Siedziałam sama w
pokoju, czułam się żle ale smok już mnie opućił.
-Ja chyba warjuję!- mówiłam sama do siebie i się bójałam. Serce mnie bolało a w głowie siedziały absurdalne myśli. W pewnym momęcie poczułam ból aż taki że myślałam że umrę. Krzyknełam i straciam przytomość.
-------------Kilka minut póżniej--------------------
Obudziłam się, wstałam i spojrzałam w lustro.
-Ja chyba warjuję!- mówiłam sama do siebie i się bójałam. Serce mnie bolało a w głowie siedziały absurdalne myśli. W pewnym momęcie poczułam ból aż taki że myślałam że umrę. Krzyknełam i straciam przytomość.
-------------Kilka minut póżniej--------------------
Obudziłam się, wstałam i spojrzałam w lustro.
To nie byłam ja, nagle w oczach pojawiła się krwista czerwień a zdrowy rosądek przycimił zew krwi i chęc zabijania.
-Haha...czas się zabawić.- powiedziałam sam do siebie a moje usta zamieniły się w szyderczy uśmiech. Wyszłam z pokoju na korytarz.
-Xsawieruś, Willuś czas na zabawę.- w mojej dłonie pojawił się miecz. Nie taki zwyczajny miec, pokryty łzami św. Marii dzięki temu po przecięciu skóry piecze, masz halucynacje a potem tak cię to miejsce boli że pragniesz śmierci. Jednie silne osoby które przetrwały działanie żyją.
-Aaa kotki dwa, szare bure oby dwa.- zaczełam śpiewać kołysankę.
- Jestem głodna, potrzebuję waszej krwi żeby się zaspokoić.- czułam potęgę w sobie.
<Xsawier, William?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz