Sam nie wiem co mnie napadło... może
to prze to, że dawno nie miałem żadnej partnerki... zacząłem żucać się na kogo
popadnie. Teraz próbowałem zasnąć wtulony w Williama. Zachowywałem się jak
nastolatka, która w końcu znalazła pierwszą miłość... Nie ważne jakbym tego
pragnął, nie mogłem stłumić tego głupiego uczucia do tego sukinsyna. Czułem się
tak jakbym sam sobie chciał odebrać życie... Przerażające! Zasnąłem dopiero jak
zaczęło się rozjaśniać. Miałem dziki sen z Willem w roli głównej, ale pozwolę
sobie ocenzurować co w nim było...
***
Kiedy się obudziłem byłem cały zesztywniały. Nie mogłem się w ogóle ruszać, a Williama już nie było. Zbadałem wzrokiem cały pokój... nikt go nie porwał, prawda? Może to kolejny chory pomysł Erick'a? A to by znaczyło, że widział nas jak razem spaliśmy... o matko... Gorzej już by chyba być nie mogło. Ale do cholery! Dlaczego nie mogłem się ruszać!? Zerknąłem w miarę możliwości na pościel. Nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie strzykawka, która na niej leżała. Była pusta, ale przecież Will już nie potrzebował leku... Nie mówcie mi, że... Co za popieprzony idiota! Po cholerę on mi to wstrzyknął!?
- William!!!!!!! - Wydarłem się z
całą siłą w płucach, a była ona nie mała. Jak go w końcu dorwę to wypatroszę ja
rybę! Dawno nie byłem tak wkurwiony... ten patafian pożałuje tego co zrobił!
Jeszcze go zostawię u Erick'a na miesiąc, to wtedy zobaczy! I wcale nie będzie
mi go żal! No dobra... może troszkę...
<Willuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz