- Will o co ci chodzi? Nie jestem na ciebie zły. Kocham... - Popatrzyłem na niego. Zasnął. No super... Ja tu się produkuję, a on zasypia!? Dobra. Nie jestem na niego zły. Niech śpi. Musiał być bardzo zmęczony. Przytuliłem go jeszcze bardziej do siebie. Czułem, że się ode mnie oddala. On chce się zmienić, ale ja tego nie chce. Kocham go takiego jakim jest. Wszystkie jego wady... jego słodki i zabawny głosik. Jego dziwne poczucie humoru. Wszystko to, jest moim Will'em, więc dlaczego ma się zmieniać? Pocałowałem go w czółko na dobranoc.
- Nie zmieniaj się. Proszę. - Wyszeptałem, chociaż wiedziałem, że i tak mnie nie usłyszy. Zamknąłem oczy i powoli zacząłem zasypiać. Śnił mi się ten dziwny dziadek, którego dzisiaj spotkałem. Mam nadzieję, że się od nas odczepi, bo nie mam ochoty się z nim użerać.
~~~~~~RANO~~~~~~
Kiedy otworzyłem oczy, Willa nie było. Zacząłem rozglądać się na boki. Wtedy otworzyły się drzwi do łazienki. Wyszedł z nich Will, ale był... jakiś inny...
- O wstałeś... możesz mi zrobić śniadanie. - Zaczął wycierać drzwi ręcznikiem. - Czuje się jakby nie jadł od 100 lat... A! W sumie to tak właśnie jest! - Zaśmiał się jakoś dziwnie.
- O czym ty mówisz? - Albo się jeszcze do końca nie obudziłem, alby właśnie nagrywają jakiś tandetny program ze mną w roli głównej.
- Jak to? To nie wiesz!? W końcu znalazłem właściwe ciało! Mój duch od ponad wieku nie mógł znaleźć dobrego naczynia. Aż w końcu mi się udało! Twój kochać ma bardzo dużo miejsca tu w środku. - Mrugnął do mnie i odwrócił się do szafy. Zrobiłem ponurą minę i w jednej sekundzie znalazłem się obok starca-Willa. Złapałem go za gardło i podniosłem do góry.
- Coś ty mu zrobił!? - Facet uśmiechnął się do mnie z góry.
- Udusisz mnie... - wyszczekał przez zaciśnięte gardło. - A wtedy udusisz i Will'a - Przekląłem pod nosem i puściłem go. Koleś z hukiem spadł na ziemie, niedaleko szafy.
- Musisz uważać. Jak zrobię mu krzywdę, to on umrze nie ja... Ja cały czas, będę wędrownym duchem. - Uśmiechnął się znowu. Nie był to taki uśmiech jakim darzył mnie Will. Mój Will...
- Co mu zrobiłeś!? - Krzyknąłem znowu. Byłem bardzo bliski wybuchnięcia.
- Nic. - Wzruszył lekceważąco ramionami. - po prostu przejąłem jego ciało, a jego duszę zepchnąłem na bok. Hahahahhaa.... Nawet nie zauważył jak to zrobiłem! Spał sobie smacznie o niczym nie wiedząc. - Zamilkł na chwilę. - Gdybyś wiedział jak się drze teraz w mojej głowie... nie do wytrzymania.
- Zabije cie. - Wyszeptałem przez zęby. Miałem wielką ochotę coś rozwalić.
- Jak ty z nim wytrzymujesz? Strasznie hałaśliwy koleś... Serio go kochasz? Bo wiesz... on w to wątpi. - Wątpi? Zaraz.... wątpi!? Jak to? Wątpi w moją miłość!? To... to nie możliwe!? To dlatego chciał się zmienić? bo myślał, że już go nie kocham? To wszystko moja wina... Moja, Kurwa wina!
- Will... - wściekłość minęła. Teraz chciałem tylko przytulić Willa, i powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Chwyciłem starca-Willa.
- Ej! Co ty robisz!?
- Will... Jeśli mnie słyszysz... Kocham cię! Kocham cię najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Wydostanę cie stamtąd. Obiecuje. - Patrzyłem w jego oczy.
- Dobra dość tego. - Facet wyrwał się z moich objęć. - Nie będziesz mnie przytulał, ani pieprzył. Nie jestem twoim Will'em i jeśli dotkniesz mnie jeszcze raz. Zabije go.
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz