sobota, 28 grudnia 2013

Od Tiney c.d. Will'a

- Czemu mieliby sobie nie poradzić?- zapytałam z kpiną w głosie.
- Ale przecie...
- Co?- uniosłam brwi- To tylko duch, anioły i demony się takimi normalnie zajmują, sprowadzając je do nieba lub piekła- zachichotałam, w rzeczywistości martwiłam się nieco, to ja powinnam walczyć, nie Asami, ona jest na to za delikatna. Ale mi nie pozwoliła, bo bała się, że znów zaczną mnie męczyć te piekielne obrazy. 

- Leć im pomóc.- popchnął mnie.
- Żebyś mógł sobie pospać? Wole zostać i walić cie po tej głupawej mordce jak będziesz przysypiał.- uśmiechnęłam się kąśliwie. Gdy mówiłam on znowu przymknął oczy, tym razem zamiast go walnąć chlusnęłam go zimną wodą.
- To już wolałem liścia!- krzyknął ledwo łapiąc oddech.
- A mnie się to podobało..
- Sadystka...- mruknął pod nosem.
- Co proszę? Pamiętaj, że teraz jesteś na mojej łasce, to ja ci robię za strażnika. Królewno.- dodałam wrednie, a on znów przysnął.
- Wstawaj!!!- wrzasnęłam mu do ucha.
- Kiedyś ci się zemszczę.- syknął, w odpowiedzi tylko poszerzyłam uśmiech. Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Co jest? Nie powstrzymali go? Zerwałam się na równe nogi nasłuchując. Nagle równoczesny krzyk Asami i Xsawiera "Uwaga!" najprawdopodobniej duch im zwiał. W dłoni pojawił mi się miecz z cienia. A ten debil znów przysnął. Wywołałam słabą i krótką fale bólu u niego, ale wystarczyła aby go zbudzić
- Jak zaśniesz utnę ci łeb!- zagroziłam równocześnie rozglądając się na boki. Staruch mógł przecież przeniknąć przez ściany. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła anielica i demon. W ostatniej chwili powstrzymałam rękę przed zadaniem im ciosu.
- Wybaczcie, myślałam, że to on.- spuściłam garde widząc ich zakłopotane miny.
- Nie ma go tu?- rozejrzał się chłopak.
- Nie, a jak poszło?- zapytałam.

<Xsawier, Will, Asami?>

piątek, 27 grudnia 2013

Od Williama c.d Xsawiera



Cholera jasna! Teraz cię zabije! Tylko odzyskam kontrolę! Zobaczysz! Wszyscy zobaczą.
Xsewuś unosił się coraz wyżej, a ja nie starałem się myśleć o wysokości, uczepiłem się jak najmocniej umiałem i wtuliłem głowę w jego pierś. Za wysoko, za wysoko! Cały zacząłem się trząść, ale nie chciałem wracać na ziemię, bo wtedy znów bym stracił kontrolę nad ciałem.
- Will! Jak tam u ciebie?
- Xsewuś! Trzymaj mnie!- zerknąłem w dół, ale widząc tą przepaść, znów wtuliłem się w pierś demona, ściskając w łapkach jego koszulę.- Boję się… Ale nie chcę na dół.
- Jezu kochanie…- przycisnął mnie do siebie, przez co poczułem się trochę bezpieczniej.- Nie puszczę cię nigdy! Kocham cię, kocham cię, kocham cię z całego serca. Powiedz mi, co ty wymyśliłeś z tym zmienianiem się, co?
- Bo ja myślałem, że nie pasuje ci moje zachowanie i myślałem, że jesteś zły…
- Nie zmieniaj się, nigdy.- pocałował mnie w czoło.- A to, że jestem czasem na ciebie zły to nie znaczy, że już cię nie kocham.
- Dobrze. Nie będę się zmieniał.- spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się.- Też cię kocham.
Jesteście obrzydliwi… Może to jego zabiję w pierwszej kolejności? Albo tą anielicę.
- Teraz tylko trzeba wygonić tego starucha.- pocałował mnie w usta.
- On chce mnie teraz zabić, albo najpierw ciebie lub dziewczyny. Nie może się zdecydować. Xsewuś zabij mnie tu i teraz.- wyjąłem z kieszeni nóż, ale mocniej złapałem się demona bo spojrzałem w dół.- Zabij mnie, podetnij gardło, albo po prostu puść.- spojrzałem w jego zszokowane oczy.- Jeśli ty tego nie zrobisz to zrobię to sam.- przyłożyłem ostrze do swojego gardła.
Debil… Specjalnie to robisz?! Żeby mi tylko plany spowolnić, tak?!
Bo przecież nie codziennie zdarza się taki pojemnik jak ja, ne~?
- Pojebało cię do reszty?- chłopak zabrał mi ostrze i rzucił je na ziemię.
Spojrzałem na niego z wyrzutem, wiedziałem, że jest przywiązany, ale tak musiało być. Nie pójdę do nieba bo jestem demonem, nie pójdę do piekła bo jestem aniołem. Zostanę więc na ziemi, może będę pod troszkę inna postacią i może będę troszkę ograniczony, ale będę koło Xsewusia, będę na niego patrzeć, smucić się kiedy on będzie smutny i śmiać się kiedy on będzie się cieszył. Zostanę też z przyjaciółmi. Zostanę z nimi do końca.
Rzygać mi się chcę od tych emocji!
- Xsewuś…- spojrzałem na niego.
- Ja cię zabiję.- pocałował mnie.- Pamiętaj, że zawsze cię kochałem i będę kochał.
I mnie puścił, od tak po prostu mnie puścił. Czułem jak spadam w dół, ale nie krzyczałem, patrzyłem na Xsawiera który nadal unosił się w powietrzu i patrzył jak lecę w dół. Spadałem bardzo szybko, ale miałem wrażenie, że nie zajmuje to nie parę sekund, tylko co najmniej 5 minut.
Co za idioci! O nie! Nie zamierzam czuć tego bólu!
I poczułem się wolny, całkowicie wolny, tak jak kiedyś. Uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy szykując się na kończące moje życie spotkanie z ziemią, ale nie poczułem go, zamiast tego ktoś mnie złapał. Otworzyłem szybko oczy i spojrzałem na tę osobę, to była Asami! A obok niej leciała Tin!
- Asami~!- przytuliłem się do niej.- Moja kochana siostrzyczka~! A teraz ląduj!- krzyknąłem i mocniej się jej złapałem.
- Sory Will, ale trzeba cię gdzieś schować, by ten Jun znów się nie przyczepił do ciebie.- Rzuciła mnie do smoczycy, co to ja jestem?! Piłka?!
Anielica poleciała wyżej w górę, prawdopodobnie wracając się do Xsewusia i tego ducha, a ja i Tin polecieliśmy do zamku.
Dlaczego nie mogłem też walczyć~? Przecież byłem już wolny~! Jednak gdy stanąłem na ziemi dowiedziałem się dlaczego. Byłem wykończony, nie samym duchem, ale też tymi wszystkimi emocjami. Tym całym jebanym strachem. Podparłem się ściany i osunąłem na ziemię.
- Will, nie mdlej.
- Nie mdleje.- uśmiechnąłem się.- Jestem strasznie zmęczony.. Leć do nich i im pomóż, a ja może się zdrzemnę, albo coś.- oczy zaczynały mi się kleić, ale dostałem soczystego liścia który skutecznie mnie ożywił.- Ała~! Boli~!- potarłem policzek.
- Nie śpij!
- Myślisz, że sobie tam radzą?

[ktoś?]

Od Xsawiera cd Will'a

Wysokość... Czyżby mu chodziło o latanie? Ale przecież on tego nie cierpi! Dobra... Nie ważne. Widocznie chce się poświęcić. Teraz miałem inne rzeczy na głowie. O lataniu pomyśle potem.
- Zrób mi coś innego! Coś co ten idiota lubi! - Krzyknął starzec. Miałem ochotę rozerwać go na strzępy. Oczywiście nie mogłem tego zrobić, bo przeszkadzało mi przy tym ciało Will'a. Zabrałem talerz z przed jego nosa i wróciłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki jakieś przygotowane wcześniej mięso w sosie i wrzuciłem je na gaz.
- Co z tym jedzeniem! - Usłyszałem kolejny krzyk z jadalni.
- A chcesz jeść zimne!? - Odburknąłem równie głośno. Chyba zaraz zeświruje. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem dotknąć Will'a, pogłaskać go po policzku, pocałować i powiedzieć, jak bardzo go kocham, i że wcale nie musi się dla mnie zmieniać. Przez tego gburowatego ducha zemsty, nie mogłem zrobić nic prócz patrzenia, jak mój kochany Will każe mi skakać obok siebie, jak jakiś głupi służący. Skakałbym, ale obok ukochanego... a nie tego pacana. Po dziesięciu minutach wszystko było gotowe. Prawie, że rzuciłem talerzem w stół, pokazując jak bardzo nie podoba mi się zaistniała sytuacja. Wyszedłem z pokoju zanim starzec zdążył cokolwiek powiedzieć. Niech sobie je w spokoju myśląc, że nic mu nie grozi... Ja sobie wymyślę jakiś plan...

~~~~~~TROSZKĘ PÓŹNIEJ~~~~~~

- Will!! Znaczy... zaraz... jak ty się właściwie nazywasz? - Wszedłem do biblioteki. Starzec oglądał się w uwagą w lustrze. Spojrzałem na niego dziwnie, a on odwrócił wzrok w moją stronę.
- Jun. I nie patrz się tak na mnie, bo posądzę cię o molestowanie. - Westchnąłem i odwróciłem wzrok.
- Asami ma dla ciebie niespodziankę na dworze. Idź sprawdzić. - Zacząłem się odwracać.
- Co knujesz? - Zapytał. - Wolę, żebyś poszedł ze mną. - Uśmiechnąłem się.
- Nie ma sprawy. Wiesz... Stwierdziliśmy, że skoro teraz będziesz z nami mieszkał, to przydało by się jakieś miłe powitanie. Tak, więc przyszykowaliśmy coś. - Facet minął mnie z nieufnością wypisaną na twarzy. Wyszliśmy z biblioteki i pokierowaliśmy się do wyjścia. Wyprzedziłem go szybko i otworzyłem przed nim drzwi. Jun wyszedł, a ja tuż za nim.
- No i gdzie ta niespodzianka? - Zapytał. Zaczął się rozglądać, a ja w tym czasie złapałem go za talię, i trzymałem mocno.
- To jest niespodzianka - szapnąłem i zacząłem się unosić.
- Puszczaj! Zostaw mnie! - Zaczął krzyczeć i wierzgać.
- Przestań, bo jak naprawdę cię puszczę, to twoje nowe ciało rozłoży się na betonie. - Ostrzegłem. - Will? Jak tam u ciebie?

<Will?>

Od Sivy c.d Zico

Spojrzałem chłodno na mężczyznę który wtargną do mej sypialni i do tego wybudził mnie ze snu. Od razu wyczułem demoniczną
moc. Wygrzebałem się z łóżka i stanąłem przed nim bacznie obserwując. Powinienem go na miejscu zabić jak nakazują zasady
jednak Asami wspominała że to miejsce jest dla każdej rasy i istoty. Nie dzielą nami różnice pochodzenia ani zasad
moralnych.
-Jeśli chcesz tutaj zamieszkać rozmawiaj z Panem tego zamku.- powiedziałem szorstko i opadłem na łóżko.
-Ty nim nie jesteś?- zapytał jednak ja udawałem że tego nie usłyszałem. 
~*Niech on już sobie pójdzie! Nie lubię demonów, jednak muszę znosić ich towarzystwo.*~ Tajemnicza osoba nadal stała w
tym samym miejscu co przed tem. Wstałem i rozciągnąłem się ignorując demona. Nagle poczułem słodki zapach dochodzący z 
kuchni. Chciałem wyjść sprawdzić co tak ładnie pachnie jednak nie zostawię go w mojej sypialni. To zdyb ryzykowne.
-Chodzi!- powiedziałem krótko i zwięźle. Pewnie myślał że zaprowadzę go do Xsawiera jak dobrze pamiętam. Jednak
szybko wylądowaliśmy w kuchni. Na stole stała blacha mego ulubionego ciasta czekoladowego z poczwórną warstwą musu z
mlecznej czekolady, a w biszkopcie były kawałki białej czekolady. Na samym wierzchu górowały stopione pianki polane
sosem toffi.
Pewnie Asami mi je zrobiła. Chwyciłem łyżkę i juz chciałem się zabrać do jedzenia jednak przypomniało mi się że
ten demon ze mną jest. Jak zasady nakazują trzeba poczęstować gościa. Chwyciłem duży talerz i nóż. Pokroiłem cisto na
3/4 oczywiście ten większy kawał dla mnie. Nałożyłem jedzenie na talerz i podałem mu. Sam zacząłem delektować się deserem.
Aż w oczach miałem dwie małe iskierki.

<Zico?>

czwartek, 26 grudnia 2013

Od Williama c.d Xsawiera



To co na niebiesko to gada ten dziadek~!

Ty debilu! Ty chuju! Wyłaź z mojego ciała! Xsawier! Ja cię słyszę! No weź mu powiedz że go słyszę!
Oj weź już przestań, pogódź się z utratą ciała i no cóż... Z utratą wszystkiego. Wykorzystam najpierw ich usługi, potem ich zabiję i zostawię sobie twoje ciało już na zawsze. Podoba mi się tu, brzydki nie jesteś, słaby też nie, no i masz ciekawą przeszłość.
Xsewuś nie jest głupi! Gdy będzie musiał, to mnie zabije, zobaczysz, a wtedy ty nie będziesz miał swojego pojemnika. Wystarczy, że się wkurzy, no wkurz go!
On już kipi ze złości, nie widzisz jak mu żyłka na czole pulsuje?
Nazywam ją Stefan~! Ej! Nie zmieniaj tematu! Dlaczego to niby mnie opętałeś, co~?
Bo jesteś pusty jak bęben, zero emocji, jedyne co to umiesz je udawać.
To nie tak, że ich nie mam… Ja po prostu mam je poukładane~! I odczuwam emocje! Na przykład z Xsewusiem, albo z Asami i Tin. Wyłaź ze mnie! Xsewuś cię zabije, zobaczysz!
Aha… Już to widzę. A co do tych emocji to może je przy nich odczuwasz, ale już nie długo ich nie będzie.
- William! Słyszysz mnie?!- Xsewuś krzyknął za mną, to znaczy za nami…
Taaaaaaaak!!!! Słyszę!!!! Powiedz mu, że słyszę!!
- Słyszy, ale nic nie wskóra, zrób mi lepiej śniadanie.
- Będzie dobrze! Wydostanę cię!
Co~?! Mnie nie! Jego! Tego starucha! Weź go stąd!
Oj zamknij się już.
Starzec poprowadził moje ciało do jadalni i usiadł sobie wygodnie na krześle, nie odczuwałem głodu, więc dlaczego on chciał jeść? Boże… On mi całe ciało rozreguluje, teraz ma być trening, a nie śniadanie!
Do jadalni weszły dziewczyny i o czymś rozmawiały, gdy tylko Asami na mnie spojrzała, to chyba od razu coś wyczuła. Kto jak kto, ale ona zna się na mnie najlepiej, oczywiście z wiadomych przyczyn. Zmrużyła oczy i podeszła do mnie.
- Asami co ty robisz?- mruknęła Tin.
Anielica złapała mnie za fraki i podniosła do góry.
- Oddaj Williama!
- Jak mi się zachce. Teraz mam ochotę na śniadanie.
- Asami nie rób mu krzywdy!- do jadalni wpadł Xsewuś z jakąś miską w ręku.- On go zabije jak coś pójdzie nie po jego myśli.
Anielica odstawiła mnie powrotem na krzesło i spiorunowała wzrokiem.
Debil z ciebie, jak oni nie dadzą rady to ja cię wykończę!
Nie dasz rady, a tak ogólnie to masz fajną moc.
Wbrew własnej woli dotknąłem Xsawiera który podszedł by położyć miskę przede mną i poraziłem go prądem.
Nie!!! Zostaw go!
Odzyskałem kontrolę.
- Xsawier! Nic ci nie jest?!- zerwałem się z krzesła i wyciągnąłem ręce do skulonego demona.
Chłopak podniósł głowę i przyjrzał mi się dokładnie.
- William!- podniósł się i mnie przytulił.- O matko… jesteś..
- Zostaw mnie!- wyrwałem się i spojrzałem na miskę.- Co ty mi tu niby przyniosłeś?! Chce coś porządnego, a nie jakiś ryż!
Ja zawsze jem rano ryż, no… Czasami kanapki~! Albo coś innego, jak mi Xsewuś przyrządzi, ale zwykle ryż~! 
To dlatego taki chudy jesteś. Nie rozumiem niektórych twoich przyzwyczajeń i zachowań.
Nie przeglądaj mi pamięci! I to są moje przyzwyczajenia i zachowania! Jak się coś nie podoba to spieprzaj!
Xsawier mruknął coś wściekle i poszedł po coś innego do jedzenia, dziewczyny usiadły przy stole tuż przede mną.
- Emocje, William, emocje.- szepnęła anielica, a Tin ją objęła. Wyglądały razem tak słodko~!
Taaaak. Emocje są kluczem do kontroli, ale ja kurwa nie umiem tak sam z siebie!
Bo debil jesteś, dlatego cię wybrałem.
Oby Xsewuś wiedział o tych emocjach, on nie jest głupi, pewnie się domyślił. Gdy poraziłem go prądem, wtedy zacząłem się o niego martwić, czyli emocje, i przejąłem kontrolę~!
Do pomieszczenia znów wszedł demon, teraz miał jakiś duży talerz. Nic nie mówił, a jego mina pokazywał tylko czystą chęć mordu.
Postawił talerz przede mną i ujrzałem rybę, martwą, śmierdzącą, ohydną rybę!
Nie!!! Nie żryj tego! Chyba się zarzygam!
- No i to jest coś lepszego! Pyszna rybka! Will nie przesadzaj, to nie jest takie złe.
To chyba najgorsze co może być na świecie! Nawet nie próbuj wziąć tego do moich ust!
Za późno… Wziął. Poczułem w ustach ten obrzydliwy morski smak. Czułem te jej mięso i srebrną żelowatą skórkę. Nawet ość się trafiła! Kłuła w język i doprowadzała do mdłości.
Od razu odzyskałem kontrolę nad ciałem, a więc Xsewuś zrobił to specjalnie.
Wyplułem to co miałem w ustach i zrzuciłem talerz ze stołu.
- Kurwa…! Muszę umyć zęby!
- Will to ty, prawda?!- krzyknęła Tin.
- Tak, emocje, do tego trzeba emocji, a ja nie umiem. Xsewuś wysokość, szybko..~!
Znowu zaczynałem tracić kontrolę.
Skoro do tego potrzeba emocji, to zdecydowanie najwięcej czuję ich podczas seksu i gdy jestem wysoko nad ziemią.

[ktoś?]

środa, 25 grudnia 2013

Od Xsawiera cd Williama

- Will o co ci chodzi? Nie jestem na ciebie zły. Kocham... - Popatrzyłem na niego. Zasnął. No super... Ja tu się produkuję, a on zasypia!? Dobra. Nie jestem na niego zły. Niech śpi. Musiał być bardzo zmęczony. Przytuliłem go jeszcze bardziej do siebie. Czułem, że się ode mnie oddala. On chce się zmienić, ale ja tego nie chce. Kocham go takiego jakim jest. Wszystkie jego wady... jego słodki i zabawny głosik. Jego dziwne poczucie humoru. Wszystko to, jest moim Will'em, więc dlaczego ma się zmieniać? Pocałowałem go w czółko na dobranoc.
- Nie zmieniaj się. Proszę. - Wyszeptałem, chociaż wiedziałem, że i tak mnie nie usłyszy. Zamknąłem oczy i powoli zacząłem zasypiać. Śnił mi się ten dziwny dziadek, którego dzisiaj spotkałem. Mam nadzieję, że się od nas odczepi, bo nie mam ochoty się z nim użerać.

~~~~~~RANO~~~~~~

Kiedy otworzyłem oczy, Willa nie było. Zacząłem rozglądać się na boki. Wtedy otworzyły się drzwi do łazienki. Wyszedł z nich Will, ale był... jakiś inny...
- O wstałeś... możesz mi zrobić śniadanie. - Zaczął wycierać drzwi ręcznikiem. - Czuje się jakby nie jadł od 100 lat... A! W sumie to tak właśnie jest! - Zaśmiał się jakoś dziwnie.
- O czym ty mówisz? - Albo się jeszcze do końca nie obudziłem, alby właśnie nagrywają jakiś tandetny program ze mną w roli głównej.
- Jak to? To nie wiesz!? W końcu znalazłem właściwe ciało! Mój duch od ponad wieku nie mógł znaleźć dobrego naczynia. Aż w końcu mi się udało! Twój kochać ma bardzo dużo miejsca tu w środku. - Mrugnął do mnie i odwrócił się do szafy. Zrobiłem ponurą minę i w jednej sekundzie znalazłem się obok starca-Willa. Złapałem go za gardło i podniosłem do góry.
- Coś ty mu zrobił!? - Facet uśmiechnął się do mnie z góry.
- Udusisz mnie... - wyszczekał przez zaciśnięte gardło. - A wtedy udusisz i Will'a - Przekląłem pod nosem i puściłem go. Koleś z hukiem spadł na ziemie, niedaleko szafy.
- Musisz uważać. Jak zrobię mu krzywdę, to on umrze nie ja... Ja cały czas, będę wędrownym duchem. - Uśmiechnął się znowu. Nie był to taki uśmiech jakim darzył mnie Will. Mój Will...
- Co mu zrobiłeś!? - Krzyknąłem znowu. Byłem bardzo bliski wybuchnięcia.
- Nic. - Wzruszył lekceważąco ramionami. - po prostu przejąłem jego ciało, a jego duszę zepchnąłem na bok. Hahahahhaa.... Nawet nie zauważył jak to zrobiłem! Spał sobie smacznie o niczym nie wiedząc. - Zamilkł na chwilę. - Gdybyś wiedział jak się drze teraz w mojej głowie... nie do wytrzymania.
- Zabije cie. - Wyszeptałem przez zęby. Miałem wielką ochotę coś rozwalić.
- Jak ty z nim wytrzymujesz? Strasznie hałaśliwy koleś... Serio go kochasz? Bo wiesz... on w to wątpi. - Wątpi? Zaraz.... wątpi!? Jak to? Wątpi w moją miłość!? To... to nie możliwe!? To dlatego chciał się zmienić? bo myślał, że już go nie kocham? To wszystko moja wina... Moja, Kurwa wina!
- Will... - wściekłość minęła. Teraz chciałem tylko przytulić Willa, i powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Chwyciłem starca-Willa.
- Ej! Co ty robisz!?
- Will... Jeśli mnie słyszysz... Kocham cię! Kocham cię najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Wydostanę cie stamtąd. Obiecuje. - Patrzyłem w jego oczy.
- Dobra dość tego. - Facet wyrwał się z moich objęć. - Nie będziesz mnie przytulał, ani pieprzył. Nie jestem twoim Will'em i jeśli dotkniesz mnie jeszcze raz. Zabije go.

<Will?>

Po raz kolejny przedłużam!

Z tego co słyszałam, to macie mało czasu na napisanie naszych One Shotów! Tak nie może być! Z tego powodu, po raz kolejny przedłużam czas. Teraz możecie pisać, aż do końca tego roku! Mam nadzieję, że każdy z was napisze coś do tego czasu! Liczę na was!Potem może uda się, żebyśmy napisali, też One Shoty o imprezie sylwestrowej? Zobaczymy~!

~Xsawier

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Od Williama c.d Xsawiera

Zatrzymałem się w połowie drogi do sypialni.
- Wątpię, że mi się przywidziało...- mruknąłem.- Z jakim właścicielem gadałeś?
- To była tylko moja wyobraźnia, chodź.- pociągnął mnie za rękę.
- No dobra... Ale pójdę się jeszcze czegoś napić.
- Idź, ale zaraz chcę cię widzieć w łóżku.
- Dobrze.- spuściłem wzrok i poczłapałem w stronę kuchni.
Jednak, gdy wiedziałem, że demon mnie nie widzi pobiegłem szybko do sypialni Tin i Asami. Zapukałem cicho do drzwi, czekałem chwilę, ale w końcu mi otworzono. W drzwiach stanęła zaspana Asami w białej koszuli nocnej sięgającej do połowy ud.
- Stało się coś Will?
- Mogę wejść? Nie zajmę wam dużo czasu.
- Właź.
Wśliznąłem się do sypialni i uśmiechnąłem do Tin która zaspana siedziała na łóżku przykryta kołdrą. Usiadłem na łóżku.
- Przepraszam, że was obudziłem, ale mam pewną sprawę.
- O co chodzi?
- O to, że słyszę pewne hałasy, Xsawier mówi, że mam jakieś zwidy, ale ja je naprawdę słyszę.
- My nic nie słyszałyśmy, może naprawdę ci się wydawało? Albo to tylko, szczur?
- Pewnie masz rację...- szepnąłem.- Mam jeszcze jedną sprawę.
- Nom?- Tin się uśmiechnęła.
- Bo... Bo ja dzisiaj zrobiłem coś głupiego, nawet nie pytajcie i Xsawier chyba mnie już nie kocha...
- Will nie opowiadaj głupot, jesteś jego oczkiem w głowie, po tym co przeszliście, wasze więzi są bardzo silne.
- Ale...- skuliłem się.- On mnie już nie lubi, takie mam wrażenie...
- To skoro masz takie wrażenie, to zrób coś by je stracić. Nie wiem, zrób mu śniadanie, prezent, zabierz na randkę.
Spojrzałem na nie, obie się uśmiechały, dobrze, że przynajmniej je miałem.
- Macie rację i jeszcze dodatkowo się zmienię!- podskoczyłem.- Dziękuję wam!
- Ale Will nie zmieniaj...
Przestałem ją już słuchać, bo wybiegłem z pokoju, życząc im dobrej nocy. Teraz wszystko naprawię! Zrobię jutro dla niego romantyczną kolację i dam jakiś ładny prezent! I ani razu nie zachowam się nieodpowiednie! Będzie idealnie~!
Wtedy znów usłyszałem chrobot, tylko tym razem nie na strychu (w który nadal wierzyłem) tylko za mną. Zatrzymałem się i szybko odwróciłem, moje oczy były przyzwyczajone do mroku, więc zobaczyłem jakiegoś mężczyznę w czarnym płaszczu. Jedną ręką podpierał się ściany i uśmiechał się do mnie. Miał na łbie kaptur, ale i tak widziałem jego uśmiech i trochę bladej skóry.
- Kim pan jest?- zapytałem i po plecach przeszedł mi zimny dreszcz.
Facet nie odpowiedział tylko zaczął się zbliżać. Poczułem jego złość i wiedziałem, że ma złe zamiary. Ukucnąłem i dotknąłem podłogi, na mojej skórze pojawiły się małe nitki prądu, potem weszły w posadzkę i wędrowały puki nie dotarły do faceta. Moja elektryczność go dosięgła, to pewne. Buchnął dość duży dym i gościu zniknął. Nawet nie wiem czy mu coś poważnego zrobiłem...
- Może potem znajdzie się jego ciało...- wzruszyłem ramionami i wróciłem do sypialni.
Strasznie zachciało mi się spać, spojrzałem na Xsewusia, nie spał, patrzył się na mnie.
- Co tak długo? Nie wierzę, że poszedłeś się tylko napić..
Miałem ochotę mu się odgryźć słowami typu "A co, tęskniłeś~?" albo "Zdradzanie mnie z poduszką już ci się znudziło~?" ale szybko się powstrzymałem, musiałem się przecież grzecznie zachowywać.
- Przepraszam, zbiłem szklankę i musiałem posprzątać...
- Dobrze, chodź już do mnie.- wyciągnął ręce.
Uśmiechnąłem się lekko i poczłapałem do niego. Wgramoliłem się do łóżka pod kołderkę i wtuliłem w tors demona. Mojego demona.
- Kocham cię...- szepnąłem.
- Will, dzieje się coś? Dziwnie się zachowujesz...
- Nic się nie dzieje, chcę po prostu by było dobrze. By było tobie dobrze i żebyś nie był już na mnie zły.- szepnąłem i od razu zasnąłem, strasznie dziwnie się poczułem. Jakby... Jakby coś się we mnie wdzierało...

[Xsawier? Ktoś?]

Od Xsawiera cd Wiliama

Tak fajnie mi się spało, a ten idiota musiał mnie obudzić... No dobra. Wybaczam mu. Zwłaszcza jak powiedział coś o strychu. Na początku go zbyłem, ale potem on przybrał taki... poważny ton. Zdziwiło mnie to trochę. Nie myślałem, że mówił serio z tym zmienieniem się. ale jednak mówił. Powoli i ospale wstałem z łóżka.
- Dobra... pójdę to sprawdzić. Ty zostań tu. - Will chciał wstać, ale nie pozwoliłem mu. Jeśli faktycznie jest jakiś strych na górze... i coś po nim chodzi, to sam się z tym rozprawię. Przeszedłem całe ostatnie piętro, ale nie znalazłem żadnych drzwi prowadzących na górę. Postanowiłem opuścić na chwilę swoje ciało, żeby sprawdzić, czy nie ma przypadkiem jakiegoś tajnego przejścia. Mój duch wleciał przez sufit na górę. I faktycznie było tam pomieszczenie... Można to uznać za strych. Było tylko jedno wejście. Sprawdziłem gdzie dokładnie było i wróciłem do swojego ciała. Zszedłem do biblioteki, bo właśnie tam było tajne przejście. znajdowało się w ostatnim regale. Musiałem zrzucić z niego wszystkie książki, by znaleźć przełącznik ukryty za nimi. Kiedy go wcisnąłem, cały regał przesunął się w bok ukazując pięknie zdobione drzwi. Całe były w złocie. Po bokach zdobienia przybierały wzór obszernej winorośli. Za to w środku był ogromny gryf ze skrzydłami rozłożonymi do lotu. Pół lew, pół orzeł. To pewnie znak tutejszego grodu... Nawet ładny. dokładnie przyjrzałem się wrotom. W końcu przekręciłem gałkę i otworzyłem drzwi. Zacięły się. Coś blokowało je z drugiej strony. Popchnąłem je mocno. Usłyszałem stłumiony krzyk zza drzwi.
- Kto tam jest!? - Krzyknąłem. Popchnąłem drzwi jeszcze mocniej, aż w końcu puściły. Wszedłem do środka. Było ciemno. Zauważyłem, że przede mną leżał jakiś człowiek.
- Wstań. I powiedz kim jesteś. - Zażądałem. Istota poruszyła się. Po chwili stanęła przede mną. Nie widziałem twarzy, bo była zakryta kapturem, ale po głosie poznałem, że to facet... i to bardzo stary.
- Jestem właścicielem tego zamku. To ciebie nie powinno tu być, DEMONIE. - Ostatnie słowo wyrzucił z siebie z pogardą w głosie. No proszę... Znalazł się właściciel. Ale czemu ukrywał się na strychu? A raczej na schodach prowadzących na strych.
- Zauważyłeś? Świetnie. To może powiesz mi co się stało z  mieszkańcami tego zamku? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że po prostu wyginęli... ktoś by go na pewno przejął. - Starzec westchnął.
- Niezwykle ciekawski jesteś diable... - Diable!? O co chodzi? - Mieszkańcy faktycznie "wyginęli", jak to nazwałeś. I byli chętni na zamek... ale ja każdego z nich wyganiałem. Tylko ty byłeś na tyle mądry, by sprawdzić, czy na pewno nie ma tu strychu...
- Aha... Czyli te dźwięki? To twoja sprawka? I ludzie tak po prostu od tego uciekali? - Interesujący gościu.
- Od tego zawsze zaczynam. Potem dzieją się inne rzeczy. Nie bez powodu miejsce to nosi nazwę nawiedzonego...
- Xsawier... co tu robisz? - Usłyszałem głos Willa. - Z kim rozmawiasz? - Odwróciłem się i spojrzałem na zaspanego chłopaka.
- Z właścicielem... - Chciałem wskazać starca ręką, ale jego już nie było. Tak samo jak drzwi. Teraz zakrywał je regał z ułożonymi książkami. No pięknie. - Nie ważne. - Podrapałem się po głowie w zamyśleniu. Ten koleś musiał coś jeszcze ukrywać... - Chodźmy spać.
- A co ze strychem?
- Nie ma żadnego strychu. Musiało cie się to przyśnić. - pocałowałem go w czółko i poprowadziłem do sypialni.
<Will? Ktoś?>

One Shoty~!

Pojawiła się nowa zakładka "One Shoty~!". Wynik głosowania jest jednoznaczny, tak więc konkurs jest aktualny! Tylko jest pewna zmiana. Otóż na opowiadania świąteczne będę czekać do końca dnia 25 grudnia. Sama zauważyłam, że w czasie przygotowań do świąt jest raczej mało czasu na pisanie opo. Stwierdziłam, że lepiej będzie wydłużyć czas, ale reszta zostaje tak jak wcześniej~! Nadal nie dostałam od nikogo wiadomości dotyczącej nagród... Nie mam pojęcia co byście chcieli, więc mi pomóżcie! Poza tym życzę wam wszystkim Wesołych i radosnych Świąt~! Spędzonych z rodziną... a nie przy komputerze. 

~Xsawier

Powodzenia i dobrej zabawy~!

niedziela, 22 grudnia 2013

Od Zico c.d Sivy

Błądziłem po świecie już trzeci rok, ale nie zamierzałem się poddać. "Muszę odnaleźć mojego brata" - To było jedyne co chciałem zrobić, po prostu odnowić więzi z jednym członkiem Mojej rodziny, jaki jeszcze został.
Podczas lotu nad lasem, dostrzegłem w oddali jakiś zamek. Wydawał się ogromny, więc postanowiłem, że polecę do niego na nocleg. Podrodze, jak to ja, zagapiłem się i wpadłem na naprawdę wysoką sosnę. Sturlałem się z jej gałęzi i spadłem na ziemię, obijając sobie tyłek, o leżące tam kamienie. Wstając spostrzegłem, że w moją stronę idzie człowiek. Miałem dość na dzisiaj konfrontacji z policją, więc wolałem nie ryzykować. Szybko wskoczyłem w krzaki, rosnące obok i czekałem, aż mężczyzna będzie dość daleko, bym mógł znowu wzbić się w powietrze. Wszystko poszło zgodnie z moim planem i już po chwili, znowu leciałem nad lasem, zastanawiając się, kim był ten człowiek. Poczułem od niego przyjemną słodką woń, przez co zrobiłem się strasznie głodny.
Doleciałem do zamku, gdy było już dość późno. Stanołem przy wrotach i pociągnąłem za klamkę. Ani drgnęły. Nie wiedziałem, czy ktoś jest w środku i czy mieszka w nim człowiek, który pozwoliłby demonowi u siebie przenocować. Wolałem więc nie pytać się o pozwolenie. Podleciałem do okna na najwyższym piętrze i zajżałęm do środka. Nie było tam nikogo, a okno, zostało wcześniej przez kogoś lekko uchylone. Skorzystałem z okazji i wszedłem po cichu do środka.
Pokój wyglądał tak pięknie, że nie mogłem wyjść z podziwu, że ktoś tak dokładnie zaplanował jego każdy szczegół. Biała podłoga lśniła czystością, tak jak ogromny, ozdobny żyrandol z (jeśli dobrze policzyłem) jedenastoma żarówkami, które były niestety teraz zgaszone. W pomieszczeniu znajdowało się też duże, dwuosobowe łóżko. Podszedłem do niego, by sprawdzić jego miękkość, lecz ujrzałem, śpiącego w nim mężczyznę. Speszyło mnie to, myślałem, że pokój jest pusty. Moją uwagę przykuły jego lśniące prawie tak bardzo jak podłoga, blond włosy. Miałem ochotę ich dotknąć, pobawić się nimi. Stuknąłem się w czoło "o czym ty myślisz?" skarciłem się, dalej wpatrując się w tą osobę. Ale zaraz. Miałem wrażenie, że skądś go znam, zacząłem analizować dzisiejszy dzień. Nie przypominał mi żadnego z policjantów, jaki mnie dziś gonił, ani właścicieli lokalów, wywalających mnie za drzwi, bo nie miałem pieniędzy, by zapłacić za pobyt. Już miałem się poddać, gdy nagle poczułem tę samą słodką woń, która biła od osoby, mijającej mnie parę godzin wcześniej. Przypomniałem sobie całą zaistniałą wcześniej sytuację.
"On musi być właścicielem tego zamku" Podsumowałem, po chwili namysłu. Postanowiłem obudzić śpiącego i jednak spytać, czy mogę nocować w jego posiadłości. To zadanie nie było jednak takie łatwe. Jasnowłosy spał jak zabity i pewnie, nawet nie myślał o tym, żeby wstać. Po paru nie udanych próbach wyciągnięcia go z łóżka, mężczyzna zaczął wykazywać jakieś oznaki życia. Powoli przekręcił się w moją stronę, ukazując mi swój niezadowolony wyraz twarzy.

[Siva?]

piątek, 20 grudnia 2013

Od Williama c.d Xsawiera

Spojrzałem Xsewusiowi w oczy i ukłuło mnie poczucie winy. Aż dziwne, że takie coś u mnie istnieje~! Poczułem, że przesadziłem z tym odegraniem się na dem... Na Xsawierze. Mógł pomyśleć, że go nie kocham czy coś, ale, ja nic na to nie poradzę, że taki jestem. A może poradzę? Może najwyższy czas się ogarnąć? Przecież ja go tak kocham...
- Nie gniewam się.- uśmiechnąłem się lekko.- Ja... Ja też przepraszam...- spuściłem wzrok.
Chłopak złapał mój brodę i pocałował mnie.
- Nic się nie stało, wiem jaki jesteś.- zaśmiał się.
To już taki nie będę, stanę się normalny, nie będę zachowywał się jak idiota, chociaż to jest bardzo dobry sposób na manipulowanie ludźmi. Teraz będę sobą, prawdziwym Williamem Blackiem, dawno zapomniałem o tym charkterze i utorzsamiłem się z tym jaki miałem do tej pory. Sobą nie będę tylko gdy Xsawiera nie będzie przy mnie. 
- Xsawier, chodźmy do domu, chcę iść spać, teraz na prawdę.
- Nie jest ci zimno?- powiedział do mnie jak do małego dziecka i potarł moje ramiona.
- Nie, jest dobrze. 
- Złościsz się?
- Nie, każdy ma prawo mieć swoje tajemnice.
- To dlaczego się nie uśmiechasz?
- Jestem po prostu zmęczony.
I zawstydzony tym co zrobiłem, pierwszy raz w życiu czegoś się wstydzę.
Demon wziął mnie za rękę i poszliśmy do domu, do sypialni. Rozebrałem się do bokserek i wszedłem do łóżka, zaraz to samo zrobił Xsawier.
Chłopak ułożył się i przytulił mnie jak pluszowego misia.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w rytm jego serca.

-----------------------W NOCY----------------------------

Spałem niespokojnie, ale cieszyłem się, że Xsawier mnie przez cały czas przytula.
W pewnym momencie usłyszałem jak coś przebiegło nad naszym pokojem. Otworzyłem oczy i wpatrzyłem się w sufit. Czy to mi się przywidziało? Potem w rogu sufitu odezwał się dźwięk, jakby jakiś ogromny szczur zaczą drapać podłogę.
Zaraz potem to ucichło.
Usiadłem i nasłuchiwałem. Znów coś przebiegło wzdłóż strychu i na końcu coś jeszcze wywaliło.
Spojrzałem na demona który spał spokojnie.
- Xsawier...- szturchnąłem go lekko.- Coś biega bo strychu...
Otworzył ospale oczy i spojrzał na mnie.
- Wydawało ci się, tutaj nie ma strychu, chodź spać.- mruknął powoli i pociągnął mnie za rękę.
- Ale Xsewu..~!- zacząłem odruchowo entuzjastycznym tonem, ale zaraz się poprawiłem.- Xsawier, słyszałem jak coś biega i drapie, to chyba szczur...
Wydawało mi się, że demon całkowicie się obudził, bo patrzył się teraz na mnie zaniepokojonym i zdziwionym wzrokiem. Chyba bardziej przejął się moją zmianą tonu niż tajemniczymi dźwiękami.

[Xsawier?]

czwartek, 19 grudnia 2013

Od Xsawiera cd Williama

Po raz kolejny zostałem unieruchomiony.... I to przez tą samą osobę... Jak można coś takiego robić osobie, którą się kocha!? Chyba muszę dokładnie przemyśleć tą jego miłość... Jak tak dalej pójdzie, to dla zabawy odda mnie w ręce jakimś wrogom. Na razie ich nie mamy, ale nigdy nic nie wiadomo... Węzy które przyszpiliły mnie do łóżka nie były mocne. Z łatwością je wyrwałem... tylko, że rama łóżka trochę przy tym ucierpiała. No nic. To tylko i wyłącznie wina tego zasmarkanego kurdupla. Kiedy już byłem wolny... no... musiałem coś zrobić z tym czymś, co mi dalej stało tam na dole. Idiota. Podniecił mnie, a potem uciekł. No jak można tak robić!? Gdy uporałem się z niewyżytym członkiem, ubrałem bokserki i spodnie, i poszedłem szukać Willa. Gnojek na pewno oberwie, za to co mi zrobił...
- Wiiill~! Choć do mnie~! Na pewno NIC CI NIE ZROBIĘ! - nie no dobra.. trochę skłamałem. Zrobię mu coś... na pewno. Czułem jego obecność, ale nie wiedziałem gdzie jest. Moja dusza musiałaby się przejść po całym zamku, żeby go znaleźć... ale nie chciałem ryzykować, że znajdzie moje ciało, i znowu mnie gdzieś przywiąże. W ostateczności mocno skupiłem się na Willu i mniej więcej wiedziałem gdzie jest. Skubaniec wyszedł z zamku. Schował się w lesie... tam gdzie ostatnio mieliśmy postój. Poleciałem tam i przez chwilę, z góry przyglądałem się drzewom. Nic mi to nie dało, bo ich koron skutecznie wszystko przysłaniały. Wylądowałem i stanąłem na skraju lasu. Nie mogłem tam wejść ze skrzydłami, bo cały czas bym się o coś ocierał. Zmieniłem się w człowieka, z przekonaniem, że jakbym znalazł Willa, to szybko przemienię się z powrotem. W sumie, to sam nie wiedziałem, dlaczego jeszcze nie powiedziałem mu o tym, że w połowie jestem człowiekiem. Trochę się bałem... ale nie było też za bardzo kiedy mu powiedzieć. Cały czas coś się dzieje... Wszedłem do lasu jako człowiek. Od razu zrobiło mi się zimno, bo moje ciało przestało mnie już grzać. Była wczesna wiosna, ale jeszcze gdzie, nie gdzie leżał śnieg. Zacząłem się trząść, co nie sprzyjało, szukaniu Willa. W końcu tak zmarzłem, że nie mogłem się ruszyć. Czemu ludzie są tacy słabi? Lekki wiaterek, a on już zamarza... to jedna z przyczyn, dla których ich nienawidzę. Usiadłem przy drzewie i zacząłem pocierać barki rękami. Nie miałem siły nawet z powrotem zamienić się w demona. To może się źle skończyć... Minuty mijały, a ja czułem jak zaczynają mi odmarzać stopy. Nie mogłem nic z tym zrobić. Moje moce i siła wyparowały... nagle usłyszałem cichy szmer. Delikatnie odwróciłem głowę. Will... przyglądał mi się bardzo uważnie.
- Will... - szepnąłem. Chłopak drgnął.
- Kim jesteś? - zapytał.
- Xsawieerrrr.... to ja.... Xsawierrr... - wyjęczałem, przez szczękające zęby. Will podszedł do mnie.
- Xsawier jest demonem. I ma skrzydła... i inny kolor włosów. - Spojrzałem na niego.
- Nie wierzysz mi? - Starałam się powiedzieć to jak najbardziej stanowczo. Nie wiem czy mi wyszło... ale...
- Nie wiem. - Ukucnął przede mną i spojrzał mi w oczy. - Co ci się stało? - zapytał. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem do niego ręce, na znak, żeby mnie przytulił. Nie zrobił tego.
- Will... ja zamarzam.... - powiedziałem, trochę zawiedziony. - Nie będę wyciągał konsekwencji, za to, co mi dzisiaj zrobiłeś, ale przytul mnie do cholery! - Wykrzyczałem niewyraźnie. Chłopak nie zmienił wyrazu twarzy, ale wtulił się w moje zimne ciało.
- Nie jesteś demonem. - oskarżył mnie o kłamstwo! Bezczelność... ale może powinienem mu wcześniej powiedzieć...
- Jestem. Tylko nie czystej krwi. Moja matka była człowiekiem.
- Nie powiedziałeś mi.
- Wstydzę się tego. - czułem jak moje ciało powoli powraca do siebie. Zabierałem ciepło od Willa. Objąłem go mocniej, jakbym się bał, że mi ucieknie. - W moim świecie, jest to coś czym nikt nie chce się chwalić... na szczęście jako demon jestem na tyle silny, że nikt nie podważa mojego pochodzenia... ale prawda jest inna. - Zapadła cisza. Nawet ptaki przestały śpiewać... a zwierzęta leśne nie wydawały z siebie żadnych dźwięków. Siedzieliśmy tak dobre dziesięć minut. W końcu nie wytrzymałem.
- Powiedz coś... nie bądź zły proszę... - wyjąkałem.
- Dlaczego nie możesz przemienić się z powrotem?
- Nie mam na to siły... jako człowiek muszę się bardzo skupić, żeby zrobić cokolwiek... dlatego tak bardzo tego nienawidzę... - westchnąłem. Poczułem, że już mam dość siły, żeby się zmienić. Will porządnie mnie ogrzał... W jednej chwili poczułem, jak moje skrzydła wracają na swoje miejsce.
- Możemy iść... - powiedziałem. - Will... nie gniewasz się, prawda?
<Will?>

Świąteczny Konkurs~!

Moi mili~! Razem z Williamem Blackiem wpadłem na pomysł, aby na naszym blogu pojawiły się One Shoty! Oczywiście decyzje w sprawie, czy się pojawią, czy nie, zostawiam wam... A teraz druga sprawa~! Jeżeli One Shoty wam się podobają, to chcę was zachęcić do ich pisania! Zrobimy konkurs! Otóż każdy kto napisze i wyśle mi opowiadanie 24 grudnia (nie wcześniej, ani nie później) o tematyce świątecznej, będzie mógł wygrać nagrodę~! Aż od 25 grudnia, do końca tego roku, będzie prowadzona ankieta, która wybierze nam zwycięzcę, i ewentualnych wyróżnionych~! Ale na to jeszcze przyjdzie czas... najpierw sprawdźmy czy wgl chcecie pisać One Shoty, dobrze~? Tak więc głosujcie~!

PS. Nagrody ustalimy potem, ponieważ nie wiem czy wolicie rzecz, lub konia na howrse, czy na Nightwood.... czy coś zupełnie innego. Propozycje podawajcie w komentarzach, lub na czacie~! Czekam.
^^

~Xsawier~

Od Williama cd Xsawiera

Tyle się dzisiaj działo~! Tyle emocji~! Tyle przeróżnych min~! Po prostu ubóstwiam~! Gdyby codziennie tak było~! Aż miałem ochotę wrócić tam i pooglądać te rumieńce na ich twarzach. Ale wolałem zostać z Xsewusiem~!
Chłopak przytulił mnie i zaczął coś tam gadać o jakimś łóżku i sypialni. Znowu chciał uprawiać seks? Jak tak dalej pójdzie to nie będę mógł chodzić~!
- Xsewuuuuś~! Zmęczony jestem...- opadłem na niego i zamknąłem oczy.- Idę spać~!
- Na mnie?
- Jesteś najlepszym łóżeczkiem~!
Nagle poczułem, że demon mnie podnosi, wczepiłem się w niego jak mała małpka i dalej nie otwierałem oczu.
- To idziemy znaleźć jakąś sypialnie.
Xsawier ruszył przed siebie, czułem jak smyra mnie po plecach. To było takie przyjemne~!
Szliśmy jakiś czas i wtedy usłyszałem odgłos jakby ktoś przebigł wzdłóż strychu, jeśli w ogóle taki tu istniał. Otworzyłem oczy i odchyliłem głowę.
- Xsewuś szłyszałeś?
- Co?
- Jakby ktoś biegał po strychu...
- Tu nie ma strychu.- chłopak zmarszczył brwi i weszliśmy do jakiejś sypialni. Od razu zostałem położony na łóżku.
- Ale ja słyszałem!
- Pewnie ci się coś przywidziało...- demon zaczął się rozbierać.
Byłem pewny, że słyszałem ten dźwięk i jeśli usłyszę go jeszcze raz to pójdę to sprawdzić! Teraz jednak postanowiłem o tym zapomnieć. Ale tylko teraz~!
- Rozbierzesz mnie~?- zachichotałem.
- Ależ oczywiście skarbie.
Xsewuś uśmiechnął się chytrze i zdjął mi koszulę, potem po pocałowaniu mnie w brzuch, rozpiął mi pasek i ściągnął spodnie razem z bokserkami.
- Myślałem, że bokserki zostawisz~!- zarumieniłem się, z jakiej niby racji ja mam spać nago, a on nie? Chociaż w sumie to mi to tam nie przeszkadza~!
Demon pocałował mnie w bliznę po Złotym Mieczu i kładąc się obok mnie przykrył nas kołdrą. Mój kochany, zaczął mnie dotykać i robić mi malinki. Przez niego kiedyś zmienię kolor na fioloetowy~!
- Xsewuś~? Mogę coś na tobie wyprubować~?
- Ehe...- mruknął i nie przerywał całowania, jednak gdy wychyliłem się z łóżka by wziąć swoją laleczkę to przeniósł się na dół moich pleców.
Wróciłem na poprzednie miejsce i usadowiłem się wygodniej.
- Nie będzie bolało~! Obiecuję~! 
Zacząłem intensywnie myśleć o Xsewusiu, poczułem jego wolę i ducha, którego mogłem mentalnie dotknąć i nim zawładnąć. Uśmiechnąłem się szeroko. Właśnie zdobyłem pełną kontrolę nad Xsewusiem~!
Przejechałem palcem po torsie lalki i spojrzałem na chłopaka.
- Czułeś?
- Tak... Chyba tak.
Złapałem lalkę za nogę i podniosłem lekko do góry, noga Xsewusia też się podniosła. Zachichotałem i puściłem nogę laleczki. Potem się odkryłem i usiadłem okrakiem na ukochanym. Położyłem mu lalkę na klatce piersiowej i rozłożyłem jej ręce, ramiona chłopaka zrobiły to samo. Nie wiem czy długo jeszcze utrzymam nad nim kontrole, ale do tej pory do której dam radę to mogę się podroczyć z demonem~! To będzie kara, że wszedł we mnie bez przygotowania~!
- Mam ochotę na zabawę~!
- Will... Nie mogę się ruszyć, a chce cię dotknąć.
- Nic z tego kochanie~!
Zsunąłem mu się na nogi i zdjąłem bokserki do połowy ud. Ah ten Xsewuś~! Zawsze niewyżyty, tak szybko się podniecił~! Przejechałem językiem po całej długości członka. Chłopak westchnął głośno. Uśmiechnąłem się i wsadziłem członka do ust. Zacząłem poruszać głową by sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Czasami zatrzymywałem się i pieściłem go samym językiem lub przygryzałem. Demon jęczał cicho. 
- Will... Ja...
Wtedy przerwałem i wyszczeżyłem ząbki.
- To mój uluibiony deserek, wiesz?- liznąłem członka.- Ale teraz to będzie kara~!- podniosłem się z niego i zszedłem na podłogę.
- Co?! William! Dokończ! Jaka kara?! Przynajmniej mnie puść!
- Ne, ne Xsewuś~! Nie może być łatwo~!- czułem, że tracę nad nim kontrolę więc wygrzebałem z szafy jakiś sznur i go po prostu przywiązałem do łóżka, nie zrobiłem jednak tego mocno~!
- William!- krzyknął, chyba zaczął się denerwować~! Wyśmienicie~!- Dokończ to! Zaczyna boleć...- jęknął.
Ubrałem się i ruszyłem do wyjścia.
- Musisz sobie sam poradzić~! Nie zniszcz mi laleczki~!- otworzyłem drzwi i spojrzałem na unieruchomionego demona, na pewno zaraz się uwolni...- Zobaczymy co mi zrobisz jak mnie złapiesz~!- zachichotałem i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. 
Usłyszałem jak demon wykrzykuje w wściekłości moje imię i zacząłem biec. Mam nadzieję, że nie zrobi mi dużej krzywdy~! Trzeba się gdzieś schować~! 

[Xsawier? :*]

środa, 18 grudnia 2013

Od Sivy

Cóż, od niedawna jestem poza domem i szukam mojej kuzynki Asami. Szedłem przez las, spoglądałem na królika który sobie kica. Wyciągnąłem z torby kolejną paczkę pianek i zacząłem zajadać z smakiem. Nie lubię lasu bo mam słabą w nich orientację. Jednak latać mi się nie chce. Jednak po chwili dostrzegłem zamek, jako że spać mi się chciało a w lesie nie zmrużę oka bo jeszcze coś mnie zje, wszedłem do środka. Na powitanie ktoś się na mnie rzucił.
-Siva-chan!- rozpoznałem ten głos.
-Asami nareszcie znalazłem...- odwzajemniłem uścisk. Ona się po chwili odkleiła.
-Ale urosłeś.- pogłaskała mnie po głowie. Ja pokiwałem głową, rozejrzałem się.
-Chcę z tobą zamieszkać. Tutaj mieszkasz?- zapytałem.
-Tak, razem z Willem, Xsawierem i Tin...- uśmiechnęła się szeroko.
-Możesz do nas dołączyć!- powiedziała lekko piskliwe.
-Tak, a kto to jest?- spojrzałem na smoczą dziewczynę.
-To jest Tinea, moja partnerka...- zrobiła się czerwona. A mnie aż powaliło, jednak nie było to pomnie widać.
-Ciesze się że Asami-chan ma kogoś kogo kocha...- powiedziałem szczerze. 
-Jesteś kochany, wybierz sobie sypialnie dobrze?- przytuliła mnie znowu.
-Dobrze, nie będę przeszkadzał bo jestem śpiący...- ziewnąłem. I ruszyłem po schodach. Dostrzegłem drzwi na końcu korytarza gdy weszłam dostrzegłem duże łoże i komodę, do tego szafę i póki. Na prawo były drugie drzwi gdzie była łazienka. Rzuciłem się na posłanie i zasnąłem. Było taki miło i przyjemnie jednak poczułem jak ktoś mnie budzi.

<Ktoś?>

Od Xsawier'a cd Tiney

Kiedy Asami zniknęła ratować zdziczałą Tiney, my z Willem zajęliśmy się sprzątaniem... Tym razem obyło się bez żadnych przerw. W spokoju czyściliśmy ostatni regał w bibliotece. Szło nam całkiem sprawnie. Ja na skrzydłach czyściłem półki, które były wysoko, a mój kochany kurdupelek czyścił te na dole. Właśnie byliśmy w połowie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zostaliśmy na miejscu i zachowywaliśmy się cicho, żeby w razie czego napaść na intruza. Nasz plan od razu nie wypalił, bo zorientowaliśmy się, że to Asami z Tineą... na początku myśleliśmy, że Tin dalej jest wściekła i wgl, więc chcieliśmy pobiec na ratunek, ale... ekhem... no więc po jękach jakie zaczęły wydawać skapowaliśmy, że wcale ze sobą nie walczą. Pośmialiśmy się trochę i powygłupialiśmy, a kiedy myśleliśmy, że już skończyły poszliśmy w ich stronę. Jak się okazało... wcale nie skończyły. Kiedy Tin nas zobaczyła, błyskawicznie ubrała swoje łuski, a Asami zakryła własnym ciałem. Zdążyłem tylko zobaczyć rumieńce na policzkach anielicy. To takie słodkie~!
- Widzę Tin, że już wyzdrowiałaś... - powiedziałem. Jakoś nie czułem się zażenowany całą sytuacją. Will chyba też nie, bo stał obok mnie z wielkim uśmiechem.
- Tak...a teraz... moglibyście nas zostawić? - zapytała z nerwowym uśmieszkiem na twarzy. Wymieniłem spojrzenia z Willem.
- Jaaasne... - powiedzieliśmy jednocześnie powstrzymując śmiech. Nie wiem co w tym było zabawnego, ale jakoś tak... nie mogłem się powstrzymać. Wyszliśmy z biblioteki próbując się nie zaśmiać. Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi, normalnie wybuchnąłem śmiechem.
- Will~! Pomóż mi... nie mogę przestać~! - Oparłem się o niego i spróbowałem się uspokoić. Kiedy w końcu udało mi sie zapanować nad śmiechem, oparłem się o ścianę i przytuliłem do siebie Willa.
- Może poszukamy tam na górze, jakiejś sypialni, co? W końcu gdzie musimy...yyy... no ten... spać.

<Will? Mam brak weny...>

wtorek, 17 grudnia 2013

Od Tiney c.d. Asami

-Tin yyy...co ty robisz...too dziwne...- jęknęła dziewczyna
-ciii...- zaczęłam pieścić jej łechtaczkę
- Ahhh...Tinnn...-​ jękneła głośniej, zrobiłam się czerwona. Mojej łuski zniknęły. Asami nachyliła się i językiem delikatnie mj dogadzała
przyssałam się do jej warg tak samo jak gdyby były to usta
-Tinnn...- moje ciało drżało. Jęczałam i sapałam. Językiem weszłam głębiej i mocno nim poruszałam. Robiłam to wszystko podświadome, nagle poczułam że Asami wkłada we mnie palce bez żadnego przygotowania
-Tin...dobrze...Y​h...to robię?- zapytałam i powoli poruszała palcami.
-T...tak...- było mi przyjemnie, Asami oprócz palcy zaczęła ssać moja łechtaczkę co doprowadzał mnie do szaleństwa. Zaczęłam robić to co ona. To było wspaniałe, myślałam że oszaleje z rozkoszy. Robiłam to szybciej i mocniej tak jak Asami. Z moich ust wydobywał się głośniejszy jęk... W końcu doszłyśmy głośno jęcząc. Przekręciłam się przywierając do ust anielicy, nasz pocałunek był namiętny i rozkoszny
- Tin...było fajnie ale oni chyba nas słyszeli.- powiedziała w przerwie od pocałunku
-Wcale ni...- przerwałam bo poczułam na sobie czyjś wzrok
- Co się stało?- anielica zaczęła panikować. Nad nami stał Will i Xsawier. W mgnieniu oka pojawiły się na mnie łuski, sama zaś zakryłam sobą wpół nagą Asami
- Mówiłam że to zły pomysł...chce umrzeć!- jęknęła przytulając się do mnie i chowając twarz. Na mojej twarz pojawił się rumieniec
-em... No... Cześć?- nerwowo zachichotałam.

<Will? Xsawier?>

Od Asami c.d. Tiney

Siedziałam w samotności, a oczy bolały mnie od płaczu. W brzuchu burczało jak bym nie jadła dobry tydzień. Jednak ze spokojem siedziałam i czekałam. Mój oddech był wolny jak bym miała za chwilę zasnąć. Nagle Tinea wpadła do chatki i opadła na ziemię. Wyszeptała że pamięta. Wstałam i podeszłam do niej. Płakałam ze szczęścia. Przytuliłam ją mocno do siebie. -Wszystko będzie dobrze, nie zostawię cię...pomogę ci...- gdy to mówiłam łkała.Rozejrzałam się po opuszczonej chacie, było łóżko dość w dobrym stanie. Do zamku nie polecę bo za daleko i bym nie dała rady. Położyłam ją i usiadłam przy łóżku. Spała tak słodko, musiała odpocząć jednak nie mogła się doczekać gdy otworzy oczy. Czekałam uśmiechnięto, jednak po chwili zasnęłam ze zmęczenia. Obudziłam się rankiem. Gdy zobaczyłam że Tinea nie śpi uśmiechnęłam się szeroko.
- Nareszcie! Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
-czuje się okropnie, wolałabym nie znać prawdziwej siebie...- westchnęła 
- Nie martw się. Ja jestem przy tobie, i kocham cię. Ważna jest teraźniejszość..​- pocałowałam ja w policzek.
-Ja... ja...- spuściła z zakłopotaniem wzrok -Ja przepraszam, przepraszam, próbowałam cie zabić i wyrządziłam tobie krzywdę, chłopcą również- Tinea schowała twarz we włosach
-nie byłaś wtedy sobą, straciłaś pamięć
-ale i tak żałuje
-nie martw się, nie zabiłaś i już wróciłas do siebie
-zawsze to jakaś pociecha- uśmiechnęła się niemrawo -mówiłaś coś o pokoju w nowym zamku, bardzo bym chciała go wypróbować- zmieniła temat i wyraz twarzy. Choć robiła to przymusowo, wewnątrz nadal rozdzierał ją krzyk. Ale postanowiłam również zachowywać się jak gdyby nic
- No racja musisz być zmęczona...tutaj​ nie wypoczniesz no i musisz coś zjeść
-Jeść? mam ochotę tylko na ciebie 
- Jesteś kanibalem?
-Tylko zakochana- pocałowałam mnie 
- No dobrze wracajmy do zamku...- zrobiłam się czerwona i dałam jej całusa. Wyszliśmy i poleciałyśmy do domu.
- już jesteśmy- zawołałam przekraczając próg zamku
-a gdzie reszta?- zapytała rozglądając się po korytarzach, powoli kierowałyśmy się do biblioteki
- Pewnie Will i Xsawier w sypialni...rob​ili to w bibliotece a ja słyszałam...
-to może się zrewanżujemy?- na twarzy pojawił się uśmieszek zboczusia
- Co? W bibliotece...- jęknęłam.
-a czemu nie- powaliła mnie na ziemie i przygwoździła własnym ciężarem
- Ale ktoś nas zobaczy iii...- było to podniecające ale też zawstydzające.
-Niby kto? chłopcy są pewnie zajęci sobą
- No dobrze,ale tylko dlatego że to ty i zasłużyłaś - Tin uśmiechneła się i ułożyłyśmy się w pozycji 69

<Tinea?>

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.5

 -Co ty robisz?- gdybym mogła odgryzłabym jej chyba łeb 
-Nie widać to porwanie!- zaśmiała się głośno ona chyba zwariowała!!!
-co próbujesz przez to osiągnać?! 
-Sama nie wiem, ale chcę byś chociaż sobie trochę o mnie przypomniała i też musisz przemyśleć swe postępowanie
-zwariowałaś chyba? Porywasz kogoś kto jeszcze przed chwila próbował cię zamordować i w każdej chwili może to zrobić?
-Serio myślisz że nie umiem się bronić ani walczyć. No i też bardzo trudno zabić tak wysoko urodzonego anioła jak ja.- usiadła przede mną na podłodze. Siedziała sobie tak po prostu na mnie patrząc? Ale nadal moja moc działała więc wywołałam u niej krótką fale bólu
-widzisz? mimo iż jestem związana nadal niebezpieczna
-To się trochę pohamuj. Co ci to da? Nigdy wobec mnie nie byłaś taka, no może tylko raz kiedy razem trenowałyśmy...- załamała się tym faktem. -Dałam się tak łatwo powalić przez twój ogon...
-nawet jeśli mnie znałaś, to mój ogon jest dopiero od niedawna
-Nie prawda, poczekaj znamy się od paru miesięcy...i masz fajną sztuczkę w z łuskami nagle ci znikają
-czy tak?- na przekór powiększyłam łuski na ramionach tworząc z nich ostre kolce które zaczęły rozsadzać lańcuchy
-Popisujesz się ale to nie pomaga...- pstryknęła i łańcuchy się zregenerowały. Położyła się na mnie spojrzałam mi w oczy. Dziewczyna zaczęła się do mnie dobierać, przyssała się do moich ust. Jej dłonie błądziły po moim ciele. łuski powoli zaczęły znikać
-Właśnie ta sztuczka- uśmiechnęła się z przekąsem
-Hihi ale masz minę...Tin...ale pamiętaj że ja ciebie kocham.- wariatka, to z pewnością wariatka, nieznana laska którą jeszcze niedawno omal nie zabiłam, teraz mówiła że mnie kocha i próbowała mnie zgwałcić?!!
-Ale ty mnie nie pamiętasz, prawda?- zasmuciła się -Mam pomysł znów Cię w sobie rozkocham...- zaśmiałam się lekko. Wariatka!!! może ona tak się mści?
-Ale nie martw się nie zrobię ci krzywdy...- chciałam ją uspokoić. Usiadłam przed nią. -Spróbuj pomyśleć może coś ci się przypomni...- skoro mam już tu z nią siedzieć to zaczęłam sobie przypominać ale jedyne co to były wspomnienia z bazy, nic poza tym. Coś mówiła ale nie dotarło do mnie co to, moją głowe z obrazuw sielskiego zycia wśród moich braci i sióstr zaczęły zastępować coraz to straszniejsze i krwawsze obrazy, do krwi byłam przyzwyczajona ale to co widziałam sprawiało że serce mi stawało a oddech przyspieszył. Nie potrafiłam przegonić tych obrazów, nie potrafiłam wyjść z tego stanu. Obrazy były coraz straszniejsze, zaczęłam pojękiwać ale w miarę jak sceny były coraz gorszemzaczęłam krzyczeć
-Tin wszystko dobrze, jestem przy tobie. Pomogę ci, zakceptuję najgorszą prawdę. Możesz mi zaufać...- po chwili się uspokoiłam. -Nie martw się nie zostawię cię w potrzebie.- delikatnie mnie pocałowała. Byłam sparalizowana, nie mogłam się ruszać. Obrazy wciąż odbijały się echem w mojej głowie 
-Tin wszystko dobrze...- powiedziała. -Nie ma to sensu nie przypomnisz sobie mnie tak od razu a więzić cię nie mogę...- uwolniłam ją. -Przepraszam...- szepnęła. Moje ciało zaczęło samo się poruszać, z opuszczona głową powoli wstałam. Z niewiarygodną szybkością i siłą złapałam anielice i uniosłam na wyprostowanej ręce
-to przez ciebie widziałam te okropieństwa... chcesz wiedzieć coś o mnie?- nie czekałam na odpowiedź, ona i tak nie mogła mówić. Przesłałam jej wszystkie obrazy które widziałam jeszcze przed chwilą
-popatrz sobie...- warknęłam, Oczy dziewczyny rozszeżyły się gdy zaczęła widzieć te przerażające sceny
-Zostaw mnie!- odpchnełam ją brutalnie, wiedziałam co mam teraz zrobić. Rozłożyłam skrzydła i ruszyłam do bazy. Musiałam widzieć czym było to co widziałam.
-Tinea będę na ciebie tutaj czekać! Rozumiesz.- krzyknęła jeszcze za mną. Weszłam do bazy, słyszałam głosy moich braci i sióstr, pytali czy nic mi je jest i co się stało. ignorowałam ich. U karzdego kogo napotkałam wywoływałam ból tak silny ze osuwali się na ziemie a co słabsi nawet ginęli. Za mną sunęła się czarna aura, niczym czarny dym oplatał mackami wszelkie światło gasząc je. Cienista macki które pojawiały się wokoło mnie roztrzaskały drzwi do gabinetu ojcostwa. Zniszczyłam biurko stojące na drodze do przerażonego staruszka. Złapałam go za głowę i przy gwoździłam do ściany
-Mów co to jest!- wrzasnęłam, mój głos tak jak i twarz nie wyrażały zacnych emocji. Mężczyzna patrzył na mnie z przerażeniem.
-Chce znać prawde!- uderzyłam jego głową o ścianę i przydusiłam jeszcze mocniej. Wskazał swoim niemal oszalałym wzrokiem małą szafkę. Otaczające mnie macki zniszczyły doszczętnie szafke w środku znajdował się sejf, zniszczyłam i go. w środku była tylko jedna teczka. Puściłam staruszka i zaczęłam czytać
"Misja nr 666
wykonawcy; Tinea Kiliersam
cel: zlikwidowanie wykonawcy
przebieg: Trzy dni po czarnej pełni w której straciła panowanie nad sobą i zniszczyła zamek dowudctwa. Odkryła prawdę o sobie i instytucji. Wysłano ją na misje w której żekomo miałam pozbyć się wrogów. Na miejscu czekała na nią armia złożona z 300 żołnierzy miała ją pokonać. Wystąpiły komplikacje, zamknięty w niej mrok uwolnił się zabijając całą armie i ją samą." Czytają to zobaczyłam wszystko jak na filmie, widziałam jak w furi otoczona mrokiem podobnie jak teraz tylko że 10 razy większym. W ułamku sekundy zabijam 300 ludzi z zimną krwią, torturując ich i mając wyraźną uciechę słysząc jak cierpią. Następnie zobaczyłam jak zblizam się do małego chłopca, dziecko z płazem prośiło mnie o łaske, cały czas zciskało zmasakrowane ciało matki. Ukucnełam przy nim i uśmiechnełam, dzieciakowi wyraźni ulzyło, gdy odwzajemniło mój uśmiech wydłubałam mu oczy natepnie przebiłam nerki. Chłopczyk umierał czujac ból tak niewyobrażalny że nie mugł nawet krzyczeć i oddychać. Czy to byłam ja? Zabijałam ale nie z takim okrucieństwem, nigdy nie dręczyłam aż tak swoich ofiar. A na pewno nie czerpałam z tego przyjemności. Moją głowę znów zaczęły wypełniać przerażajace obrazy, ale tym razem raniły mnie jakbym miała w głowie mnustwo odłamków szkła cały czas kłujac mnie niczym stado rozjuszonych szerszeni. Skuliłam się na ziemi chowajac głowę w nogach. Bolało, to co widziałam było gorsze niz najgorszy horror.
-Dość! Mam dosc!- krzyczałam. poczułam czyjąs dłon na ramieniu. ale gdy tyli mnie dotkneła okropnie połamała się w wielu miejscach. usłuszałam okrzyk bólu i przeażenia. To był Jaskier
-Wiedziałeś?!- krzyknełam oskarzycielsko
-Tak...- załkał
-To wszystko? to niby szczęśliwe zycie? ta pokazowa rodzinna atmosfera tutaj, to wszystko kłamstwo? A wy! wy wszyscy! Zabić mnie chcieliście tylko dlatego że odkryłam czym dokładnie jesteście i co robicie? Byłam tutaj trzymana niczym zwierze w klatce? Jako wybryk natury?! Jak ci wszyscy? gdy tylko ktoś dowiadywał się prawdy o tym miejscu ginął?
-Nie... to nie tak- jeknoł
-Wie jak?!
-Ludzie tutaj zebrani są szkoleni od najmłodszego na najlepszych żołnierz wszech czasów. Ale gdy tutaj trafiłaś mieliśmy ciebie pilnować. Twoi rodzice oddali ciebie tutaj zaraz po tym gdy mrok stał się częścią ciebie. Dla niepoznaki odbyłaś ten sam trening co inni i wykonywałaś misje. jednak mimo ciągłej pracy nad twoją pamięcią ty sobie cały czas przypominałaś w końcu uznano iz trzeba ciebie zabić. Tylko ze jakiś debil cie ocalił, co więcej dał ci jeszcze większa moc. łącząc ciebie z smokiem stworzył najgorszego potwora na świecie.Przez lata poszukiwaliśmy ciebie, ale jakbyś zapadła się pod ziemie. Chciałem cie chronić bo przez lata ja byłem twoim głównym strażnikiem.- po policzkach spływały mu łzy
-Ale jak tylko opuściłaś nas zaczęłaś normalnie żyć, byłaś szczęśliwa i spokojna. Nie zachowywałaś się jak potwór ale jak normalny człowiek. Byłem za tym aby cie zostawić w spokoju. Jednak uznano że wciaz jesteś zagorzeniem- Znów pojawiły się obrazy, tym razem były to te same które pokazywała mi Asami.
-Więc i to jest prawdą...- szepnęłam sama do siebie, po policzku spłynęła mi samotna łza. Nachyliłam się do Jaskiera i ucałowałam go w policzek.
-Dziękuje że się mną opiekowałeś, ale mam teraz swojego anioła stróża. Nie musisz się o mnie martwić. On potrafi ugłaskać mojego potwora- usmiechnelam się
-Ale...
-ale jeśli, choć tkniecie mnie lub kogoś mi bliskiego nie ręczę za siebie!- warknęłam. Miałam dosc tego miejsca. Tu byłam tylko potworem trzymanym w klatce, ja chciałam wolności. Nawet jeśli miały jej towarzyszyć te okropne nie jasne obrazy.
-Stój! potworze!- usłyszałam twardy głos ojca. Jego gest ponownie wywołał ból w mojej głowie. Nagle Jaskier rzucił się na starca. Wzrokiem dał znać że mam uciekać. Wyleciałam z budynku wciąż otoczona Czarnymi mackami. Zanim jednak odleciałam na dobre. Ciemnoscia skupioną wokół mnie zniszczyłam całe to miejsce które okazało się być wiezieniem dla mnie, dla potwora. Gdy doleciałam do domku w którym zostawiłam Asami. Z wycieńczenia padłam na ziemie jedynie przedtem mówiąc "ja już pamiętam..."

<Asami?>

Od Asami c.d Tiney

Nagle pojawiła się Tin, była wściekła ociekała aż mroczną energią. Spojrzałam na nią.
-Nie rozumiem twego toku myślenia. Wiem że mnie nie pamiętasz ale dlaczego uznajesz że wszystko to kłamstwo! Musisz jeszcze się wiele nauczyć.- ona szykowała się do ataku jednak ja spojrzałam na nią surowym wzrokiem.
-Tym razem nie pójdzie ci tak łatwo. Muszę cię ukarać za wszystko.- ona syknęła, ja wystawiłam rękę i wysłałam duży rozbłysk światła. On upadła na ziemię i zaczęła krzyczeć i klnąc. Nagle ją oplotły łańcuch niebiańskie. Chwyciłam ją i szybko poleciałam. Można powiedzieć że ją porwała. Leciałam chwilkę ona próbowała się uwolnić ale ślepa i zawiązana łańcuchem stworzonym z esencji nieba nic mi nie zrobi. Potem znalazłam jakąś opuszczoną chatę na polanie. Wleciałam tam a Tin przywiązałam do krzesła odzyskała wzrok.
-Ty suk..- nie dokończyła bo uderzyłam ją w głowę.
-Nie wolno przeklinać!- powiedziałam.

<Tin XD>

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.4

Szybikm krokiem kierowałam się przez korytarze do mojego pokoju
-Tine...- przy drzwiach stał jakiś młokos i chciał coś ode mnie, ale nie miałam zamiaru teraz go słuchać. Brutalnie zakryłam ręką jego twarz po czym cisnęłam jego głową o ściane. Chłopak osunął się na ziemie a ja zatrzasnęłam za sobą drzwi. Ręce mi się trzęsły, kopnęłam stolik w pokoju który poleciał w powietrze, kopnęłam go po raz drugi z powietrza i rozsypał się w drzazgi uderzając o ścianę.
-K***A!!!- przeklęłam głośno uderzając pięścią w ścianę, po kłykciach spłynęła krew, a w murze pozostała spora dziura. Usiadłam na łóżku chowając głowę z dłoniach.
-Co się ze mną dzieje?- załkałam, nie mogłam jej zabić, nawet gdy połamałam jej stopy i skrzydła nadal nie mogłam jej zabić. Dlaczego? Te obrazy, czemu pokazała mi te kłamstwa? Czemu kłamała? Co tu jest k***a grane? zaczęłam uspokajać oddech aby móc się skupic. To była moja pierwsza porażka, pierwsza w całym moim życiu. Dostałam dziecinnie proste zadanie. Dlaczego nie dałam rady go wykonać? usłyszałam pukanie do drzwi
-Zostawcie mnie!- wydarłam się, mimo to do środka wszedł Jaskier
-Wszystko dobrz...- nie skończył bo zerwałam się z łózka i uderzyłam go w twarz, jednak on zablokował cios
-powiedziałam! Wypier****j stąd!- uderzyłam go ogonem wypychając za drzwi. Zatrzasnęłam je z hukiem i dodatkowo wytworzyłam ścianę z cienia aby znów nie wszedł. Co się ze mną dzieje?! Złapałam się za głowę i wrzasnęłam. Czułam jakby coś rozsadzało mi czaszkę. Ostatnia misja... przypomniałam sobie. Musze wiedzieć co się działo na ostatniej misji. Jaskier! On wie! otworzyłam drzwi ale on zniknął
-Gdzie jesteś skurwysynu?!- z wściekłością rozejrzałam się po korytarzu. Nagle jeden z moich braci przebiegł przez korytarz z krzykiem "Intruzi!!!". Czyżby przyszli się zemścić? Ci których miałam zabić? Tym razem... tym razem na pewno zginą! Zacisnęłam żeby w złości i ruszyłam w stronę z której nadbiegł tamten. Znajdę ich i zabije! Czułam jak dusza smoka krzyczy, ale nie wiem czy mnie po wstrzymywała czy zagrzewała do walki. Musze ich zabić! tylko to dźwięczało w mojej głowie. Musze! Wybiegłam zza rogu i zobaczyłam te dziewczyn Asami!
-Wiedziałam że przeżyjesz- moja twarz wykrzywił szatański uśmiech, a serce przepełniła mroczna żadna mordu. Nie rozumiałam co się ze mną działo. Od zawsze nalezałam do tej instytucji. Ale czegoś takiego jeszcze nie czułam, jak gdyby ktoś zaczął przejmować nade mną władze.

<Asami?>

Od Asami c.d histori Tiney

Uciekłam szybko od Willa i Xsawiera to takie zawstydzające...​słyszałam ich. Jednak nagle pojawia się Tin.
- Tęskniłam za tobą Tin- rzuciłam się jej na szyje. Ale po chwili mocno mnie od siebie odepchnęła i uśmiechnęłam się szyderczo
-z kimś mnie pomyliłaś kwiatuszku-
- Nie żartuj sobie ze mnie... Po tym wszystkim co się między nami wydarzyło...- zrobiłam się czerwona ma myśl o tej nocy.
- martwiłam się bo długo cię nie było...zamieszka​my tutaj razem...w jednym pokoju
-powiedziałam, z kimś mnie mylisz- zamachnęła się raniąc mnie w policzek
- znów straciłaś pamięć?- domyślam się że nie są to żarty. - To ja Asami!- Tin na sekundę osłupiała. ale po chwili ten okropny wyraz twarzy powrócił i znów machnęłam mieczem, tym razem rana była głęboka i sowicie opływała krwią, całe moje ramie przybrało kolor czerwieni. Następnie wstrząsnęła mną fala bólu wywołana przez dziewczynę. Upadłam na ziemię i chciałam się ranny. Pode mną była kałuża krwi.
- Tinea to ja Asami! Kocham cię i ty mnie też. Wiem o tobie dużo. Twoja dusza jest połączona ze smokiem byś przeżyła! Dobrze walczysz o jesteś ode mnie silniejsza. Uratowałaś mnie, przed śmiercią! Bym mogła walczyć ale nie z tobą!
-daruj sobie te tkliwe scenki. to cie nie uchroni od śmierci- zaśmiała się iście diabelnie
- To nie jest scenka! I nie pozwolę byś zapomniała!- wstałam i machnęłam ręką przed nią ukazała się chmurka i na niej wszystkie me wspomnienia z nią także ta noc...zrobiłam się czerwona.
- Aniołowie nie kłamią to pierwsza nasza zasada- jej chwilowe oszołomienie zniknęło po niedługim czasie, a ja straciłam wzrok przez jej zaklęcie. Skuliłam się na podłodze.
-mówiłam ci! to nic nie da!- wydarła się i wywołałam u niej chwilową ślepite.
-giń! suko!- wypluła te słowa unosząc dłoń do zadania ciosu
w ostatniej chwili coś powstrzymało ją. Z nią stał Will trzymając ciało Xsawiera, najwyraźniej demon usiłował zapanować nad jej ciałem.
Znów mogłam widzieć. Wstałam a w oczach miałam łzy. Ona naprawdę chciała mnie zabić...użyłam mocy a moje ranny szybko się zagoiły.
- Tin...dlaczego?-​ z trudem powstrzymywałam kaskadę łez.
-Nie znam cie, nie znam żadnego z was- wakneła -a ty wypier****j z mojego ciała, jest za małe na 3 dusze- coś nagle ryknęło i dusza Xsawiera powróciła do swojego ciała. Cienie zaczęły się wić czym przygwoździły chłopców do ściany. Tin znów złapała za miecz i zaczął powoli do mnie podchodzić
-Zdychaj- Jej ręka zatrzymała się tuż przy mojej szyi. Patrzyłam na nią z smutkiem i nadzieją w oczach.
-K***a!- krzyknęła mocno uderzając pescią w ścianę aby rozładować frustracje, pozostawiając wgłębienie w ścianie
-Coś ty mi zrobiła? Kim jesteś?- wrzeszczała to niemal ze łzami w oczach- O co tu chodzi?!
-Tin ja ciebie ko- zaczęłam mówić ale mi przerwała
-Wypier***j z tymi kłamstwami!- złapała mnie za szyje uniosłam lekko nad ziemie, patrząc głęboko w oczy
-Co to do k***y nędzy jest grane?!- cisnęła mną ze złością na ziemie. Szał na tyle ją zaślepił że spuściłam tamtych dwóch i jeden z nich wykręcił jej ręce do tyłu aby nie mogła się ruszyć. Nie wyrywała się. Patrzyłam tylko na mnie. Po chwili wyrwała się i wyleciała przez okno.
- Zostańcie, ja się nią zajmę!- powoli mój oddech powracał. Uniosłam się i poleciałam za nią.
- Tin ja nie kłamie! Głupia jesteś!- krzyknełm za nią. Po chwili się zdenerwowałam i oślepiłam ją światłem. Wylądowała na ziemi a ja za nią
- Uspokój się! Co mam zrobić byś mi uwierzyła?
przy mojej piersi pojawił się ostry szpikulec z cienia. Uspokoiłam oddech.
-wiesz co to potwór?- zapytała całkowicie ignorując to co mówiłam -człowiek, a szczególnie tez zły- przebiła mnie tym kolcem, uśmiechnęła się szeroko
-zrozum, kłamstwo nie popłaca- skupiła nieco cienia na moich stopach po chwili je zmiażdżyła. Następnie połamała mi skrzydła
-jeśli umiesz się uleczać lepiej zrób to szybko, bo zaraz się wykrwawisz- mówiąc to zaczęła rozszerzacz kolec, pozostawiając wielka ranę, powstrzymywałam krzyki
-dobranoc...- syknęła z diabelnym uśmieszkiem. Obraz zaczął robić się nie wyraźny, powoli się leczyłam dając ukojenie memu ciału. Odleciała...ja usiadłam i zamknęłam oczy.
- Panie Boże miej mnie w swej opiece!- potem przebiłam się swoim mieczem... Moje ciało się wyleczyło a dusza powróciła na swoje miejsce. Wstalam i się rozciągnęłam. Mnie tak łatwo nie da się zabić. Uniosłam się w powietrze. I rozejrzałam za Tin... Poczułam jedynie jej energie i ruszyłam za jej śladem. Było to dość dziwne miejsce. Usiadłam niedaleko i czekałam...sama nie wiem na co 


<Tinea?>

niedziela, 15 grudnia 2013

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.3

Dręczyły mnie te luki w pamięci. Wymknęłam się do biblioteki żeby poszukać swoich akt. Cały czas mi coś nie pasowało. Przeryłam wszystkie pułki i nic. Nigdzie nie mogłam znaleźć swoich akt. Ktoś mnie klepnął w plecy tak gwałtownie że podskoczyłam w przestrachu.
-Nie skradaj się tak!- warknęłam na Jaskiera
-Przyszedłem ci tylko powiedzieć że dostałaś zadanie
-Co? ale znowu sama? czy tym razem w grupie?-
-Sama, sama. A jak sobie wyobrażasz żeby nasza mistrzyni była wgrupie? i tak by nic nie robili- zaśmiał się
-No dobra a co mam zrobić?
-Na razie się przy szykować, a później wpadnij do gabinetu ojcostwa- powiedział i wyszedł. Za uwarzyłam że wcisnął mi szara teczkę z napinanym moim imieniem jednak była tam tylko mała karteczka "Przestań węszyć, to ci nie wyjdzie na zdrowie." ciekawe czy to jaskier tam ją włożył czy ktoś inny. odłożyłam teczkę i ruszyłam do gabinetu ojcostwa w środku Ojciec gadał z Jaskierem
-A co jeśli jednak coś pamięta? ci debile nawet nie umieli cofnąć jej wyglądu do normalności!- wrzasnął jaskier
-Na pewno nic, i tak teraz musi ich zabić. Nie chcemy aby przypomniała sobie ich, a tym bardziej prawdziwą siebie- odpowiedział ze spokojem ojciec
-Spotkanie z nimi może pogorszyć sytuacje!
-Dlatego ma ich zabić...- słowa te były tak zimne że aż przeszedł mnie dreszcz. O co im mogło chodzić? Mam nadzieje że nie o mnie. Zapukałam do drzwi.
-Proszę, wejdź kochanie- teraz głos staruszka był miły.
-Witaj ojcze- oczywiście siwy staruszek za biurkiem nie był moim prawdziwym ojcem tak jak wszyscy tu nie byli moim rodzeństwem. Ale tak sie do siebie zwracamy w tej cichej i podziemnej bazie.
-Jaskier zaprowadzi cie w pewne miejsce, musisz zabić zebrane tam istoty- powiedział z uśmiechem, Jaskier za to ni wyglądał na zadowolonego. Jednak zaprowadził mnie w owe miejsce. Stary zrujnowany zamek wygadał na opuszczony ale ponoć była tam jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Podleciałam do okna, brat odszedł z powrotem do bazy. Przez szybę zauważyłam drobną anielice przeczyszczającą się miedzy regałami. Wszyscy to wszyscy nie? Rozbiłam okno i wleciałam o środka. W ułamku sekundy w mojej dłoni pojawił się miecz który przyłożyłam jej do gardła.

<Asami?>

Od Xsawiera cd Williama

Nie mogłem już dłużej czekać. Już jak Will pieścił mojego członka nie chciałem dłużej czekać. Wszedłem w niego bez żadnego przygotowania. Will krzyknął donośnie. Niemożliwym było, żeby Asami go nie usłyszała, ale nie zaprzątałem tym sobie głowy. Teraz najważniejszy był on i ja. Razem. Jego nieprzygotowane wnętrze ściskało mnie mocno, co dawało mi 2 razy więcej rozkoszy. Poruszałem się w nim szybko i brutalnie. Dzisiaj nie potrafiłem inaczej.
- Przepraszam cię Will. - szepnąłem mu do ucha. Chłopak odwrócił moją głowę i uśmiechnął się. Objął moją szyję rękami i pocałował namiętnie. To chyba miało znaczyć, że się nie gniewa. Odpowiedziałem na jego pocałunek z równą siłą. Po chwili oboje dyszeliśmy wyczerpani wysiłkiem.
- Xsawier... ja... dochodzę.... - wyszeptał. Niedługo po tym chłopak wygiął się do tyłu, a jego wszystkie mięśnie spięły się. Właśnie na to czekałem. Wnętrze Willa ścisnęło mojego członka... doszedłem w nim prowadzony falą rozkoszy przepływającą przez całe moje ciało. Will opadł na moje ramie. Zsunąłem się na ziemie. Przez chwilę dyszeliśmy razem.
- Kocham cię, Will... - Wziąłem jego twarz w swoje dłonie i spojrzałem mu w oczy. Styknęliśmy się czołami i patrzyliśmy na siebie.
- Co tu się...! - Odwróciliśmy głowy w tym samym momencie. Spojrzeliśmy na czerwoną twarz Asami i zaczęliśmy się śmiać. Dziewczyna odwróciła się i zostawiła nas samych. Wiedziałem, że wszystko słyszała...
- Idziemy do niej? - Zapytałem Willa delikatnie się podnosząc.
<Will? Asami?>

sobota, 14 grudnia 2013

Od Williama c.d Xsawiera



- Ale czy ja ci każę czekać~?- zachichotałem i ukucnąłem.
Ja my dawno tego nie robiliśmy~! Mam nadzieję, że Xsewuś nie wyszedł z wprawy~!
Szybko rozpiąłem jego spodnie i zdjąłem bokserki, moim oczom ukazał się nabrzmiały penis demona. Oblizałem wargi próbując je trochę nawilżyć i od razu wsadziłem go do ust. Xsewuś jęknął.
Pieściłem jego członka językiem, czasem przerywając by trochę go podgryźć, lub oblizać całego. W pewnym momencie Xsawier złapał mnie za włosy i zaczął poruszać moją głową. Ah~! On zawsze musi mieć kontrolę~!
- Will! Ja..!
Szybko wyjąłem członka z ust zostawiając go w pełnej gotowości. Uśmiechnąłem się chytrze i przejechałem po całej jego długości palcem.
- A gdyby się tak podroczyć~?- zachichotałem.
- Dokończ proszę.- jęknął.
- Jak mi się zachce...- wzruszyłem ramionami i spojrzałem mu w oczy.
- Will, nie dziś błagam...
- No dobra...- poszedłem na kompromis, al następnym razem podroczę się z nim~!
Wsadziłem ponownie członka do ust. Wystarczyło parę ruchów by Xsewuś doszedł w moich ustach, jęknął przy tym głośno, a ja połknąłem cały biały płyn.
- Dobre...- uśmiechnąłem się.
Chłopak złapał mnie za ramiona i podniósł, on naprawdę był strasznie niewyżyty... Biedny Xsewuś~! Jednym ruchem odpiął mi pasek i zsunął spodnie razem z bokserkami.
- Tylko mi laleczki nie zniszcz..- spojrzałem na nią, aktualnie leżała na ziemi.
- Nie martw się o to.- odwrócił mnie.
- Xsewuś chyba nie chcesz..?
- Przykro mi Will, ale dłużej nie wytrzymam.
- Co?! Nie~! Nie bez przygoto... Aaaaaa!
Demon wszedł we mnie jednym płynnym ruchem.

[Xsewuś? Asami?]

Od Xsawiera cd Asami

Podszedłem do jednego z regałów. Przejechałem po dość pokaźnej warstwie kurzu na jednym z mebli.
- Może zacznijmy najpierw tutaj sprzątać... Przy okazji możemy się rozejrzeć za czymś ciekawym. - Nie usłyszałem sprzeciwu, więc złapałem Willa za rękę i poprowadziłem do dalszych regałów. - My poszukamy tam~! Tobie zostawiamy początek! - Anielica nie zdążyła nawet powiedzieć 'nie'. Po drodze wziąłem jakaś stara ścierkę, żeby nie było, że nic nie robimy. Poszedłem z Willem na sam koniec biblioteki. Ostatni regał bym najbardziej zabrudzony.
- Dlaczego poszliśmy tak daleko~? Tu jest więcej do sprzątania~! - Narzekał Will. Uśmiechnąłem się i oparłem go brutalnie o zakurzone książki.
- A kto powiedział, że będziemy sprzątać? - Przygniotłem go i zacząłem całować go po szyi. Zrobiłem kilka jasno różowych śladów na jego skórze. Jest mój... tylko mój.
- Xsewuś~! Asami będzie zła, że nie sprzątamy... - wydyszał.
- Olej ją... ja będę zły jak będziemy sprzątać. - Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zalepiłem mu usta. Nasza ślina była sucha, po wielu dniach bez wody, ale Will to zmienił. Wystarczyło jedno jego dotknięcie, a już byłem cały rozpalony. Nie potrafiłem dłużej czekać... odkąd uciekliśmy od Mistress nie robiliśmy tego ani razu. Stęskniłem się za moim Willem~! Czułem jak mój członek pęcznieje w spodniach. Will widocznie przestał się przejmować Asami, bo zaczął ocierać go dłonią przez materiał. Oboje ciężko dyszeliśmy wymieniając się suchą śliną. Moje ręce błądziły po całym jego ciele... Czułem, że jest mu niewygodnie, bo opierał się o wystające książki, ale nie mogłem nic na to poradzić.
- Will... - wydyszałem przerywając na chwilę długi pocałunek. - nie mogę dłużej czekać...

<Will?Asami?>

wtorek, 10 grudnia 2013

Od Asami c.d William'a

-Will proszę cię żebyś wyrażał się z większym szacunkiem...- spojrzałam na niego. Nie powinien się tak wyrażać. Przeleciałam bibliotekę wzdłuż i wszerz. Dorwałam jedynie książkę w której było zawarta historia tajemniczej krainy.
-Król Edmund panował nad królestwem wraz z małżonką. Państwo było piękne i bogate, jednak nie posiadało dziedzica. Po śmierci pary królewskiej zapanował zamęt a ludność opuściła te tereny.- czyli te ziemie były niczyje.
-To wspaniale możemy stworzyć własne królestwo Xsawier...to będzie nasz nowy dom. Tylko trzeba tutaj posprzątać itp.- rozejrzałam się dokoła. Nagle zauważyłam że nie ma Tin przez długi czas.
-Gdzie Tin?- zapytałam z troską.
-Nie martw się pewnie wróci a my zabieramy się do roboty!- powiedział Xsawier.

<Will, Xsawier?>

niedziela, 8 grudnia 2013

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.2

Obudziło mnie światło słoneczne, miałam dzisiejszej nocy dziwny sen. Śniło mi się że jacyś magowie grzebią mi w pamięci. Zachichotałam rozbawiona tą wizją. Mieli by mi grzebać w pamięci? Po co? od urodzenia mieszkam tu, w bazie głównej czarnych chmur.
-Jak się czujesz?- Obok mnie siedział jeden z moich braci Jaskier
-Co?- zdziwiłam się -Dobrze, a dlaczego pytasz?- on spuścił głowę i cicho się zaśmiał -Co cię tak bawi?- zmarszczyłam brwi
-Nic, nic...-uspokoił się -A ty nic nie pamiętasz?- zapytał z troską w głosie, pokiwałam przecząco głową
-Miałaś wiele ran po ostatnim zleceniu i trzeba było ci pomóc. Pewien uzdolniony mag połączył cię ze smokiem żebyś przeżyła- uśmiechnął się, a jego granatowe włosy opadł na oczy gdy przekręcił głowę (Tak, tak Jaskier to ten co mnie uśpił i tego nie pamiętam XD). Ta historia którą mi powiedział była jakaś naciągana jak dla mnie.
-Czyli teraz jesteś jeszcze silniejsza. Choć i tak już byłaś niepokonana siostrzyczko-
-Dzięki, ale już nie przesadzaj- Nie wiem czemu informacja o tym że teraz jestem pół smokiem nie zszokowała mnie, jakbym od dawna taka była. Przeciągnęłam się, odruchowo położyłam rękę obok siebie jakby sprawdzając czy ktoś obok mnie jest ale łóżko było puste
-Hmm... Dziwne, gdzie Asami?- spojrzałam na brata
-Kto?- zdziwił się. No właśnie kto? kto to ta Asami? Czemu o nią pytam? Potrząsnęłam głową.
-Obudź się Tin, bo chyba jeszcze jesteś w sennej krainie- Zaśmiał się lekko klepiąc mnie w czoło
-Masz chyba racje- przytaknęłam mu
-Dobrze, ubieraj się i zejdź na śniadanie, dość długo cię nie było-
-Ile?
-Kilka lat- stwierdził zasmucony
-Jak to?- byłam zaskoczona
-Byłaś w śpiączce, dopiero wczoraj znaleziono zaklęcie które dało rad cię wybudzić- nic z tego nie rozumiałam, czułam się jakby tamta misja jeszcze była wczoraj. Zaraz! Co ja robiłam na tej misji? Co było moim zadaniem? Próbowałam sonie usilnie przypomnieć.
-Ja Idę, i zaraz chce cie widzieć na stołówce- powiedział w drzwiach. Nie opowiedziałam bo moje myśli zajmowała Asami którą dziś wzywałam, a nie znam nikogo takiego i moja ostatnia misja co to mogło być? Wstałam i zaczęłam się ubierać, w mojej głowie było tyle luk, nie mogłam sobie przypomnieć tylu rzeczy a wiele się nie zgadzało. Moje zamyślenie przerwało głośnie "Trzask!". Obróciłam wzrok, moje spodnie pękły gdy je wsuwałam na tyłek. Pękły przez długi, czerwony, łuskowaty ogon
-K***a!- zdjęłam je i wzięłam inne wpierw wycinając otwór dla ogona. Dlaczego nie dziwi mnie to? to że mam ogon, łuski, rogi i skrzydła? kolejne pytanie bez odpowiedzi. Zanim wyszłam zerknęłam w lustro, stały dwa obok siebie, w pierwszym moje odbicie było zmieszane z smokiem, w drugim byłam normalnym człowiekiem
-Czegoś mi brakuje...- wzięłam pisak i na odbiciu ludzkim dorysowałam brakujące smocze części. Patrzyłam na to chwile. Co ja robię? Zmazałam bazgroły z lustra i wyszłam. Ledwo pojawiłam się w progu stołówki moi bracia i siostry wstali i zaczęli klaskać i wiwatować
-Hip-hip-hura! na cześć powrotu naszej siostrzyczki Tini!- zawołał Jaskier a reszta sali za nim powtórzyła, byłam cała zarumieniona
-Nie trzeba było- uśmiechnęłam się do chłopaka, jednak nie opowiedział bo zasłonił i go tłum. Każdy pytał czy mogłabym z nim dziś potrenować. Przez całe śniadanie miałam towarzystwo. W końcu wyrwałam nie z tego nawału ludzi i uciec do pokoju. Gdzie nareszcie odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na łóżku i ponownie zaczęłam zastanawiać się nad tymi wszystkimi dziwnymi rzeczami.

C.D.N.

piątek, 6 grudnia 2013

Od Tiney - "Prawdziwe ja" cz.1

Gdy tylko upolowałam dorodną lanie, zaczęłam szukać towarzyszy. Jednak nie było ich tam gdzie ostatnio ich widziałam. Tja... nie ma co... zrobiłam kwaśną minę. Miło że mnie zostawili. Spojrzałam na ruiny. Może tam poszli? Już chciałam iść gdy poczułam na sobie czyjś baczny wzrok. Może ktoś za mną poszedł?
-Witaj Tini!- usłyszałam gdzieś z boku czysty, melodyjny, męski głos. Obok mnie stał oparty o drzewo chłopak/ Wydawał się być człowiekiem, a dzięki temu iż widzę w ciemności mogłam się mu dokładnie przyjże. Miał średnie granatowe włosy, oczy niby się uśmiechały ale było w tym coś fałszywego.


-Znamy się?- zapytałam zdziwiona
-Nie pamiętasz mnie siostrzyczko?- zapytał spokojnie, przybliżając się do mnie
-Chyba mnie z kimś pomyliłeś...- napięłam mięśnie gotowa do ataku, coś w tym chłopaku mi nie odpowiadało.
-Reszta twoich sióstr i braci czeka na ciebie od dawna- facet cały czas się przybliżał -martwiliśmy się o ciebie siostrzyczko... nie łatwo znaleźć równie dobrego wojownika co ty, jako najlepsza powinnaś wiedzieć że nas się nie zostawia...- nie rozumiałam o czym mówi, ani dlaczego nazywał mnie siostrą -Ale skoro to nie twoja wina że uznano cie za martwą, zmieniono w potwora i straciłaś pamięć, więc ojcostwo przyjmie cię z powrotem bez żadnych konsekwęcji...- jego uśmiech był iście diaboliczny, próbowałam się odsunąć, ale on zbliżał się coraz bardziej. W końcu objął mnie i przytulił mocno. Zdziwiło mnie to na tyle że straciłam czujność. Poczułam lekkie ukłucie w karku
-Asa...- chciałam krzyczeć jednak moje ciało zaczęło drętwieć
-brakował mi ciebie...- on ucałował mnie w czoło -O nic się nie martw... siostrzyczko...- to było ostatnie co usłyszałam i zobaczyłam...
C.D.N.

Od Williama c.d Asami

Wleźliśmy do jakiegoś starego zamku... I do tego lecieliśmy! Tak nie może być, by mnie narażano na takie traumy~! Jeszcze dostanę zawału~! A chyba nikt nie chce by taka osoba jak ja odeszła z tego świata tak wcześnie, prawda~? 
Przechadzaliśmy się powoli po tym pałacu, Asuś i Xsewuś coś tam gadali, sam za bardzo nie wiem co... Zająłem się rozglądaniem po wnętrzu~! Było tu tyle rzeczy do odkrycia~! Jutro natychmiast, to znaczy, po treningu, się tym zajmę~! Dodatkowo muszę się zapytać Xsewusia czy mogę na nim poćwiczyć używanie moich laleczek, niby szło mi to dobrze, ale sztuka czyni mistrza, ne~? Teraz moją kochaną laleczkę miałem przywiązaną do paska i przy każdym kroku czułem jak lekko obija się o moją nogę. A porcelanowe wnętrzności tak zabawnie w niej brzęczały~! 
- Może tutaj jest odpowiedź.- mruknęła Asami.
Potrząsnąłem głową by wrócić do rzeczywistości i zorientowałem się, że przeszliśmy cały zamek i stoimy przed jakimiś wielkimi złotymi drzwiami.
- Will, stało się coś?- demon się zainteresował.
Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Ależ nie Xsewuś~! Zamyśliłem się~! Chodźmy do tych drzwi~!- podskoczyłem. 
Nikt nie zdołał zareagować gdy zacząłem biec do drzwi, no ale oczywiście musiałem się wyjebać! To spisek przeciwko mnie! Ja to wiem! Wszędzie jest ślisko i lecę prosto na pysk! 
Pozbierałem się jednak szybko, jak na mnie przystało~!
- Żyję~!-krzyknąłem z entuzjazmem ignorując śmiech przyjaciół.
Złapałem klamkę wielkich drzwi i pchnąłem je. Myślałem, że będzie tam coś ciekawego~! A tam była zwykła biblioteka...
- Chujowo...- mruknąłem z rezygnacją.

[Xsewuś? Asami?]