Chciałem
uderzyć Williama tą książką po głowie. Zamiast tego postanowiłem zniszczyć
książkę. Książka stanęła w płomieniach i znikła.
-Mózg
ci chyba wyciekł!-powiedziałem-To Czarna Magia. Zakazana! Leż lepiej spokojnie!
Byłem
wkurzony. Myślałem że zaraz wszystko zniszczę. Roślina która stała na parapecie
okna spłonęła. Kopnąłem stojącą obok łóżka szafkę. Świeca która stała na szafce
zgasła. Uderzyłem kosturem jednego z tych nieudolnych medyków.
-Co z
was za medycy?!-zapytałem-Nie umiecie rozpoznać Płomiennej Grypy! Wynocha!
Medycy
wyszli. Wyjąłem małe pudełeczko. Pokazałem je Williamowi.
-Co to
jest?-zapytałem.
-Gdzie
ja jestem?-zapytał William.
-Amnezja...
-Zabiłem
smoka...
-Majaczenie...
-Dziadyga
mnie nauczy jeździć konno!
-Gorączka...
William
stracił przytomność. Wyszeptałem zaklęcie. Wyszedłem z pokoju.
-Co z
nim?-pytał Xsawier.
-Nie
licząc amnezji, majaczenia i gorączki...-powiedziałem.,
-Co?!
Nie rzuciłem nim tak mocno!
-Nie
mów mi że się pobiliście. William ma Płomienną Grypę. Ci ,,medycy" nie
rozpoznali jej.
-Co
William mówił?
-Pytał
gdzie jest, mówił że zabił smoka i że go nauczę jeździć.
-Wyjdzie
z tego.
-Nie.
-Co?!
-Zaczynam
sądzić że to Pałac Idiotów. Wyjdzie z tego. KTOŚ musi przy nim być i podawać mu
leki.
-,,KTOŚ"?
-Czyli
TY.
-Jak
długo potrwa leczenie?
-Kilka
dni, dzięki moim zaklęciom.
-Jak
wyzdrowieje będziesz go uczył!
-Niestety...-powiedziałem
i ruszyłem w kierunku wyjścia.
<Xsawier?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz