Cholera jasna! Teraz cię zabije!
Tylko odzyskam kontrolę! Zobaczysz! Wszyscy zobaczą.
Xsewuś unosił się coraz wyżej, a ja nie starałem się myśleć
o wysokości, uczepiłem się jak najmocniej umiałem i wtuliłem głowę w jego
pierś. Za wysoko, za wysoko! Cały zacząłem się trząść, ale nie chciałem wracać
na ziemię, bo wtedy znów bym stracił kontrolę nad ciałem.
- Will! Jak tam u ciebie?
- Xsewuś! Trzymaj mnie!- zerknąłem w dół, ale widząc tą
przepaść, znów wtuliłem się w pierś demona, ściskając w łapkach jego koszulę.-
Boję się… Ale nie chcę na dół.
- Jezu kochanie…- przycisnął mnie do siebie, przez co
poczułem się trochę bezpieczniej.- Nie puszczę cię nigdy! Kocham cię, kocham
cię, kocham cię z całego serca. Powiedz mi, co ty wymyśliłeś z tym zmienianiem
się, co?
- Bo ja myślałem, że nie pasuje ci moje zachowanie i
myślałem, że jesteś zły…
- Nie zmieniaj się, nigdy.- pocałował mnie w czoło.- A to,
że jestem czasem na ciebie zły to nie znaczy, że już cię nie kocham.
- Dobrze. Nie będę się zmieniał.- spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem
się.- Też cię kocham.
Jesteście obrzydliwi… Może to
jego zabiję w pierwszej kolejności? Albo tą anielicę.
- Teraz tylko trzeba wygonić tego starucha.- pocałował mnie
w usta.
- On chce mnie teraz zabić, albo najpierw ciebie lub
dziewczyny. Nie może się zdecydować. Xsewuś zabij mnie tu i teraz.- wyjąłem z
kieszeni nóż, ale mocniej złapałem się demona bo spojrzałem w dół.- Zabij mnie,
podetnij gardło, albo po prostu puść.- spojrzałem w jego zszokowane oczy.-
Jeśli ty tego nie zrobisz to zrobię to sam.- przyłożyłem ostrze do swojego
gardła.
Debil… Specjalnie to robisz?! Żeby
mi tylko plany spowolnić, tak?!
Bo przecież nie codziennie zdarza się taki pojemnik jak ja, ne~?
- Pojebało cię do reszty?- chłopak zabrał mi ostrze i rzucił
je na ziemię.
Spojrzałem na niego z wyrzutem, wiedziałem, że jest
przywiązany, ale tak musiało być. Nie pójdę do nieba bo jestem demonem, nie
pójdę do piekła bo jestem aniołem. Zostanę więc na ziemi, może będę pod troszkę
inna postacią i może będę troszkę ograniczony, ale będę koło Xsewusia, będę na
niego patrzeć, smucić się kiedy on będzie smutny i śmiać się kiedy on będzie
się cieszył. Zostanę też z przyjaciółmi. Zostanę z nimi do końca.
Rzygać mi się chcę od tych
emocji!
- Xsewuś…- spojrzałem na niego.
- Ja cię zabiję.- pocałował mnie.- Pamiętaj, że zawsze cię
kochałem i będę kochał.
I mnie puścił, od tak po prostu mnie puścił. Czułem jak
spadam w dół, ale nie krzyczałem, patrzyłem na Xsawiera który nadal unosił się
w powietrzu i patrzył jak lecę w dół. Spadałem bardzo szybko, ale miałem wrażenie,
że nie zajmuje to nie parę sekund, tylko co najmniej 5 minut.
Co za idioci! O nie! Nie
zamierzam czuć tego bólu!
I poczułem się wolny, całkowicie wolny, tak jak kiedyś. Uśmiechnąłem
się lekko i zamknąłem oczy szykując się na kończące moje życie spotkanie z
ziemią, ale nie poczułem go, zamiast tego ktoś mnie złapał. Otworzyłem szybko
oczy i spojrzałem na tę osobę, to była Asami! A obok niej leciała Tin!
- Asami~!- przytuliłem się do niej.- Moja kochana
siostrzyczka~! A teraz ląduj!- krzyknąłem i mocniej się jej złapałem.
- Sory Will, ale trzeba cię gdzieś schować, by ten Jun znów
się nie przyczepił do ciebie.- Rzuciła mnie do smoczycy, co to ja jestem?!
Piłka?!
Anielica poleciała wyżej w górę, prawdopodobnie wracając się
do Xsewusia i tego ducha, a ja i Tin polecieliśmy do zamku.
Dlaczego nie mogłem też walczyć~? Przecież byłem już wolny~!
Jednak gdy stanąłem na ziemi dowiedziałem się dlaczego. Byłem wykończony, nie
samym duchem, ale też tymi wszystkimi emocjami. Tym całym jebanym strachem. Podparłem
się ściany i osunąłem na ziemię.
- Will, nie mdlej.
- Nie mdleje.- uśmiechnąłem się.- Jestem strasznie
zmęczony.. Leć do nich i im pomóż, a ja może się zdrzemnę, albo coś.- oczy
zaczynały mi się kleić, ale dostałem soczystego liścia który skutecznie mnie
ożywił.- Ała~! Boli~!- potarłem policzek.
- Nie śpij!
- Myślisz, że sobie tam radzą?
[ktoś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz