Potrzebuję ostrza
ofiarnego... Bo jak na złość normalny się na nic nie nada.Wziąłem księgę pod
pachę i ruszyłem do pokoju Xsewusia. On na pewno musi mieć takie ostrze~!
Otworzyłem drzwi jego pokoju.
- Słuchaj Xsewuś potrzebuję ostrza ofiar...- wtedy zobaczyłem ten widok, Xsawier przytulał się z tą anielicą, zabolało, szybko jednak ukryłem zdziwienie i uśmiechnąłem się szeroko.- Oj! To ja nie przeszkadzam~! Sam sobie znajdę~!
Trzasnąłem drzwiami i poszedłem korytarzem, co o tym myśleć? Dlaczego tak dziwnie się czuję? Przecież tego chciałem, żeby był normalny i nie stracił tego swojego pieprzonego honoru.
Wyjąłem nóż od niego i wbiłem w ścianę, zacząłem go ciągnąć tak, że na ścianie pojawiła się długa rysa, jakby jakiś stwór przejechał tam swoim pazurem. Na końcu pociągnąłem nóż w dół i rączka się złamała.
Jak cudownie jest się wyżyć~! Teraz przejdźmy do rzeczy które od dziś są u mnie na pierwszym miejscu.
Uśmiechnąłem się szeroko i rzuciłem rączkę noża za siebie.
- Samuelu~!
- Tak?- dosyć szybko się zjawił.
- Potrzebnie mi ofiarne ostrze, przynieś je do stajni, potem osiodłaj Ramzesa.
- Już się robi.
Poszedłem do stajni i zobaczyłem, że Ramzes sam wylazł z boksu. Podszedłem do niego i pogłaskałem.
- Umiesz sam otwierać boks? Dobry konik... To ci się na pewno przyda.
Zaraz potem przyszedł sługa, dał mi ostrze i osiodłał konia. Pokazał mi mniej więcej jak jeździć i poszedł.
- No kobyło! Jak mnie zrzucisz to przerobię cię na pasztet~!
Wlazłem na niego, włożyłem stopy w strzemiona i złapałem lejce.
- Jak tu wysoko~! O Boże.. Dobra, ruszaj tylko najpierw wolno, muszę się przyzwyczaić.
Ramzes parsknął i ruszył najpierw stępem, potem wszedł w kłus, nie wyobrażajcie sobie rewolucji, spadłem chyba pięć razy i ogarnąłem jak się jeździ dopiero pod koniec.
Zsiadłem z Ramzesa i od razu przywitał mnie ten do którego przyjechałem.
- Witaj Dziadku~! Jesteś mi potrzebny~!
- Czego? I ja ty sobie poradziłeś z tym koniem?
- Normalnie~! Potrzebuję magicznego drewna~!
- Po co?
- Bo te laleczki trzeba wystrugać ostrzem ofiarnym z magicznego drewna, inaczej nie będą działały.
- Ty naprawdę chcesz się tego nauczyć?
- Tak~!
- Ile jesteś w stanie zrobić by osiągną tę umiejętność?
- Wszystko, oprócz śmierci.
- Ehh...- westchnął przeciągle.- Idź więc do Zaklętego Lasu i zetnij tym ostrzem drzewo, potem podziel je na kłody i będziesz miał drewno. A drzewo i tak za dwa dni odrośnie.
- Dziękuję~!- wsiadłem na Ramzesa.
- Zjaw się u mnie jutro.
- Spoko~!
Odjechaliśmy, tym razem się nie zsunąłem~!
Zrobiłem to co mi kazał Eric, ciąłem to drzewo do wieczora, a wybrałem jedno z tych chudszych, potem jeszcze dzieliłem je na kawałki i wracałem z nim. Wynikiem było to, że w zamku byłem po północy. Odprowadziłem Ramzesa do stajni i poszedłem z dwoma palami drzewa do budynku, chciałem iść do swojego pokoju na końcu korytarza i iść spać.
Nie spodziewałem się jednak, że spotkam Xsewusia, myślałem, że będzie zajęty Asami~!
[Xsewuś?]
Otworzyłem drzwi jego pokoju.
- Słuchaj Xsewuś potrzebuję ostrza ofiar...- wtedy zobaczyłem ten widok, Xsawier przytulał się z tą anielicą, zabolało, szybko jednak ukryłem zdziwienie i uśmiechnąłem się szeroko.- Oj! To ja nie przeszkadzam~! Sam sobie znajdę~!
Trzasnąłem drzwiami i poszedłem korytarzem, co o tym myśleć? Dlaczego tak dziwnie się czuję? Przecież tego chciałem, żeby był normalny i nie stracił tego swojego pieprzonego honoru.
Wyjąłem nóż od niego i wbiłem w ścianę, zacząłem go ciągnąć tak, że na ścianie pojawiła się długa rysa, jakby jakiś stwór przejechał tam swoim pazurem. Na końcu pociągnąłem nóż w dół i rączka się złamała.
Jak cudownie jest się wyżyć~! Teraz przejdźmy do rzeczy które od dziś są u mnie na pierwszym miejscu.
Uśmiechnąłem się szeroko i rzuciłem rączkę noża za siebie.
- Samuelu~!
- Tak?- dosyć szybko się zjawił.
- Potrzebnie mi ofiarne ostrze, przynieś je do stajni, potem osiodłaj Ramzesa.
- Już się robi.
Poszedłem do stajni i zobaczyłem, że Ramzes sam wylazł z boksu. Podszedłem do niego i pogłaskałem.
- Umiesz sam otwierać boks? Dobry konik... To ci się na pewno przyda.
Zaraz potem przyszedł sługa, dał mi ostrze i osiodłał konia. Pokazał mi mniej więcej jak jeździć i poszedł.
- No kobyło! Jak mnie zrzucisz to przerobię cię na pasztet~!
Wlazłem na niego, włożyłem stopy w strzemiona i złapałem lejce.
- Jak tu wysoko~! O Boże.. Dobra, ruszaj tylko najpierw wolno, muszę się przyzwyczaić.
Ramzes parsknął i ruszył najpierw stępem, potem wszedł w kłus, nie wyobrażajcie sobie rewolucji, spadłem chyba pięć razy i ogarnąłem jak się jeździ dopiero pod koniec.
Zsiadłem z Ramzesa i od razu przywitał mnie ten do którego przyjechałem.
- Witaj Dziadku~! Jesteś mi potrzebny~!
- Czego? I ja ty sobie poradziłeś z tym koniem?
- Normalnie~! Potrzebuję magicznego drewna~!
- Po co?
- Bo te laleczki trzeba wystrugać ostrzem ofiarnym z magicznego drewna, inaczej nie będą działały.
- Ty naprawdę chcesz się tego nauczyć?
- Tak~!
- Ile jesteś w stanie zrobić by osiągną tę umiejętność?
- Wszystko, oprócz śmierci.
- Ehh...- westchnął przeciągle.- Idź więc do Zaklętego Lasu i zetnij tym ostrzem drzewo, potem podziel je na kłody i będziesz miał drewno. A drzewo i tak za dwa dni odrośnie.
- Dziękuję~!- wsiadłem na Ramzesa.
- Zjaw się u mnie jutro.
- Spoko~!
Odjechaliśmy, tym razem się nie zsunąłem~!
Zrobiłem to co mi kazał Eric, ciąłem to drzewo do wieczora, a wybrałem jedno z tych chudszych, potem jeszcze dzieliłem je na kawałki i wracałem z nim. Wynikiem było to, że w zamku byłem po północy. Odprowadziłem Ramzesa do stajni i poszedłem z dwoma palami drzewa do budynku, chciałem iść do swojego pokoju na końcu korytarza i iść spać.
Nie spodziewałem się jednak, że spotkam Xsewusia, myślałem, że będzie zajęty Asami~!
[Xsewuś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz