Przez cztery godziny siedziałem
przyszpilony do łóżka. Wściekłość z każdą godziną się nasilała. Już sobie
wyobrażałem na jakie sposoby go zabiję... W końcu zobaczyłem, że mogę poruszać
palcem u stopy. Półgodziny później zwlekłem się z łózka. Koślawym krokiem
ruszyłem do biblioteki. Od dwóch godzin wyczuwałem gdzie ten smarkacz jest... W
końcu opanowałem już chodzenie i szybki krokiem przemierzyłem drogę z sypialni
do biblioteki. Gdy tylko się tam znalazłem od razu rzuciłem się na Willa.
Przywitał się ze mną jak zawsze. Jego słodki głosik tylko podsycił moją
wściekłość. Dawno nie byłe tak wkurwiony. Rzuciłem nim o regał z książkami.
Automatycznie połowa książek spadłe na niego. On chwiejnie wstał i uśmiechnął
się do mnie. Ponownie złapałem go za gardło i podniosłem do góry. Żeby było
lepiej wzleciałem pod sam sufit, żeby zobaczyć jak się słodko boi.
- Xsewuś! No daj spokój! - Próbował
mówić z zaciśniętym gardłem. Oczywiście, że teraz mu nie dam spokoju... Jak się
rozkręcę to trudno mnie powstrzymać. Nogi ma już wyleczone, to może teraz
popsujemy mu ręce? Najpierw chciałem zobaczyć jak spada. Puściłem go a on
zaczął spadać z wysokości 8 metrów. Nie na tyle wysoko, żeby go zabić, ale
wystarczająco, żeby połamać parę kości... W okno strzelił piorun. Niestety w
tym miejscy nie uda mu się użyć magii. Było całkowicie chronione, przez barierę.
Zszedłem na ziemi i schyliłem się nad nim. Młody mamrotał coś pod
nosem...
- Przybliż się - szeptał. Zrobiłem
co mówił, nie myśląc nawet o tym. On szybkim ruchem złapał mnie za głowę i
przycisnął swoje usta do moich... Poczułem się jakby mnie wybudził z długiego
snu. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Co jest!? - Spytałem.
- Nic takiego... Tylko mógłbyś mnie
nie zabijać! Przecież mnie kochasz idioto! - Nigdy nie widziałem go w takim
stanie.. oczywiście złość już mi przeszła. Powróciłem do stanu świadomości...
Podniosłe go i zbadałem jego kończyny... Miał złamaną jedną nogę... To i tak
mało jak na upadek z takiej wysokości.
- Trzeba było mnie nie wkurwiać. -
Powiedziałem i zaniosłem go do lekarzy.
<Will?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz