili... przecież nikomu nie zrobiłem
krzywdy... Nie licząc Scarlett oczywiście, która bardziej sama siebie
skrzywdziła... A no tak, jeśli chodzi o moje dziecko, które anielica miała
trzymać pod sercem... było to oczywiście wierutne kłamstwo. Anioły nie zachodzą
tak łatwo w ciąże, a moja sperma nigdy by jej nie zapłodniła... demony mają
problemy z płodnością. Dlatego nigdy nie musiałem użerać się z
zabezpieczeniami. Kiedy po raz dziesiąty przeczytałem tą samą stronę,
postanowiłem przestać czytać. Jednak nie mogłem się skupić. Wyszedłem do
pokoju. Szedłem prosto przed siebie bez określonego celu. Kiedy przechodziłem
obok drzwi wejściowych, usłyszałem pukanie. Kto to może być? Nikt tu nie
przychodził odkąd wróciłem... Otworzyłem drzwi. Przede mną stała dobrze mi
znana osoba... ale jednak jakaś inna. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
Myślałem, że już go nigdy nie zobaczę... szczerzę nie wiem, czy nie byłoby
wtedy lepiej. Will uśmiechnął się i mi pomachał.
-
Cześć~! Przyszedłem do Asami~! - No tak... i wszystko jasne. Moje serce i tak
było już w kawałkach, więc nie czułem się zraniony.
- Will?
- A niby kto~? Jest Asami, czy nie~?
- Jest, wejdź, jest w bibliotece. - Przepuściłem go. Chłopak... nie przepraszam... mężczyzna poszedł w stronę biblioteki. Will był doskonałym aktorem, ale dobrze wiedziałem, że nie czuje się dobrze w moim towarzystwie. Mimo wszystko poszedłem za nim. Weszliśmy razem do biblioteki. Asami siedziała przy jednym ze stolików. Na widok Willa wstała i i przytuliła się do niego... kiedy oni się tak do siebie zbliżyli? Umknęło mi coś? Mam nadzieję, że to nie ma zbyt rozbudowanej przyszłości... zaraz... jak mogę być jeszcze o niego zazdrosny? To bezsensu... cały mój wysiłek poszedł na marne, kiedy zobaczyłem go w drzwiach. Najgorsze jest to, że miałem nadzieję, że to do mnie przyszedł...
- Will?
- A niby kto~? Jest Asami, czy nie~?
- Jest, wejdź, jest w bibliotece. - Przepuściłem go. Chłopak... nie przepraszam... mężczyzna poszedł w stronę biblioteki. Will był doskonałym aktorem, ale dobrze wiedziałem, że nie czuje się dobrze w moim towarzystwie. Mimo wszystko poszedłem za nim. Weszliśmy razem do biblioteki. Asami siedziała przy jednym ze stolików. Na widok Willa wstała i i przytuliła się do niego... kiedy oni się tak do siebie zbliżyli? Umknęło mi coś? Mam nadzieję, że to nie ma zbyt rozbudowanej przyszłości... zaraz... jak mogę być jeszcze o niego zazdrosny? To bezsensu... cały mój wysiłek poszedł na marne, kiedy zobaczyłem go w drzwiach. Najgorsze jest to, że miałem nadzieję, że to do mnie przyszedł...
-
Jednak nie zrezygnowałeś z tej laleczki.- Zagadnąłem do niego, kiedy pokazał
swoje dzieło. Will spojrzał na mnie.
- Ależ oczywiście, że nie~! Jak się uprę to wszystkiego dokonam~! Powiedzcie mi co tam u was~!
- Ależ oczywiście, że nie~! Jak się uprę to wszystkiego dokonam~! Powiedzcie mi co tam u was~!
-
Wybaczcie, ale muszę iść. - Krzyknęła Asami i zaczęła kierować się do drzwi. -
Pogadamy później Will. - wyszła zanim którykolwiek z nas zdążył
zareagować.
-
Ekhem... u mnie nic nowego. Jak widzisz każdy jest na mnie obrażony... łącznie
z Asami. - Odpowiedziałem. Will wyraźnie drgnął. Widocznie nie chciał zostawać
ze mną sam na sam... ja chyba też nie.
-
No dobra! Pewnie masz dużo roboty, więc nie będę ci przeszkadzał. -
Wstałem i skierowałem się w stronę drzwi. Nie udało mi się jednak wyjść.
Powstrzymała mnie od tego dłoń Willa, która złapała mnie za koszulę. Odwróciłem
się do niego zdziwiony...
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz