poniedziałek, 2 grudnia 2013

Od Asami

Wczorajszy dzień był męczący, jednak to nie koniec. Byłam padnięta i do tego ledwo się trzymałam na nogach. Jednak nadal nie potrafię wyjaśnić swej bezsenności.
~*Może to przez pogodę lub inne otoczenie?*~
Szłam powoli przez korytarz, wszyscy spali. W uszach dzwoniły mi dźwięki swych kroków. Wyszłam z pałacu i skierowałam się do lasu gdzie wiecznie panowała jesień a złote liście wirowały w powietrzu. Może tam znajdę spokój i chwilę odpoczynku. Jednak przede mną wylądowała anielica.


-Witaj Asami córko archanioła Gabriela prawej ręki Boga...- skłoniła się nisko, ja byłam lekko zdziwiona. Ta dziewczyna należała do elitarnej jednostki zabójców więc czego ona chciała ode mnie.
-Po co tutaj przybyłaś?- zapytałam.
-Wspaniale wykonałaś swe zadanie, teraz możesz wrócić do domu.- odpowiedziała.
-Co jakie zadanie? Przecież ojciec mnie tutaj wysłał.
-Stałaś się naszym informatorem, wtyczką jednak nic nie mogłaś wiedzieć bo by się wydało co planujemy. Widzisz tą bransoletkę którą dostałaś przed wyjazdem. Właśnie dzięki niej wszystko słyszeliśmy i widzieliśmy. Dzięki temu znamy słabe punkty Xsawiera i zostałam tutaj wysłana żeby go zabić.- te słowa zaskoczyły mnie. Czyli znów zostałam wykorzystana. Anielica ruszyła w stronę zamku gdzie wszyscy spali bez świadomości niebezpieczeństwa. Ruszyłam za nią, żeby ją powstrzymać. Wyciągnęłam swój miecz i szykowałam się do lotnego manewru. Jednak w jednej sekundzie wleciałyśmy we dwie przez wielkie okno. Kawałki szkoła spadły na mnie o trochę poharatały.
-Proszę mi nie przeszkadzać to demony tylko ciebie wykorzystują! Zabiję ich wszystkich i problem z głowy.- powiedziała chłodno i ruszyła w stronę drzwi do sypialni Xsawiera.
-Nie rozkazuję ci masz odejść!- od dawna jeszcze nie krzyczałam. Zlekceważyła mnie, wyciągnęła długi sztylet i weszła cicho do pokoju. Widziałam jak chłopacy śpią.
-Nie!- krzyknęłam i rzuciłam się na nią od tyłu. Mój miecz wylądował jej pod gardłem.
-Proszę o wybaczenie jeśli cię skrzywdzę!- mruknęła. Poczułam jak tnie mi skórę na ramieniu. Krew spływała na ziemię. Jakoś nie potrafiłam jej zabić, zatrzymałam jedynie łzy.
~*Jezu jaki macie twardy sen! Obudźcie się! Nie chcę żeby ktoś umierał znowu przeze mnie.*~

<Xsawier, William?>

Brak komentarzy: